Czy tak się zapowiadał? Oczywiście, że nie. Jak co roku, witając nowe, snuliśmy plany, mieliśmy nadzieję na ich realizację, wierzyliśmy, że będzie to rok dobry i ciekawy. I to jedno o 2020 z pewnością można powiedzieć.
Był ciekawy. Aż nadto udowodnił nam, że wciąż niewiele wiemy o świecie. O tym, że jednej chwili nasze życie może się diametralnie zmienić, zatrzymać bez ostrzeżenia. Nagle okazało się, że nasze wybujałe zamierzenia, czy też przekonanie o możliwości podbijania świata, musi wyhamować. Ostrzeżenie wygłaszane z policyjnego radiowozu, tabliczka zakazująca wejścia do ulubionego parku, czy też zamknięte na klucz lotnisko, które przecież nie tak dawno nie tylko tętniło życiem, ale i zachęcało do egzotycznych podróży na koniec świata, stają się smutną rzeczywistością. Nie, nie jestem koronasceptyczką. Jestem obywatelką, która stosuje się do rozporządzeń, nie próbuje biegać po sklepie bez maseczki ochronnej, udowodniając innym kupującym, że jestem mądrzejsza lub wiem to, czego oni nie pojmują. Wprost przeciwnie. Wierzę mądrzejszym od siebie, ufam nauce, jestem wobec niej pokorna.
Ale wiem też, że nasze życie się zmieniło i może być to zmiana nieodwracalna. I z tym trudno jest mi się godzić. Tak, jak nie potrafię przywyknąć do codziennego widoku kolejnych nekrologów na tablicach ogłoszeń. Informacji o nieoczekiwanym pożegnaniu naszych sąsiadów, znajomych. Ludzi, którzy zawsze byli blisko. W tym roku śmierć jest wyjątkowo blisko. Czujemy jej oddech, widzimy ją w kolejnych ministerialnych statystykach, w komunikatach sanepidu. 69-letni mężczyzna z Oleśnicy, czy 80-letnia kobieta z gminy Bierutów to przecież czyjś tata, dziadek, czyjaś mama czy ukochana babcia. Ludzie, którzy mieli szansę, by jeszcze żyć, gdyby nie koronawirus. Słabsi umierają, bo wirus nie daje im szans na wygraną. Inni, bo zbyt późno trafiają do szpitala. Wszyscy odchodzą za szybko. Pozostaje żal, jakaś niewyjaśniona pretensja do świata i pytanie o to, czy powtórka z wojny, której tak się zawsze obawialiśmy wspominając lata czterdzieste minionego wieku, to właśnie ta, która właśnie rozgrywa się na naszych oczach.