Tak źle jeszcze nie było. Od kilku lat z przerażeniem patrzę na to, jak podzieleni stają się Polacy. Z wyborów na wybory, ze świąt na kolejne święta. Przestajemy ze sobą rozmawiać, bo nie umiemy rozmawiać spokojnie. Polityka zawłaszczyła sobie nasze domy, rodziny, czasem grona znajomych.
Koledzy nie potrafią zamienić ze sobą spokojnie trzech zdań, bo gdy na tapetę wjeżdża polityka, ludzie, którzy się kiedyś lubili nie mogą na siebie patrzeć. Tak dzieje się w naszych rodzinach, ale tak dzieje się też w naszym mieście. Tak źle jeszcze nie było. I uwierzcie, że wiem o czym mówię, bo patrzę na tę naszą lokalną politykę od ponad 20 lat. Kiedyś też bywało gorąco. Politycy się spierali, były docinki, nerwowe ustalenia w kuluarach, ale po tym, jak wychodzili z ratusza potrafili usiąść na przysłowiowego papierosa. Dzisiaj takich relacji już nie ma i śmiem twierdzić, że już nie będzie.
Wróćmy do tego, co wydarzyło się w Oleśnicy 1 marca. W Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych w naszym mieście odbywały się dwie różne uroczystości. Dlaczego? Bo działacze skupieni wokół Prawa i Sprawiedliwości poczuli się urażeni. Czym? Nie wiem i nie trafiają do mnie twierdzenia, że ktoś poczuł się niezaproszony na uroczystość oficjalną. A czy był zwyczaj zapraszania na takie uroczystości wcześniej? Czy organizatorzy oficjalnych obchodów rocznicy wybuchu II wojny światowej zapraszają mieszkańców indywidualnie, czy kierują do nich otwarte zaproszenie? Chyba to drugie, prawda? Organizowanie drugiej, nazwijmy ją alternatywnej, uroczystości było niczym innym, jak próbą podzielenia mieszkańców, lub też udowodnienia, że Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych to święto przypisane jednej politycznej formacji. Pytanie, do czego nas to prowadzi?