Kurz opadł. Po samorządowych, parlamentarnych i prezydenckich wyborach mogłoby się wydawać, że wreszcie odetchniemy z ulgą. My, czyli wyborcy. Taka rzeczywistość mi się marzy. Jestem naiwna?
Zapewne tak, ale w swojej naiwności wiele razy zdarzało mi się wierzyć, że politycy zawsze mówią wyborcom tylko prawdę, a ich jedynym celem jest dobro społeczne, a nie swoje własne. Nie wrzucam wszystkich do jednego worka, ale to co obserwujemy przez ostatnie dni, miesiące i lata nie napawa optymizmem. Kłótnie, przerzucanie się oskarżeniami, podkładanie przysłowiowych haków, napuszczanie jednych na drugich. No i przede wszystkim brak możliwości, czy też chęci porozumienia się.
Jeszcze do niedawna można było mówić, że dotyczy to jedynie polskiej politycznej wierchuszki. Ale dzisiaj podobny obrazek obserwujemy też na naszym lokalnym podwórku. Po wygranych wyborach samorządowych w 2018 roku mogło się wydawać, że zwycięskiej ekipy nikt i nic nie jest w stanie ruszyć. Tymczasem, krok po kroku, drużyna idąca do wyborów pod jednym szyldem zaczęła się rozpadać. Dzisiaj zostały z niej marne strzępy i trzeba naprawdę dużo dobrej woli z obu stron, by ten – wydawało się monolit – posklejać.
A że powinno na tym lokalnym politykom zależeć, nie mam żadnych wątpliwości. Każde kolejne pęknięcie rządzącej miastem i powiatem koalicji to ukłon w stronę wzmacniania się Prawa i Sprawiedliwości. No chyba, że tym, którzy w 2018 roku wygrali wybory samorządowe w Oleśnicy i powiecie oleśnickim na wzmacnianiu się opozycji zależy. Jeśli tak to jesteście Szanowni Państwo na najlepszej drodze. Nie idźcie na kompromisy, nie starajcie się dojść do porozumienia. Idźcie drogą kłótni i sporów. Już dzisiaj mogę Wam powiedzieć dokąd dojdziecie. Do wyborów w 2023 roku. Przegranych, rzecz jasna.