Robi się gorąco. Za oknem, rzecz jasna, zmiany następują z wolna, ale w lokalnej polityce wrze jak w rozgrzanym garnku.
Niejedną kampanię obserwowałam z bliska, nie dziwi mnie to więc zupełnie. Bo zawsze wygląda to tak: na dwa miesiące przed wyborami, w komitetach wyborczych panuje luz. Są rozmowy, jest układnie list, troszkę nerwówki, bo każdy (wiadomo) chce być w zestawieniu jak najwyżej. Ale ostatecznie kurz opada i robi się przyjemnie. Kandydaci zaczynają pojawiać się na wydarzeniach kulturalnych i sportowych. Nagle stają się fanami koszykówki, kochają siatkówkę, uwielbiają muzykę w każdej odsłonie. Do tych, którzy przez ostatnie lata byli radnymi, krzyknęłabym chętnie: gdzie byliście, jak Was nie było? Ale niech tam, nie będę się pastwić, bo są i tacy, którzy bywali i się interesowali.
To wyborcy rozliczą wszystkich przy urnach. No właśnie, gdy urny wyborcze zaczynają pojawiać się na horyzoncie, luz, ten o którym pisałam wcześniej, znika. A już na pewno staje się mniej naturalny. Kandydaci zaczynają biegać (niektórzy dosłownie), by znaleźć tych, którzy 7 kwietnia na pewno postawią przy ich nazwisku krzyżyk. Spotkaliście już takich na swojej drodze? Jeśli to spotkanie dopiero przed Wami, proszę Was o jedno: nie bądźcie spolegliwi. Zanim obiecacie głos, dokładnie kandydata przepytajcie. O to, co konkretnie ma do zaproponowania dla Waszej miejscowości/ulicy. Jak chce to zrobić i czy są na realizację tych obietnic realne szanse.
Nie wybierajcie tych, którzy przed wyborami wyskoczyli „jak królik z kapelusza”. Takich, którzy uśmiechają się z wielkich billboardów, a nie stoją za nimi żadne osiągnięcia. Takich, którzy teraz wychylają się zza rogu, a których nie było, gdy prosiliście o dodatkowy kosz na śmieci albo o załatanie dziury w chodniku. Teraz obiecają Wam wszystko. Czym ja będę się kierować, decydując, na kogo oddam swój głos? Postawię na tych, których widziałam w działaniu, którzy pracują społecznie dla swojej gminy, nie zawsze mając na horyzoncie dietę radnego, czy wpływy polityczne. Na tych, którzy nie boją się mówić głośno o problemach mieszkańców nie tylko w kampanii wyborczej. Nie głosujcie na kandydata, tylko dlatego, że dostał „jedynkę”. Przygotujcie się do wyborów, żeby przez następne pięć lat nie narzekać i nie psioczyć. Warto, bo choć kandydaci „atakują” z każdej strony to do nas należy ostatnie słowo.