Swoją przygodę z muzyką zaczynała jako kilkuletnia dziewczynka. Później były występy w zespole rodzinnym, z grupą Każdy sobie, z Krzysztofem Krawczykiem i Goranem Bregovicem. I wreszcie udział w The Voice Senior. - Zrobiłam to dla moich ukochanych wnuczek i zespołów z Gminnego Ośrodka Kultury - mówi Zofia Matuszewska.
Jej występ w popularnym telewizyjnym show muzycznym wywołał prawdziwą euforię. I nic dziwnego, bo pani Zosia, jak mówią o niej wszyscy, to od wielu lat muzyczna twarz gminy Oleśnica. W połowie lat dziewięćdziesiątych, za namową ówczesnej dyrektorki ośrodka kultury Doroty Bartczak, związała się z gminną kulturą i jest jej wierna do dziś. – Pani dyrektor zmieniła moje życie, to dzięki niej jestem tu, gdzie jestem. Zawsze jej będę za to wdzięczna – mówi w szczerej rozmowie z nami.
– Pochodzę z Zarzyska, ale do dziś, gdy jestem we Wszechświętem, gdzie chodziłam do podstawówki, widzę siebie podśpiewującą na szkolnej przerwie – mówi pani Zofia. – Niektórzy dość mieli tego mojego nucenia, ale jak to uwielbiałam. W ucho wpadały mi przeboje, które usłyszałam w radiu, albo zobaczyłam w telewizji. Rodzice wspominali, że siedziałam przed ekranem, jak zahipnotyzowana, gdy w telewizji leciała jakaś muzyka.
W szóstej klasie, za namową nauczycielki języka rosyjskiego, pani Janiny Mielczarek, Zofia Matuszewska wzięła udział w Przeglądzie Piosenki Rosyjskiej. – Pamiętam, że zaśpiewałam wtedy piosenkę „Serce” i jako jedna z najmłodszych uczestniczek otrzymałam drugą nagrodę – opowiada wspominając, że właśnie w tamtym czasie jej bracia zakładali swój pierwszy zespół muzyczny. – Muzyka była w moim domu obecna od zawsze. Tata był instrumentalistą, który grał na skrzypcach, na akordeonie, na bębnie, grywał ludziom na weselach – wylicza. – Mama była z kolei osobą skromną, ale też bardzo muzykalną. Tak więc wszyscy wzrastaliśmy w muzyce i muzyka od dziecka miała dla nas ogromne znaczenie.
Pierwszym zespołem, w którym wystąpiła oleśniczanka, był zespół jej braci. – Byłam w siódmej klasie, kiedy zaczęłam z nimi występować na weselach i zabawach. Na początku to było pół godziny czy godzina, ale jak zobaczyli, że ludziom się mój śpiew podoba, stałam się integralną częścią zespołu i tak było przez lata – uśmiecha się nasza rozmówczyni, która z sentymentem wspomina Jankersów, w których razem z nią śpiewali m.in. Jan Proniewicz i brat pani Zofii – także Jan.
Kolejne zespoły, w których śpiewała oleśniczanka to Select i Optymiści. W tym ostatnim występowała u boku Mirosława Jakubowskiego i Zbigniewa Jakubowskiego. – Kiedy zaczynałam z Optymistami Zbyszek miał może 16 lat – wspomina kolegę pani Zofia. – Pamiętam, że pojawiały się wtedy elektroniczne organy, a że Zbyszek był wykształconym muzykiem, świetnie sobie z nimi poradził. Zresztą jest w muzyce do dzisiaj i nadal jest znakomity.
W drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych Zofia Matuszewska związała się z Gminnym Ośrodkiem Kultury, z którym współpracuje do dziś. Jest instruktorką, która pracuje z gminnymi zespołami. Rekomendację do zatrudnienia jej w GOK-u wystawiła wieloletnia dyrektorka oleśnickiej szkoły muzycznej Helena Ostapowicz.
– Dorota Bartczak wypatrzyła mnie podczas występu sylwestrowego – uśmiecha się oleśniczanka. – Od razu zaprosiła mnie na rozmowę. Niemal za jednym zamachem dostałam pracę w GOK-u i stałam się członkiem zespołu Każdy Sobie, którego powstanie wymarzyła sobie pani dyrektor.
Sukcesy zespołu przyszły niemal od razu. Już podczas pierwszego przeglądu w Szprotawie, w którym wzięli udział, Każdy Sobie otrzymał nagrodę Grand Prix. – To wtedy zakochałam się w muzyce ludowej – mówi pani Zofia, wspominając kolejne występy i koncert w Mrągowie. – To tam dostrzegła nas Nina Terentiew, która pokazała nasze nagranie Goranowi Bregovicovi i to on wypowiedział potem to słynne już zdanie, że albo te, albo żadne inne – śmieje się.
Jak oleśniczanka wspomina muzyczne spotkanie z Krawczykiem i Bregovicem? – To był wspaniały czas – mówi, wspominając pobyt w Belgradzie, gdzie w studiu artysty panie Zofia Matuszewska, Dorota Bartczak i Anna Danik, nagrywały chórki do płyty Bregovica i Krawczyka.
– Z tym wyjazdem wiąże się też zabawna historia – opowiada. – Po przylocie na miejsce okazało się, że zaginęły wszystkie nasze bagaże. Nie miałyśmy nic i nikt nie wiedział, kiedy walizki będą w stanie do nas dotrzeć. Bregovic podszedł do tego ze spokojem. Wręczył nam pieniądze i powiedział, że mamy pójść na zakupy. I tak zrobiłyśmy. To była dla nas prawdziwa frajda, bo nie dość, że kupiłyśmy wszystko, co nam było potrzebne, to jeszcze wystarczyło, żeby pójść wieczorem do kawiarni – śmieje się oleśniczanka.
Udział w The Voice Senior to – jak mówi Zofia Matuszewska – zwieńczenie jej wieloletniej muzycznej przygody. – Od dawna namawiała mnie do tego pani dyrektor Monika Małobęcka-Wzgarda, choć ja sama się przed tym broniłam. Występowałam już przecież w Sopocie, Opolu, Warszawie, czy Krakowie. Po co mi jeszcze telewizji? – mówi. – Pod wpływem namów zdecydowałam się jednak na udział w programie, a zrobiłam to dla moich wnuczek, i dla wszystkich gminnych zespołów, z którymi od lat pracuję. Wiem, że to dla nich ważne.
Kciuki trzymały za panią Zofię zespoły, ale trzymała też rodzina. – Mąż od zawsze mnie wspiera, choć nie jest, ujmijmy to tak, muzyczny. Tak samo, jak starszy syn Dominik – uśmiecha się. – Z kolei młodszego, Krzysia, zawsze do muzyki ciągnęło. Skończył szkołę muzyczną w klasie akordeonu i po latach dołączył do mnie. Występowaliśmy z synem i synową, nadal jako Optymiści. Teraz już nie śpiewam na weselach. Częściej można mnie dziś spotkać na mniejszych imprezach, 40., 50., czy 60. urodzinach, na których występuję obecnie z Małgosią Zakrzewską-Biczysko. – Uwielbiam czas na scenie, z mikrofonem. Czuję się wtedy znów jak czterdziestoletnia dziewczyna, bo, umówmy się te 68 lat, to tylko liczba – mówi oleśniczanka.