No to jesteśmy na ostatniej prostej. Kiedy czytacie te słowa jest dosłownie za pięć dwunasta. Bo tyle, symbolicznie, pozostało do wyborów samorządowych, które - umówmy się - spędzają sen z powiek głównie wszystkim kandydatom.
Kto zdobędzie mandat radnego? Komu mieszkańcy powierzą zarządzanie miastem lub gminą? Czy będzie druga tura wyborów na wójta lub burmistrza? Jeśli tak, to kto i z kim do niej trafi? Są tacy, co nie śpią po nocach, by znaleźć odpowiedzi na te pytania. Już w niedzielę dadzą im je mieszkańcy. Każdy, który poświęci 10 lub 15 minut, by wyjść do domu, udać się do lokalu wyborczego i postawić krzyżyk przy nazwisku osób, którym ufa, które ceni, którym chce powierzyć chodnik przy swojej ulicy, szkołę, do której chodzi jego dziecko lub wnuk, przychodnię, czy szpital. Słowem, wszystko, co jest najbliżej nas, z czego na co dzień korzystamy, co ma sprawić, że żyje nam się bezpiecznie i dobrze. Wiem, że wybór nie jest łatwy. Kandydaci bombardują nas na fejsbuku, patrzą na nas z plakatów, billboardów, zarzucają ulotkami, przekonują z gazetowych szpalt.
Ich programy są pełne obietnic, deklaracji, zapewnień. Wiem, bo słyszę od wielu z Was, że czujecie się w tym wyborczym maglu zagubieni, a czasem i osaczeni. Bo chcecie wybrać dobrze, ale nie zawsze macie pewność, czy za ładnym zdjęciem i uśmiechem na potrzeby wyborów, na pewno stoi „swój” człowiek. Swój, czyli taki, który nie zapomni o Waszym istnieniu już 8 kwietnia. Taki, który przez najbliższe pięć lat nie będzie Wam tłumaczył, „że się nie uda”, „nie można”, „nie ma na to pieniędzy”, a ta droga to „nie nasza”, nie przedstawiając przy tym żadnych konkretnych argumentów.
Jak zatem wybrać? Powtórzę to, co już kiedyś mówiłam. Dajcie szansę tym, których znacie ze społecznej działalności. Tym, którzy pracują nie tylko przy okazji kampanii wyborczych. To mogą być i obecni radni, i ci, którzy nigdy wcześniej mandatu nie mieli. Ale angażowali się, wspierali, brali udział w publicznych debatach, akcjach, działaniach. Bo im zależy. Nie na diecie radnego, która będzie przez pięć lat wpadać do ich portfela. Zależy im na miejscu, w którym żyją, które współtworzą ze swoimi sąsiadami, o które chcą razem z wami dbać, które chcą zmieniać i rozwijać. Jak ognia unikajcie karierowiczów i politykierów. Bo lokalny samorząd to nie miejsce dla takich. Niech szukają „szczęścia” gdzie indziej.