REKLAMA

Każda wspinaczka buduje nasz charakter, a widoki duszę

Katarzyna Kijakowska | Katarzyna Kijakowska
Każda wspinaczka buduje nasz charakter, a widoki duszę
Monika Hołówka spędza w górach każdą wolną chwilę, niezależnie od pory roku. I FOT. ARCHIWUM PRYWATNE
O tym skąd wzięła się jej pasja do górskich wędrówek, szlakach, które przeszła i planach na kolejne wyprawy rozmawiamy z Moniką Hołówką, prywatnie pasjonatką gór a zawodowo sekretarz gminy Dobroszyce.
REKLAMA

Pani Moniko chciałabym się dowiedzieć, kiedy i jak złapała Pani bakcyla górskich wędrówek.

Moje zainteresowanie górami rozpoczęło się jeszcze w szkole podstawowej, gdy byłam uczennicą młodszych klas. Pamiętam, jak się później okazało, szczególną lekcję geografii, której tematem przewodnim były Tatry. Do dziś pamiętam, z jakim zainteresowaniem i skupieniem wsłuchiwałam się w słowa nauczyciela, śledząc jednocześnie obrazy zamieszczone w podręczniku. Poczułam wówczas, że ja chcę tam być, tam w górach, tam na szlaku… Chcę je poznać i doświadczyć. Kolejnym ważnym momentem, który utkwił mi w pamięci była szkolna wycieczka, właśnie w Tarty… to ona sprawiła iż „połknęłam bakcyla”. Mocno ją przeżywałam, do dziś pamiętam ze byłam ubrana w czerwoną koszulę a na głowie miałam chustę, a uczucia które mi wówczas towarzyszyły, czyli zachwyt i wolność, do dnia dzisiejszego tkwią we mnie. Dolina Pięciu Stawów zmieniła mnie do tego stopnia, iż od tego momentu kilkakrotnie w ciągu roku przemierzałam górskie szlaki, a przysłowiowy apetyt rósł w miarę jedzenia. Tak zrodziła się moja miłość do gór i górskich wędrówek.

Wiele wypraw górskich odbyłam w czasie nauki w liceum oraz podczas studiów. Przemierzałam nie tylko Tatry, ale i Karkonosze, Beskidy, Sudety i Bieszczady. Jedną z piękniejszych wówczas wypraw było dwutygodniowe piesze wędrowanie w Bieszczadach z plackiem na plecach i oczywiście towarzyszący ból ramion i pęcherzy na stopach. Zdobyte wówczas doświadczenie, zaprocentowało w kolejnych latach, ale i utwierdziło moje zamiłowanie do gór. Chodzenie po nich stało się moją pierwszą i największą pasją, trwającą nieustannie.

Czym dla Pani są góry?

Góry pomogły mi uświadomić, ile mamy siły. Smagający wiatr, niska temperatura, oblodzone szlaki, strome podejścia czy po prostu ogromne zmęczenie sprawiają, że piesze wędrówki górskie bywają mocno wyczerpujące, zwłaszcza zimą, ale tym większa jest radość, po osiągnięciu wyznaczonego celu. Niejednokrotnie postawienie kolejnego kroku, wydaje się być niemożliwe ze względu na zmęczenie czy zagrożenie, a jednak go dokonuje. Takie pokonywanie własnych słabości doskonale przekłada się na moje życie. Czasem wydaje mi się, że już nie dam rady, a mimo to nie poddaję się i idę dalej. Świadomość własnej siły pomaga w podejmowaniu decyzji w codziennych sytuacjach, nie tylko prywatnych, ale i również zawodowych. Góry są bowiem obrazem problemów, z którymi się mierzymy, uczą mnie również pokory i determinacji.

A co dają Pani góry?

„Co góry mogą dać człowiekowi? Przede wszystkim mogą ofiarować mu wolność” – przekonywał w jednym ze swoich rozważań ks. prof. Józef Tischner. Tak jest właśnie w moim przypadku. Będąc w górach, jestem sama ze swoim wnętrzem, ze swoim ja, czuję się nieskrępowana, nikim i niczym. Pomimo, iż niektóre krajobrazy budzą we mnie lęk i respekt, to właśnie tam odnajduję spokój ducha. Przyznam szczerze, iż wędrując potrafię zatopić się na kilka godzin w myślach, nie zauważając tego co mnie otacza.

Czy często udaje się Pani chodzić po górach? Kto Pani zazwyczaj towarzyszy? 

Z uwagi na szereg obowiązków, nie bywam w nich tak często jakbym tego chciała. Oczywiście ubolewam nad tym faktem mocno. Jednakże robię wszystko, by odwiedzać je jak najczęściej. To jest trochę jak z powietrzem, gdy go nam brakuje, dusimy się. Tak samo jest z potrzebą odbycia kolejnej wędrówki górskiej, czuję że muszę tam być, muszę pojechać, doświadczyć, zobaczyć, wejść i wówczas…jadę! Staram się wędrować w towarzystwie moich koleżanek i siostry, z którymi dzielimy się wspólną pasją, ale ogromną przyjemność sprawiają mi też wędrówki w pojedynkę.

Jakie szczyty, szlaki ma Pani na swoim koncie? 

W Polsce przemaszerowałam ogromną liczbę szlaków i zdobyłam wiele szczytów, odwiedzając po drodze górskie schroniska. Nie jestem w stanie dziś powiedzieć ile ich jest, ale to imponująca liczba. Niektóre z nich odwiedziłam wielokrotnie, a mimo to dostrzegam w nich zawsze coś nowego. Należę do Klubu Zdobywców Korony Gór Polski. Na chwilę obecną pozostało mi do zdobycia kilka z 28 szczytów, co planuję uczynić do końca tego roku. To wspaniały projekt, który popularyzuje umiarkowany wysiłek połączony z obcowaniem z naturą.

Jednym z większych wyzwań było zdobycie Rysów, zarówno pod względem fizycznym, jak psychicznym. Do takich wędrówek należy się odpowiednio przygotować i być przekonanym, że chce się tam iść. Nie ma nic gorszego, jak brak determinacji w tym co robimy. Idąc na Rysy, coraz bliżej szczytu należy zachować szczególną ostrożność, bowiem każdy nieprawidłowy krok może zaważyć na naszym bezpieczeństwie. Spadające z góry odłamki skalne, czy niestabilne podłoże sprawia, że w jednym momencie możemy stracić równowagę i spaść… Wspinając się za pomocą łańcuchów, również należy wykazać się rozwagą. Wówczas ważną rolę odgrywają silne dłonie, ponieważ to one utrzymują ciężar naszego ciała.

Pamiętam, jak cisza i skupienie towarzyszyło wchodzącym na szczyt. Było to bardzo wymowne. Ale mimo wszystko, to sama przyjemność, kiedy ze spokojem pokonujemy kolejny metr zbliżający do celu. Niebawem tam wrócę.

A co po zdobyciu korony?

Zamierzam poznawać góry w dalszym ciągu, a w szczególności Tatry Słowackie. Planuję również rozpocząć wędrówkę Głównym Szlakiem Sudeckim, który jest najdłuższym, nieprzerwanie znakowanym szlakiem tych gór a liczy sobie 443 kilometry.

Czy trzeba być fizycznie przygotowanym, by chodzić po górach? Jeśli tak to jak?

Nie da się ukryć, że do wycieczki górskiej należy się przygotować fizycznie, co wymaga czasu i systematycznego podejścia. Nie mniej jednak nie każda wyprawa wymaga niezwykłej sprawności czy kondycji fizycznej. Naturalnie trzeba mieć świadomość tego, że nawet taka lżejsza wędrówka będzie dla organizmu wyzwaniem i pewien rodzaj zmęczenia nie powinien dziwić. Moja aktywność fizyczna to w szczególności jazda na rowerze oraz nordic walking. Ważnym jest również kontrolowanie ciśnienia krwi, bowiem ono podczas wspinania, zwłaszcza przy dużych przewyższeniach, daje o sobie znać. Wielokrotnie wracałam z bólem głowy ze szlaku, ale na szczęście po konsultacji lekarskiej opanowałam ten problem.

Wędruje Pani częściej zimą czy w porze letniej?

Odwiedzam góry przez cały rok. Wędrowanie latem jest inne od miesięcy zimowych, ponieważ mogę przejść długi dystans, ze względu na długość dnia. Bywa też, że jest bardzo gorąco, co daje się szczególnie we znaki organizmowi. Zimą natomiast góry oddają nam swoje piękno poprzez zaśnieżone i pokryte lodem stoki. Białe połacie śniegu dookoła są nie do opisania piękne. Pamiętam, jak jednego razu wchodziłam na Śnieżnik, temperatura powietrza to -25 stopni, a przy wietrze odczuwalna ok –30. Wszystko co miałam w plecaku zamarzło, oprócz termosu w którym miałam jeszcze odrobinę ciepłej herbaty i ta uratowała mnie przed wychłodzeniem. Miałam również okazję powitać Nowy Rok na szczycie – z dala od wystawnych bali sylwestrowych i hucznych zabaw. Wówczas na szczycie spotykają się pasjonaci górskich i wędrówek, i to co jest najpiękniejsze w tym, to poczucie jedności i braterstwa miedzy nami. Oczywiście szampan jest, ale o z uwagi na szacunek do natury, przyrody, nie uświadczymy głośnych fajerwerk i petard. Jest wyjątkowo, polecam.

Czy wiąże Pani swoją przyszłość z górami?

Tak, oczywiście. Moim marzeniem jest posiadanie domku w górach, do czego nieustannie dążę.

Czy zawsze wykonuje Pani założony plan?

Tak, przynajmniej staram się. Każde wyjście jest dokładnie zaplanowane, ale życie pisze swoje scenariusze. Pamiętam wyprawę studencką, kiedy to spaliśmy z grupą znajomych w Strzesze Akademickiej, śnieg przykrywał okna ponad pierwsze piętro, zamieć nie ustawała przez kilka dni, a my na dwie doby utknęliśmy w schronisku. Cóż to był za piękny czas ☺

Innym przykładem może być zejście ze szlaku nie w tym miejscu, w którym założyliśmy. Jeśli nam się to zdarza, to tylko dlatego że podczas wędrówki przegapimy znaki. Tego również doświadczyłam, gdy zatopiona w myślach, doszłam do miejscowości oddalonej od planowanego miejsca o 20 km. Jakież było wówczas moje zdziwienie, może Panie sobie wyobrazić. A było to po 20 godzinie, późną jesienią…

Skąd ani czerpie wiedzę o górach?

Dużo czytam. Mam na swoim koncie wiele pozycji, które traktują o tematyce górskiej. Przyjemność sprawia mi zagłębianie się w historię zdobywania 14. ośmiotysięczników przez Polaków, ale i również obcokrajowców. Przykładem siły, ale i bezwzględności, jak o niej mówią, jest Polka Wanda Rutkiewicz, która przygodę rozpoczynała od Sokolika w Górach Rudawskich, by w późniejszym czasie zostać pierwszą Europejką i pierwszą osobą z Polski, która zdobyła szczyt Mount Everestu. Wiele do myślenia pozostawia również historia, niestety nieżyjącego, Tomka Mackiewicza i Elizabeth Revol.

Już niebawem planuję spotkać się „żywą historią” polskiego himalaizmu, tj. Krzysztofem Wielickim. Takie spotkania to dopiero źródło wiedzy!

Na koniec zachęcam niezdecydowanych do podjęcia wyzwania i rozpoczęcia chodzenia po górach. Jestem pewna, że wiele osób zachłyśnie się pięknem gór i zagoszczą one w ich sercach na zawsze.

Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA