Są księgarzami z krwi i kości. Kochają swoją pracę i miejsce, które stworzyli ponad 50 lat temu. - Coraz częściej myślę jednak o tym, że czas podjąć decyzję i zamknąć ten rozdział - mówi Maria Wojczek, która wraz z mężem Ryszardem prowadzi księgarnię przy ul. 3 Maja w Oleśnicy.
– Jesteśmy już chyba ostatnimi reprezentantami dawnych oleśnickich przedsiębiorców, którzy nadal prowadzą swoją firmę – uśmiecha się pani Maria, rozglądając się po przestronnych wnętrzach wypełnionych po brzegi książkami. – Nic się tu przez te wszystkie lata nie zmieniło, ale klienci to cenią. Wiele razy słyszymy, że wchodząc do nas przypomina im się dzieciństwo i młodość, że książki nigdzie nie pachną tak jak u nas.
A wszystko zaczęło się w… księgarni w oleśnickim Rynku. Tam pani Maria trafiła jako świeżo upieczona maturzystka. – Jeszcze podczas trwania egzaminów dojrzałości dostałam propozycję pracy w księgarni – opowiada. – Byłam wtedy absolwentką technikum księgarskiego, do którego tak naprawdę trafiłam przypadkiem. Los tak chciał, ale to był bardzo dobry wybór, bo szybko pokochałam tę pracę.
W tamtych latach księgarnia w oleśnickim rynku (dziś już nieistniejąca) była zarządzana przez Dom Książki. Także w rynku działał sklep papierniczy i to właśnie ten sklep, po wybudowaniu bloku przy ul. 3 Maja 43-46, został on przeniesiony do obecnej księgarni. – Powierzchnia była duża, tak więc sprzedawano tu także instrumenty – opowiada pani Maria, która swojego męża poznała na kolejowym festynie. Potem pracowała z nim wspólnie w księgarni na oleśnickiej starówce, gdzie pan Ryszard został kierownikiem i skąd został skierowany do zarządu Domu Książki we Wrocławiu.
– W naszym życiu wszystko ma związek z książkami. Data naszego ślubu też jest znamienna i wiąże się pracą – uśmiecha się Ryszard Wojczek. – Tego samego dnia, gdy mieliśmy stanąć na ślubnym kobiercu, przyjechał do księgarni transport podręczników. Nikogo nie obchodziło, że jest dzień naszego ślubu.
– Przyjęcie było u teściów w mieszkaniu, nad drukarnią przy ul. Kościelnej, dlatego naszym gościom nie pozostało nic innego, jak pomóc nam w tym rozładunku – wspomina pani Maria, która przyznaje, że zawód księgarza w tamtych czasach był ceniony i szanowany.
– Księgarz to zawód obejmujący różne dziedziny wiedzy. Musieliśmy się znać na medycynie, na filozofii, czy matematyce, bo tego wymagał od nas klient – wtrąca pan Ryszard, dodając, że za swoją aktywność byli nagradzani i honorowani. – Mieliśmy swoje ośrodki wypoczynkowe, obchodziliśmy hucznie święto księgarza, spotykaliśmy się w klubie dziennikarza we Wrocławiu. To był świetny czas – wspominają moi rozmówcy, przyznając, że lata osiemdziesiąte wiele zmieniły. Zwłaszcza jeśli chodzi o dostępność książek.
– Towar był w tamtych czasach reglamentowany. Dostawa książek była tylko dwa razy w miesiącu, a głód czytania w społeczeństwie ogromny – wspomina oleśniczanka. – Nocne kolejki ciągnęły się aż do Bena. Ludzie stali z kawą w termosach, z kanapkami i wszystko na pniu sprzedawaliśmy. Wprowadzano też przydziały na książki, biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców. Oleśnica konkurowała wtedy z Namysłowem…
– Myślałam, że nasza firma, czyli wrocławski Dom Książki dłużej będzie się bronić, że dłużej zostaniemy państwową instytucją – mówi pani Maria, wspominając początek lat 90. – Najpierw pojawił się pomysł stworzenia spółki pracowniczej, ale gdyby jej się nie powiodło stracilibyśmy możliwość pozostania w lokalu na ul. 3 Maja. A tak, jako byli pracownicy państwowej firmy, którzy dokonują samoprywatyzacji, mieliśmy pierwszeństwo, by go wynajmować.
W kwietniu 1991 roku pani Maria przeszła „na swoje” i od ponad 30 lat jej księgarnia jest ważnym punktem na mapie Oleśnicy. – Przychodziły do nas całe pokolenia oleśniczan – uśmiecha się. – Nadal zdarza się, że wejdzie ktoś z pytaniem, czy go pamiętam. Teraz to już dorosły człowiek, który mieszka poza Oleśnicą, ale będąc w mieście „przy okazji” lub u rodziny odwiedza nas i z sentymentem wspomina dawne „polowania na książki”.
Czy sieciowe księgarnie są dla oleśnickich księgarzy konkurencją? – Tylko z racji faktu, że nie ma już sprawiedliwego podziału książek – mówią moi rozmówcy. – Wydawcy przekazują takim księgarniom nowości na dwa lub trzy tygodnie przed faktyczną sprzedażą we wszystkich punktach. Z takim monopolistą nie jesteśmy w stanie konkurować. Zresztą wydawcy też wykonują rozmaite ruchy, by sprzedać swój towar. Z jednej strony chcą handlować z księgarniami, z drugiej sami sprzedają towar.
Mimo trudnej sytuacji państwo Wojczkowie nadal prowadzą swoją księgarnię. – Ale jest ciężko – nie ukrywa pani Maria, przyznając jednak, że trudno rozstać się z tym, co wypełniło całe zawodowe życie. – Trudno rozstać się z zawodem, który tak się pokochało, choć przyznam, że czas, by podjąć decyzję zbliża się nieubłagalnie…- uśmiecha się.