REKLAMA

Zamknęli ciężarną w szpitalu psychiatrycznym. Trafiła do Oleśnicy. Gizela Jagielska: jest mi wstyd za koleżanki i kolegów lekarzy

Red | Red
Zamknęli ciężarną w szpitalu psychiatrycznym. Trafiła do Oleśnicy. Gizela Jagielska: jest mi wstyd za koleżanki i kolegów lekarzy
„Gazeta Wyborcza” opublikowała historię Anity, kobiety, którą lekarze Centralnego Szpitala Klinicznego w Łodzi okłamywali w kwestii stanu jej ciąży i zamknęli w szpitalu psychiatrycznym. Kobieta trafiła do Oleśnicy.
REKLAMA

– Postępowanie niektórych moich koleżanek i kolegów jest nieetyczne – ocenia Gizela Jagielska z oddziału ginekologiczno-położniczego w Oleśnicy. – Jest mi wstyd za to, co się wydarzyło, bo nie wiem jak opisać sytuację, kiedy pacjentkę, która ma wskazania do aborcji zamyka się w oddziale psychiatrycznym, a najbardziej bolące jest to, że nie jest to pierwsza pacjentka.

Historia ciężarnej kobiety

Anita pochodzi z województwa łódzkiego, była w chcianej ciąży i miał się jej urodzić drugi syn — Felek. Badanie kontrolne USG i amniopunkcję wykonywała dr hab n. med. Hanna Moczulska, kierowniczka Poradni Genetyki Klinicznej CKD. Pomimo nieprawidłowych wyników USG uspokajano ją, że problem jest niewielki i urodzi zdrowe dziecko.

Studenci, podczas USG wykonywanego przez prof. Sieroszewskiego, zaczęli wskazywać na poważniejsze niż myślała wady. Potwierdziła to podczas konsultacji specjalistka pediatrii od chorób kości. Uświadomiła Anitę, że dziecko może nie przeżyć porodu, a wady były widoczne w badaniach już od 20. tygodnia ciąży.

Rodzina przyszłej mamy zaczęła szukać pomocy wśród organizacji proaborcyjnych: „Dopiero wtedy dowiedzieliśmy się, że mamy jeszcze jedną możliwość, o której w szpitalu nikt nie wspominał. Możemy oszczędzić Felkowi bólu, nie wydając go na świat”.

Kiedy Anita powiedziała lekarzom, że rozważa aborcję, ich nastawienie zmieniło się diametralnie — do tego stopnia, że gdy poprosiła o konsultację z psychologiem, trafiła na oddział psychiatryczny CKD. Kolejnego dnia dowiedziała się, że musi zostać na Oddziale Diagnostyczno-Obserwacyjnym, a lekarze nie pozwolili wypisać się jej na własne żądanie.

Diametralna zmiana lekarzy

Kiedy Anita powiedziała lekarzom, że rozważa aborcję, ich nastawienie zmieniło się diametralnie — do tego stopnia, że gdy poprosiła o konsultację z psychologiem, trafiła na oddział psychiatryczny CKD. Kolejnego dnia dowiedziała się, że musi zostać na Oddziale Diagnostyczno-Obserwacyjnym, a lekarze nie pozwolili wypisać się jej na własne żądanie.

Udało się ją wypisać ze szpitala psychiatrycznego dzięki interwencjom organizacji kobiecych. Po powrocie z oddziału została poddana kolejnym badaniom i zwołano dwa konsylia, na których miały zapaść decyzje dotyczące dalszego postępowania z ciążą. Anita złożyła podanie o aborcję, konsylium psychiatryczne uznało, że „istnieją przesłanki do terminacji ciąży”. Profesor Sieroszewski zareagował złością na podanie, twierdząc, że nie jest mordercą”. Mimo to jej wniosek został zaakceptowany, a profesor zgodził się „zakończyć ciążę„. Zabieg miał odbyć się następnego dnia w pełnej narkozie.

Gdy Anita zapytała, czy będzie mogła pochować Felka, usłyszała, że to niemożliwe – dziecko urodzi się żywe, ponieważ zakończenie ciąży” oznaczało cesarskie cięcie. Przerażona postanowiła jak najszybciej opuścić szpital. Przetrwała dzięki wsparciu bliskich, adwokatki Kamili Ferenc i siostry, która była w kontakcie z Aborcją Bez Granic. Przygotowywano protest na wypadek jej ponownego zamknięcia w szpitalu psychiatrycznym.

Ostatecznie kobieta zdecydowała się na wyjazd do Oleśnicy. W tamtym momencie była przekonana, że dalsze życie jej dziecka wiązałoby się z ogromnym cierpieniem, a decyzja o zakończeniu ciąży była podyktowana chęcią oszczędzenia mu bólu. Jej ciążę przerwano ostatecznie w Oleśnicy — stosując tzw. asystolię płodu, czyli podanie dosercowo zastrzyku zatrzymującego serce i następujące po nim martwe urodzenie.

źródło: Onet.pl
Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA