„Nikt z nas nie zrobił krzywdy psu”. Córka właściciela posesji, na której znaleziono Leo, stanowczo odpowiada na zarzuty

Przypomnijmy, że Leo zaginął w marcu tego roku. Ciało psa zostało odnalezione wczoraj wieczorem w szambie na terenie posesji sąsiadów rodziny, która była jego właścicielem. Na miejscu pojawiła się policja, a kwestia tego, czy ktoś pozbawił zwierzęcia życia, ma zostać rozstrzygnięta w trakcie policyjnego postępowania. Szeroko o tym, co wydarzyło się wczoraj opowiedziała nam pani Daria, właścicielka Leo.
Teraz do naszej redakcji zgłosiła się pani Anna. To na terenie posesji jej ojca odnaleziono martwe zwierzę. – Nikt z nas nie zrobił mu krzywdy – podkreśla stanowczo i opowiada swoją wersję wydarzeń. – Kiedy Leo zaginął, jeden z sąsiadów przyszedł do nas z pytaniem, czy może u nas poszukać psa. To nie był pierwszy raz kiedy on (Leo, red.) uciekł do nas. Tata już wcześniej go odprowadzał – mówi. – Tym razem też się zgodziliśmy, żeby psa poszukać na naszym podwórku. Sama wtedy rozmawiałam z sąsiadem.
Pani Anna przyznaje, że w marcu była u nich z interwencją ekipa z Przytul Pyska. – Ale nie jest prawdą, że my kogoś do jakichś pomieszczeń nie wpuściliśmy – zaprzecza stanowczo. – Podobno jakiś pies piszczał na naszej posesji. Tak i to był nasz pies. Musieliśmy mu zrobić nowy kojec i był zamknięty w szopie. Jak przyszły panie z Przytul Pyska to go zabrały, a do domu przywiozłam go z powrotem, gdy kojec był już zrobiony.
Nasza rozmówczyni dodaje też, że nikt z jej rodziny nie zrobił krzywdy Leo. – Mój ojciec to schorowany człowiek, który nie ma siły wziąć grabi do ręki, a co dopiero zamachnąć się nimi na psa. Zresztą, dlaczego miałby to robić i po co miałby wrzucać psa do szamba, do którego opróżniania co jakiś czas wzywamy szambiarkę.
Kobieta ubolewa nad tym, co się stało i mówi, że boi się o bezpieczeństwo swojej rodziny. – Już trafiają do nas groźby, bo ktoś podał w komentarzach nazwisko mojego ojca. Boję się, że może się wydarzyć coś złego – mówi.