ROZMOWY 30-LECIA. O początkach oleśnickiego samorządu i budowaniu nowej Oleśnicy rozmawialiśmy z burmistrzem Janem Bronsiem
Szczerze mówiąc, nie. Ale pociągało mnie, że mam szansę uczestniczyć w budowaniu czegoś nowego od podstaw. W wymiarze materialnym, konkretnym, ale i w wymiarze społecznym. Rodziła się wtedy wolna Polska i nowa Oleśnica. Mieliśmy poczucie, że samodzielnie rozwiązujemy problemy lokalne, że w końcu nikt „z góry” za nas nie decyduje i nie narzuca tego, co trzeba zrobić. A trzeba było zacząć od wielu rzeczy podstawowych, jak, na przykład, dziś wydaje się prozaicznego problemu, jakim był brak wody na wyższych piętrach budynków.
Samorządowa, czy w ogóle rzeczywistość lat 90-tych, a dzisiejsza, to na pewno inne światy. Wtedy celem sporów oraz dyskusji było rozwiązanie problemu, teraz często spory bywają personalnymi atakami i przeradzają się we wrogość osobistą, a to nie służy niczemu dobremu.
To prawda… I nie chodzi tu o „kombatanckie opowieści”, ale te pierwsze lata samorządu to naprawdę była ciężka praca. Już 13 grudnia 1992 r. udało się oddać do użytku nowoczesny Zakład Uzdatniania Wody i w ciągu paru tygodni od jego uruchomienia w Oleśnicy skończyły się problemy z wodą. 4 lipca 1994 zostało oddane do eksploatacji nowoczesne wysypisko odpadów: uszczelnione, ekologiczne i kontrolowane. A nieco później, bo już w II Kadencji Samorządu, w październiku 1996 r. rozpoczęła pracę oczyszczalnia ścieków. Te inwestycje wraz z rozbudową kanalizacji wodociągowej, sanitarnej i deszczowej a także remontami i modernizacjami dróg absorbowały olbrzymie nakłady sił i środków finansowych. Ale wytężone działania z tamtego okresu zaowocowały tym, że Oleśnica jest dziś jedną z nielicznych gmin w Polsce, praktycznie w 100% zwodociągowaną i skanalizowaną, z siecią dróg gminnych na dobrym poziomie.
Pamiętam i to bardzo dobrze. Na plus tamtego okresu mogą powiedzieć, że dyskutanci nie byli odporni na rzeczowe argumenty. Własne ambicje nie grały takiej roli, a najczęściej wygrywała merytoryka. Lata I Kadencji Samorządu Oleśnickiego to wiele politycznych zmian: przejęcie zarządzania oświatą, restrukturyzacja zarządzania sportem i kulturą, zmiany nazw ulic. Wielkim wyzwaniem były przekształcenia przedsiębiorstw komunalnych: MPGKiM i KPRB, efektem naszych działań było powołanie do życia do dziś funkcjonujących i pracujących na rzecz mieszkańców ZBK i Spółki MGK. Wyprzedziliśmy o kilka lat ustawodawcę – ten model zarządzania został powielony w późniejszej (bo z 1996 r.) ustawie o gospodarce komunalnej.
I łatwiej i trudniej. Z upływem czasu nabraliśmy doświadczenia. Rosły dochody Miasta i jego mieszkańców, integracja z Unią Europejską dała szansę na znaczące wpływy, co pozwoliło nam rozpocząć inwestycje w infrastrukturę społeczną. Powstała sala widowiskowa, kryty basen, hala sportowej, kompleks rekreacyjny, zmodernizowaliśmy stadion, zrewitalizowaliśmy stawy i parki miejskie, zmodernizowano placówki oświatowe, powstało wiele nowych pięknych placów zabaw dla dzieci. W tych kategoriach późniejszy czas był łatwiejszy, choć wielu straciło początkowy zapał i w grę zaczęły wchodzić osobiste i polityczne kalkulacje, co się komu bardziej opłaca. Nowoczesna komunikacja internetowa przyniosła postęp cyfrowy, ale także otworzyła puszkę Pandory z anonimowym hejtem. Postęp, choć w ostatecznym rozrachunku dobry, dla niektórych był bezlitosny. Z tym zjawiskiem samorządowcy mierzą się praktycznie cały czas.
Od zawsze byłem zwolennikiem odpartyjnienia samorządu, to szczególnie istotne w naszej, w sumie, dość młodej demokracji. Trend na wejście partii w lokalne struktury był widoczny stosunkowo szybko, ale takie przyspieszenie, jak w ostatnich latach naprawdę niepokoi. Interesy ponadlokalne, partyjne dominują, a przecież nie o to chodzi. W samorządzie priorytetem musi być dobro miejscowe. To jest najważniejsze.
Po pierwsze – żeby nie szkodziły. Każdy samorząd musi mieć prawo samodzielnego definiowania celów i sposobów ich osiągania. Niech władze państwowe przestaną nakładać na samorządy ciągle nowe zadania bez zapewnienia ich finansowania i niech przestaną stosować filozofię „weźmy się i zróbcie”. Mnożenie nowych obowiązków administracyjnych, sprawozdawczych nie rozwiązuje żadnego realnego problemu, nie posuwa spraw do przodu. Administracja zamiast sprawnie działać, robi kolejne tabelki. Samorząd to my i nasze miejskie sprawy. Jak nie pomagają, to niech chociaż nie przeszkadzają.