Marek Matyja na sobotniej gali Knockout Boxing Night 24 przegrał pojedynek z Janem Czerklewiczem i nie krył sportowej złości.
Fani boksu uznali jednak porażkę Marka Matyi za sporą niespodziankę, gdyż rywal był mniej doświadczony, a jednak w ringu pokazał ogromny zapał.
Sędziowie tej walki punktowali: 76:76, 77-75 Czerklewicz i 79-73 Czerklewicz. Zwłaszcza ten ostatni werdykt wywołał na hali w Lublinie spore poruszenie. Dla wychowanka Orła Oleśnica była to dopiero 4 przegrana walka na zawodowym ringu. Młodszy Czerklewicz wygrywając z Matyją odniósł swoje 9 zwycięstwo w zawodowej karierze.
– Jestem bardzo zły i muszę to przetrawić. To nie był mój dzień, a dodatkowo sędziowie byli bardzo stronniczy. Nie czułem tego ognia, wydaje mi się, że ta roczna przerwa też zrobiła swoje. Muszę odpocząć i przeanalizować walkę, przygotowania i wyciągnąć wnioski. W życiu już tak bywa, a zwłaszcza w sporcie, że czasem trzeba zrobić jeden rok do tyłu,aby potem pójść dwa kroki do przodu – powiedział naszej redakcji Marek Matyja. Obecnie nasz pięściarz po tej walce ma bilans 20-4-2, 9 KO.
Przypominamy, że pojedynek między Matyją, a Czerklewiczem był bitwą „polsko-polską” ze względu na fakt, że obaj pięściarzy reprezentują tę samą grupę promotorską Andrzeja Wasilewskiego.
W walce wieczoru Michał Cieślak (23-2, 17 KO) znokautował Krzysztofa Twardowskiego (9-4, 6 KO).