W poniedziałek Agata i Wojciech Miszewscy wrócili z Ostródy. Dotarli do niej na rolkach, pokonując ponad 700 km. - To był trudny rajd, choć satysfakcja jest ogromna - mówią.
Ostateczna kwota zebrana w trakcie rajdu na rzecz małego Czarka jeszcze nie jest znana, ale już wiadomo, że chłopcu będzie można pomóc. – Jest dobrze, bardzo dobrze – cieszą się Miszewscy, którzy właśnie z myślą o nim pokonali ponad 700 km na rolkach.
– To był trudny rajd, bo trasa była trudna, pogoda też płatała nam różne figle – mówią oleśniczanie, którzy w tym roku jechali do Ostródy z Lublina. Przyznają zgodnie, że wschód Polski ich zachwycił. – Podlasie jest naprawdę piękne – mówi Agata. I wspólnie z Wojtkiem opowiada o wyjątkowych ludziach, którzy stanęli na ich drodze. – Pojedyncze noce spędziliśmy pod namiotem – mówią. – Ludzie zgłaszali się do nas, proponując nocleg, wyżywienie, dzieląc się tym, co mają i swoimi życiowymi historiami również – relacjonują.
Bardzo ciepło wspominają także samo powitanie ich na festiwalu w Ostródzie, gdzie byli honorowymi gośćmi. – Zastanawialiśmy się głośno, w rozmowie z organizatorami, by na kolejną edycję festiwalu dotrzeć do Ostródy pociągiem, ale oni słyszeć nie chcą o tym. My i nasze rolki chyba zrosły się już z tym miejscem – mówi Wojtek.
Na razie Miszewscy regenerują siły, ale podkreślają jednocześnie, że już w tym tygodniu będzie ich można spotkać na przejażdżce. Czy pojadą jeszcze w tak odległą trasę? – Niczego nie można wykluczyć – uśmiechają się.