Jest bardzo dobrze wykształconą i wykwalifikowaną pielęgniarką, która przez lata zdobywała doświadczenie na oleśnickiej chirurgii. Kilka lat temu postawiła na swoją działalność, a w niej m.in. na stawianie pijawek.
Ewa Kubik wspomina, gdy kilka lat temu wzięła udział w szkoleniu, które prowadził znany polski chirurg. – Wiele opowiadał nam o niezwykłej mocy hirudoterapii, czyli leczeniu za pomocą pijawek, którą on sam z powodzeniem prowadził na kierowanym przez siebie oddziale – opowiada oleśnicka pielęgniarka. To wtedy zapadła decyzja o udziale w specjalistycznych szkoleniach i uruchomieniu własnego gabinetu. Leczenie pijawkami, ale też wiele innych kuracji i zabiegów pani Ewa prowadzi od trzech lat w swoim gabinecie. Obecnie przy ul. Wileńskiej.
Pijawki trafiają tutaj ze specjalistycznej hodowli laboratoryjnej w Namysłowie. Jednej z dwóch w kraju. Posiadają specjalny certyfikat. Sterylna hodowla gwarantuje, że nie przeniosą żadnych zanieczyszczeń, czy bakterii. – To bardzo ważna informacja – podkreśla pani Ewa – Uczulam pacjentów, by zwracali na ten fakt uwagę. Przystawianie pijawek niewiadomego pochodzenia może być niebezpieczne dla naszego zdrowia lub nawet życia.
Tygodniowo oleśnicka pielęgniarka zamawia od 100 do 200 pijawek, które trafiają do jej gabinetu w specjalnych workach wypełnionych tlenem. To ile pijawek pani Ewa przystawi pacjentowi zależy od schorzenia, na które on cierpi. Czasem potrzebne są tyko dwie, częściej pięć lub sześć. – Nie zliczę nawet ile nóg, które miały pójść do amputacji, uratowaliśmy właśnie dzięki tym zabiegom – mówi pielęgniarka. – Trafiają do mnie pacjenci z bardzo różnymi dolegliwościami. Z pomocą pijawek leczymy migreny, zakrzepy, żylaki, stopy cukrzycowe, a nawet depresje. Hirudoterapia ma bardzo szerokie zastosowanie, choć nie wszyscy mogą się przełamać, by dotknąć czy pozwolić sobie na przyłożenie pijawki – mówi oleśniczanka. – Do mojego gabinetu zgłasza się wielu pacjentów, którym nic nie pomaga, ani wizyty u specjalistów, ani leczenie farmakologiczne. Pijawki są dla nich czasem ostatnią deską ratunku.
Przyssane do skóry pijawki oczyszczają układ krwionośny z toksyn, a jednocześnie wstrzykują do naszego krwiobiegu lecznicze związki. Jest ich prawie 100. Wśród nich znajduje się działająca przeciwzakrzepowo hirudyna, ale także serotonina, która odpowiada za poziom naszego dobrego samopoczucia. – Nie trzeba obawiać się bólu – zapewnia pani Ewa. – Pacjent podczas zabiegu czuje jedynie leciutkie ukłucie, porównywalne do ukąszenia komara, a później niewielkie pieczenie, podobne do oparzenia pokrzywą.
Co dzieje się z pijawką, która – zazwyczaj po dwugodzinnym zabiegu – jest odczepiana z ciała pacjenta? – Trafia do pojemnika ze spirytusem salicylowym i usypia, a później jest utylizowana – zapewnia Ewa Kubik, podkreślając, że prowadząc terapie zachowuje wszystkie konieczne procedury. – Pacjenci mogą być pewni, że są u mnie bezpieczni – uśmiecha się.