To jeden z najbardziej pracowitych dni w roku w piekarniach i cukierniach. My zajrzeliśmy do oleśnickiej Cukierni Siweccy, by poznać tajemnice pysznych pączków, którymi w Tłusty Czwartek będą się zajadać klienci.
– Przygotowania do Tłustego Czwartku zaczynamy od dobrania dobrego towaru – mówi Bartłomiej Siwecki z Cukierni Siweccy. – Podstawa to świeża mąka, tą zamawiamy tydzień wcześniej ze sprawdzonych młynów. Kolejna rzecz to świeże jajko od lokalnych dostawców dostarczane na dwa dni przed Tłustym Czwartkiem, a także świeże drożdże i nadzienia, które wybieramy i przygotowujemy od poniedziałku.
Cukiernicy rozpoczynają pracę w środę o godziny 18 od wybijania jaj, przygotowania ciasta, jego wyrastania, rozgrzania smażalnika do paczków. – Smażenie rusza około północy – mówi pan Bartłomiej. – Pierwsze gotowe pączki wyjeżdżają do naszych odbiorców około 4 rano. Od 6 zaczynamy sprzedaż w naszym punkcie firmowym przy ul. Reymonta.
Cukiernia państwa Siweckich przygotowuje w tym roku pączki z marmoladą, z różą, z powidłami, z nadzieniem malinowym, z jabłkiem, advokatem, budyniem, toffi i z nadzieniem czekoladowym. Najpopularniejsze smaki to róża, malina i powidła śliwkowe.
– Dobry pączek to świeże produkty, najwyższej jakości i oczywiście technologia – mówi Bartłomiej Siwecki. – My przygotowujemy ciasto z minimalną ilością drożdży i odrobiną cukru, przez co ciasto musi wyrastać dużo dłużej w kontrolowanej atmosferze, odpowiedniej wilgotności i temperaturze. Dzięki tym zabiegom jest delikatne i elastyczne z małą porowatością ( małe pęcherzyki w środku ciasta). – Kolejna tajemnica to smażenie w specjalnym smażalniku o określonej temperaturze z dokładnością do 1 stopnia Celsjusza – zdradza nasz rozmówca. – Smażymy w świeżym tłuszczu (nie oleju) o wysokim punkcie dymienia, czyli wysokiej temperaturze palenia. Tego nie uzyskamy w domu, gdzie nie mamy możliwości smażenia z termostatem więc możemy smażyć pączki w palącym się tłuszczu, co jest zdecydowanie niezdrowe.
Ile pączków oleśnicka cukiernia przygotuje w tym roku? – To jest uzależnione od wielu czynników – mówi Bartłomiej Siwecki. – Przede wszystkim od pogody. Zazwyczaj smażymy od kilku do kilkunastu tysięcy pączków. Zobaczymy, jak będą rosły w tym roku.