REKLAMA

Oleśniczanin uratował życie dziecka w karambolu pod Gdańskiem. Dziś mówi: przeraziła mnie ludzka znieczulica

Katarzyna Kijakowska | Katarzyna Kijakowska
Oleśniczanin uratował życie dziecka w karambolu pod Gdańskiem. Dziś mówi: przeraziła mnie ludzka znieczulica
REKLAMA

Piotr Maksymczak to ratownik pracujący na co dzień w oleśnickim zakładzie GKN Automotive Poland. To on był pierwszą osobą, która ruszyła z pomocą poszkodowanym w karambolu pod Gdańskiem.

W feralną noc pan Piotr wracał z Gdańska do Oleśnicy z meczu Lechii Gdańsk i Legii Warszawa. – Byłem jednym z tych kierowców, który jechał za ciężarówką i widział, jak uderza ona w inne samochody – mówi oleśniczanin, bezpośredni świadek potężnego karambolu, do którego doszło w piątkową noc pod Gdańskiem.

– Zaraz po zdarzeniu zatrzymałem się i wysiadłem ze swojego auta – mówi. – Byłem przerażony, ale wziąłem kilka głębokich oddechów i wiedziałem, że muszę biec. Wokół panował chaos, słychać było wybuchy, jakaś kobieta krzyczała, że w samochodzie są dzieci. To tam skierowałem się w pierwszej kolejności – opowiada nam Piotr Maksymczak. – Po wyszarpnięciu drzwi wyciągnąłem z samochodu dwoje dzieci. Jedno z nich było w tragicznym stanie, drugie w lepszym.

Pan Piotr natychmiast przystąpił do RKO, czyli czyli resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Po około 20 minutach dziecku wróciły funkcje życiowe. – Niestety, drugie z nich zmarło mi na rękach – mówi ze smutkiem, przyznając, że nigdy nie zapomni tego, co widział na miejscu tragicznego wypadku. – Tym bardziej, że sam mam dziecko w tym wieku… – mówi.

Znieczulica…

Oleśniczanin podkreśla, że nie dzieli się tą historią „dla bohaterstwa”. – Przeraziła mnie ludzka znieczulica – mówi. – Kiedy dobiegłem do samochodu, w którym były dzieci zacząłem krzyczeć, że jest mi potrzebna pomoc. Ludzie stali z drugiej strony barierek i kręcili filmiki, robili zdjęcia. Nikt nie zareagował…

Jedyną osobą, która przyszła mu z pomocą podczas akcji ratunkowej, jeszcze przed przyjazdem służb, był nauczyciel spod Pruszcza. – Wiem, że takie sytuacje mogą ludzi paraliżować, ale nie do tego stopnia, żeby nie podbiec i nie pomóc np. w wyłamaniu drzwi do auta – mówi. – Jestem ratownikiem, brałem udział w różnych zdarzeniach, ale taki wypadek wydarzył się na moich oczach po raz pierwszy. Ja też się bałem. Bałem się, ale wiedziałem, że muszę pomóc.

Kiedy strażacy przyjechali na miejsce katastrofy sytuacja, jak mówi pan Piotr „była pod kontrolą”. – Wiedzieli, gdzie kto jest, kto pilnie potrzebuje pomocy – mówi i jeszcze raz apeluje: Nie bądźmy obojętni. Jeśli jesteśmy na miejscu zdarzenia i jest tam już ktoś, kto ogarnia sytuację, pomóżmy mu. To nie jest pora na nagrywanie filmów. To jest czas na ratowanie życia.

Karambol pod Gdańskiem

W tragicznym wypadku pod Gdańskiem, 18 października zginęły cztery osoby: dwie dorosłe oraz siedmio- i dziesięcioletni uczniowie szkoły w Straszynie, kilkanaście osób zostało rannych. Kierowca tira usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.

fot. OSP w w Lublewie Gdańskim
Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA