REKLAMA

Laura Kwoczała w rozmowie z OlesnicaInfo.pl: Działam wśród ludzi i dla nich

Katarzyna Kijakowska | Katarzyna Kijakowska
Laura Kwoczała w rozmowie z OlesnicaInfo.pl: Działam wśród ludzi i dla nich
REKLAMA

Działalność społeczna przynosi mi najwięcej pozytywnej energii – mówi Laura Kwoczała. Tegoroczna maturzystka była jedną z osób, które stanęły na czele oleśnickich Strajków Kobiet.

Kiedy zrozumiałaś, że chcesz działać na rzecz innych? Od czego zaczęła się ta przygoda?

Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że przygoda ta zaczęła się stosunkowo wcześnie. Już od najmłodszych lat angażowałam się w szkolne wydarzenia, ale i w dodatkowe wolontariaty – początkowo nieco bardziej z boku, wykonując określone zadania. Jako dziecko byłam nieco zamkniętą w sobie osobą, która skupiała się na swoich zainteresowaniach i choć (wówczas) nie była duszą towarzystwa – starała się pomagać i angażować – czy to w szkolne festyny, czy w zbiórki charytatywne. Natomiast myślę, że punktem zwrotnym w mojej działalności było objęcie funkcji wiceprzewodniczącej Samorządu Uczniowskiego, a w rezultacie – udział w projekcie „Młodzi Głosują”. Odbywa się on każdorazowo przy okazji wyborów (w tym przypadku – do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku) i ma na celu promowanie aktywnej postawy obywatelskiej wśród młodzieży. Wtedy polityka – czy to na szczeblu samorządowym, czy krajowym – definitywnie nie leżała w moim kręgu zainteresowań, przez co początkowo nie byłam pewna odnalezienia swojego miejsca w tej inicjatywie. Przeprowadzenie kampanii profrekwencyjnej, symulacja prawyborów w liceum… wydawało mi się to dalekie od sukcesu. Niemniej, postanowiłam potraktować to przedsięwzięcie jako sprawdzian dla swojej dotychczasowej działalności społecznej i wykorzystać zdobyte umiejętności. Niedługo później wybrano mnie liderką szkolnego zespołu. Wtedy też zdecydowaliśmy się przeprowadzić akcję – dla mnie pierwszą w życiu “w plenerze” – happening profrekwencyjny. Ogromnie się stresowałam, ale do każdego zadania w ramach projektu podchodziłam z sercem. Finalnie – udało nam się zająć piąte miejsce na 441 szkół z całej Polski. Jednak to nie to wyróżnienie było najważniejsze, a zdobyte doświadczenie, przełamanie własnych barier i uświadomienie sobie, że to właśnie działalność społeczna przynosi mi najwięcej pozytywnej energii, ale skierowała mnie także w inny sektor aktywizmu – polityczny – z którym dotychczas nie miałam do czynienia.

Co najbardziej sobie cenisz w działaniu społecznym?

Zdecydowanie to, że działa się wśród ludzi i dla ludzi. To największa satysfakcja. Żadna nagroda nie jest w stanie zastąpić ani jednej rozmowy czy uśmiechu będącego efektem tej działalności. Równie ważne są dla mnie dialog i doświadczenie. Umiejętność rozmowy w szczególności wtedy, gdy dzięki niej trzeba odsunąć podziały i zbudować mosty, by wspólnie zdziałać więcej – jest teraz szczególnie kluczowa. Dialog prowadzony z szacunkiem i kulturą jest dla mnie bardzo ważną częścią aktywizmu. Dzięki niemu można podejmować dalsze kroki, które niosą za sobą doświadczenie – bardzo cenne i bardzo przydatne. Te trzy wartości są dla mnie fundamentalnymi.

Czy odwagi wyrażania swoich poglądów musiałaś się nauczyć?

Zdecydowanie tak. Jeszcze przed projektem żyłam w przekonaniu, że jakakolwiek próba wyrażenia swoich poglądów może zmienić wszystko. Jednak nie chodzi tu o wyrażanie poglądów samo w sobie, a o sposób w jaki się to robi. Oczywiście – dużo mówię o dialogu, chociaż czasami w swoich wpisach bywam radykalna. Jednak nie idzie za tym wulgarność, brak chęci rozmowy, przyjęcia krytyki. Są to skutki, z którymi trzeba się pogodzić i z których należy wyciągać wnioski. Właśnie tego brakuje obecnie. Świadomości, że można stanowczo wyrazić swoją opinię, a jednocześnie nadal być chętną do wysłuchania innych stron. Ja jednak staram się rozdzielać moje zdanie w kwestiach politycznych od działalności niezwiązanej z polityką – czym innym jest dla mnie działalność w inicjatywach ściśle społecznych, w wolontariacie, a czym innym – skierowana na politykę. Dbam o to, aby je rozdzielać, gdyż niestety – ale właśnie podziały polityczne najczęściej uniemożliwiają nam budowanie mostów. Gdy działam przy akcji charytatywnej, inicjatywie pozapolitycznej, odkładam to, czym zajmuję się na co dzień (czyli aktywną partycypacją w życiu politycznym) na bok i skupiam się na wspólnym celu. Tutaj nie można sobie pozwolić na wplatanie poglądów w taki sposób, aby utrwalały one różnice między zaangażowanymi.

A własne zdanie?

W aktywizmie politycznym trzeba jasno podkreślać swoje zdanie – jasno, stanowczo, ale nie w taki sposób, jaki obserwujemy chociażby podczas posiedzeń Sejmu. A co ciekawe – tutaj budowanie mostów ponad wszelkimi podziałami jest równie cenną umiejętnością, której deficyt obserwujemy na co dzień. Niejednokrotnie polityczki i polityków łączy wspólny cel, ale każda i każdy z nich decyduje się ugrać na nim własny kapitał polityczny. To przykre, ale rutynowe. Nie popieram takiej polityki i jeśli zdecyduję się działać w tym kierunku będę walczyć o to, aby od tego okropnego schematu odejść. A – patrząc na inne kraje – jest to możliwe. Wystarczy chcieć.

Gdzie widzisz siebie za 10 lat? Jakie masz plany na najbliższą, pomaturalną przyszłość?


Po zdaniu egzaminu dojrzałości planuję pójść na studia, które znajdują się w moim kręgu zainteresowań – najpewniej będzie to politologia, chociaż myślę także o prawie europejskim czy kryminologii. Ale wiadomo – plany lubią być weryfikowane przez życie, lubią także dynamicznie się zmieniać w zależności od sytuacji. Wiem jedno: chcę działać wśród ludzi i dla ludzi. Niewykluczone, że na szczeblu politycznym, ale jednocześnie niewykluczone, że na szczeblu organizacji pozarządowej. Zobaczymy.

Łatwo Ci pogodzić działalność społeczną z przygotowaniem do matury?

Bywa ciężko. Często zdarzają się bardzo spontaniczne akcje, trzeba coś szybko napisać, a ja najchętniej poświęciłabym ten czas na rozwiązanie arkusza. Niemniej, dla chcącego nic trudnego – odpowiednia organizacja czasem (z uwzględnieniem zapasu na takie spontaniczne sytuacje) jest tutaj kluczowa.

Od 2021 roku stawiam na przygotowanie do egzaminu jeszcze mocniej, ale nie wyobrażam sobie wycofania się z działalności nawet na jakiś czas. Ale bywa i tak, że obie rzeczy się przeplatają – na przykład, gdy ostatnio przygotowywałam wspólnie z Zespołem ds. Edukacji przy Radzie Konsultacyjnej Ogólnopolskiego Strajku Kobiet propozycje dotyczące egzaminu maturalnego, które przesłałyśmy w ramach prekonsultacji, a także wtedy, gdy wspólnie z posłanką Małgorzatą Tracz złożyłyśmy wniosek o ulicę Marii Dulębianki w Oleśnicy – była to wspólna inicjatywa z okazji 102. rocznicy wywalczenia przez Polki praw wyborczych, do której dodatkowo zainspirowała mnie omawiana na lekcji historii rola sufrażystek w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych.

Jak na Twoje zaangażowanie patrzą rodzice?

Wspierają. Chociaż sami stronią od polityki na co dzień, to od dziecka wyjaśniali mi i mojej siostrze istotę głosowania w wyborach. Niejednokrotnie mamy różne zdania na dany temat. Ale nigdy nie usłyszałam od nich, że to, co robię nie ma sensu. Czasami sugerowali mi lekkie ograniczenie działań, gdy znalazłam się przez nie w trudnej sytuacji (spisanie przez policję, czy ostatnia sytuacja z prokuraturą), ale wynikało to z troski. Myślę, że to ogromne szczęście. Wiele moich znajomych aktywistek/aktywistów ma znacznie bardziej burzliwe relacje z rodzicami, niejednokrotnie przyczyniają się one do ich decyzji o szybszej wyprowadzce. U mnie na szczęście tak nie jest.

Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA