Po 14 sezonach, Michał Michalec, wychowanek Pogoni Oleśnica zakończył swoją piękną, piłkarską przygodę w Głogowie. Naszego rozmówce zapytaliśmy jak wspomina ten czas, jakich spotkał największych piłkarskich rywali, kto do dziś jest jego największym przyjacielem, jak obecnie postrzega sytuację w Pogoni oraz jakie są jego najbliższe plany. Zapraszamy do lektury!
– Bardzo pozytywne. Miałem czas, żeby przygotować się do tego momentu i odpowiednio nastawić na ten dzień. Wielu moich kolegów, czy to przez kontuzje, czy brak umowy nie miało takiej okazji. Ja miałem to szczęście i bardzo się z tego cieszę. Emocje oczywiście były ogromne, czas jaki tu spędziłem i ludzie których poznałem znaczą dla mnie bardzo wiele, dlatego nie było to łatwe i w sumie nadal nie jest. Mimo wszystko, myślę że udało mi się ten czas przeżyć na wesoło i z uśmiechem na ustach cieszyć się tym dniem, to był po prostu najlepszy możliwy moment.
– Po samym meczu nie mówił za dużo, powiedział chyba, że mu się podobało i że jest dumny. Rozmawialiśmy wcześniej i wtedy powiedział mi kilka rzeczy, za które jestem wdzięczny, ponieważ każdy chciałby w pewnym momencie usłyszeć coś takiego od swojego taty. Przez te wszystkie lata wspierał mnie i mocno kibicował, bardzo mu za to dziękuje.
– Nie, nie traktuje tego w ten sposób, oczywiście chciałbym zagrać w ekstraklasie, nie udało się, trochę szkoda, ale nie przeżywam i nie rozpamiętuje w ten sposób tej sytuacji. Przez wiele lat rywalizowałem o miejsce w drużynie z wieloma naprawdę świetnymi obrońcami. Przez te wszystkie lata udało mi się zawsze być w tym zespole, być jego częścią i w większym lub mniejszym wymiarze czasowym zawsze grałem. Samo to jest dla mnie wielkim wyróżnieniem.
– Najbardziej wymagający byli zawodnicy z którymi spotykałem się na co dzień, ponieważ to z nimi musiałem każdego dnia rywalizować na treningach. Jest kilku zawodników, z którymi rywalizowałem prawie w każdym sezonie z oczywistych względów są to raczej zawodnicy ofensywni (śmiech): Janusz Surdykowski, Tomasz Mikołajczak, Mikołaj Lebedyński, Adrian Błąd, Patryk Makuch, Kamil Biliński, Grzegorz Goncerz. Jest też kilku zawodników przeciwko którym grałem mniej, ale których nikomu nie trzeba przestawiać i akurat ich z tego czy innego powodu bardziej zapamiętałem: Michał Pazdan, Radosław Kałużny, Krzysztof Piątek, Sebastian Mila, Przemysław Frankowski, Jakub Wawrzyniak, Wojciech Łobodziński, Filip Starzyński.
– Wszystkich, mogłem uniknąć wszystkich, wystarczyło po prostu siedzieć w domu (śmiech). A tak na poważnie to pamiętam może dwa, trzy raczej drobne urazy, które wiązały się z naciągnięciem jakiegoś mięśnia tak o po prostu podczas biegu bez żadnego kontaktu z przeciwnikiem, było to zazwyczaj w okresie przygotowawczym przy dużych obciążeniach treningowych i zmiennych podłożach, na których graliśmy i tych prawdopodobnie mogłem uniknąć, chociaż były tak mało istotne, że nawet za bardzo tego nie pamiętam. Prawie wszystkie moje kontuzje wiązały się kontaktem z przeciwnikiem lub upadkiem na murawę. Grając w piłkę nie da się tego uniknąć, a ja w unikaniu tego typu sytuacji byłem niestety zawsze bardzo słaby (śmiech). Urazy to część tego zawodu, można usiąść i płakać albo zakasać rękawy i być w klubie przed wszystkimi i pracować, rehabilitować się po urazie lub stosować prewencję, aby zminimalizować ryzyko powstawania kolejnych. Nic więcej nie da się zrobić. Nigdy nie ma 100% pewności, że wszystko będzie ok.
– Jestem pewny, że najpiękniejszym wspomnieniem pozostanie na zawsze ten ostatni mecz, poza tym jest mnóstwo fajnych wspomnień, ale związanych zazwyczaj z mało istotnymi błahymi rzeczami, które wydarzyły się przez te wszystkie lata. Bardzo będzie mi brakować takiej codzienności i ludzi do których zdążyłem się przyzwyczaić. Chyba nie ma takiej rzeczy, którą bym wymazał, bo nawet te najgorsze chwile takie jak kontuzje, porażki, zwątpienia, jednak czegoś mnie nauczyły, dzięki nim byłem bogatszy o nowe doświadczenia, które teraz są dla mnie bezcenne.
– No właśnie w Chrobrym nie było nikogo, kto by mi towarzyszył cały czas przez te wszystkie lata. Jest kilku zawodników, z którymi miałem lub mam nadal bardzo dobry kontakt : Mati Machaj, Robert Mandrysz, Krzysztof Ziemniak, Kamil Sylwestrzak, Michał Ilków-Gołąb. Ale patrząc na całokształt, osoby z którymi tak naprawdę zaczynałem swoją przygodę z piłką i, które towarzyszą mi i wspierają mnie do tej pory, to trójka moich przyjaciół jeszcze z Oleśnicy: Damian Knysak, Jarosław Musiałek i Tomek Kunysz. Dziękuje im za to z całego serca.
– Nie zdecydowałem się na transfer, ponieważ nigdy nie miałem żadnej propozycji, aby przenieść się gdzie indziej, nie miałem też nigdy menadżera, który szukałby dla mnie innego klubu. No i oczywiście Głogów to piękne miejsce. Nie lubię dużych miast, a Głogów jest idealny, ma wszystko czego potrzeba do życia i wszędzie można dojść na piechotę. Tutaj urodziła się moja córka, to tutaj spędziłem większość swojego dorosłego życia. Mam i zawsze będą miał ogromny sentyment do tego miejsca.
– Tak jak mówiłem wcześniej, nie zmieniłbym nic. W Oleśnicy spotkałem wielu wspaniałych ludzi, od których wiele się nauczyłem i z którymi doświadczyłem na boisku i poza nim wspaniałych chwil, których nie chciałbym zamienić na nic innego.
– Oczywiście, że się interesuje, w Pogoni grali i nadal grają zawodnicy, z którymi dzieliłem szatnie i których dobrze znam. Jeszcze niedawno byli tu moi bracia(Filip i Adam przyp.red.). Bardzo smutne jest, że taki klub jak Pogoń Oleśnica jest teraz w A klasie.
Co do wychowanków…teraz jest tak, że jak trafi się jakiś zdolny dzieciak to bardzo szybko jest wyłapywany przez większe kluby z regionu i zazwyczaj już w młodym wieku przenosi się to większej akademii lub jest przez nią stale monitorowany. Póki seniorska drużyna nie będzie grała na odpowiednio wysokim poziomie to żaden z młodych obiecujących talentów nie będzie chciał zostać w Oleśnicy. Nie będzie tak, że zadebiutuje w seniorach w Pogoni i dopiero z tego miejsca pójdzie gdzieś wyżej. Oczywiście mogą się zdarzyć wyjątki, ale to dalej będzie wyjątek od reguły a nie reguła. Kiedy grałem w dziecięcych i młodzieżowych zespołach Pogoni Oleśnica i przychodziłem na mecze pierwszej drużyny seniorów, to marzyłem o tym, żeby kiedyś zagrać w tej drużynie. Wtedy była w Oleśnicy 3 liga. Nie chce mi się wierzyć, żeby teraz jakiś młody chłopak marzył o grze w seniorach w Pogoni Oleśnica, nie mówię o tym że nie chcą, ale czy o tym marzą – bardzo wątpię.
I tutaj jest problem, bo zdolnych dzieciaków w Oleśnicy, którzy zagrają pewnie i w lepszych klubach i lepszej lidze, na pewno nie brakuje. Tylko czy będą to „pełnoprawni” wychowankowie Pogoni, ludzie którzy utożsamiają się z klubem, którzy swoje pierwsze doświadczenia będą zbierali właśnie na boisku w Oleśnicy?
– Kończę budowę domu w Namysłowie więc w tym roku wakacje spędzę właśnie tam, raczej za bardzo nie wypocznę (śmiech). Przyszłość na pewno w jakiś sposób będzie powiązana z piłką, kto już raz zaczął ten już do końca życia będzie w ten czy inny sposób związany z tym sportem.
– Jeśli tylko selekcjonerowi uda się z tych wszystkich ludzi zrobić zespół i poukładać pewne sprawy wewnątrz drużyny to z wielką nadzieja liczę na jakąś niespodziankę.
– Tak, nie było większych kontrowersji, arbiter wiedział że my kończymy, my wiedzieliśmy, że on kończy więc nawet jak pojawiły się jakieś „różnice w ocenie sytuacji” to byliśmy dla siebie nawzajem bardzo wyrozumiali(śmiech). Między innymi dzięki niemu jak i piłkarzom Zagłębia Sosnowiec mecz odbył się w naprawdę bardzo przyjaznej atmosferze.
– Dziękuje bardzo za zaproszenie!
fot. Łukasz Jaremkiewicz