Kilkadziesiąt osób pojawiło się na spotkaniu, którego inicjatorami byli przyjaciele Mirosława Mularczyka – Marek Kamaszyło i Tomasz Idziorek. – Chcemy wspomnieć Mirka, porozmawiać o nim w luźnej atmosferze i zapewnić, że pamięć o nim nie zginie – mówił Tomasz Idziorek.
Po prezentacji fotograficznej, na którą złożyły się zdjęcia z prywatnego życia nauczyciela i byłego piłkarza oraz fotografie dokumentującego jego sportową aktywność, przyszła kolej na wspomnienia. – Mirka znałem od czwartej klasy szkoły podstawowej. Wtedy zacząłem go uczyć. Był świetnym biegaczem, grał w piłkę nożną, koszykówkę, w ręczną. Później zostaliśmy kolegami z pracy – mówił Adam Kwaczyński, wieloletni nauczyciel wychowania fizycznego w Szkole Podstawowej nr 1. – W przerwie rozmawiałem z jego córkami, Olą i Julią, wiem, że charakterne są jak Miro i z pewnością jeszcze wiele dobrego o nich usłyszymy.
-Ciężko myśleć, że fizycznie Mirka nie ma z nami, on był częścią rodziny, którą tworzyliśmy jako koledzy z pracy – mówił Tomasz Banaszak, także uczący w SP 1. Podkreślał on pracowitość nieżyjącego kolegi. – Ciężko to nawet opisać. Zawsze był chętny do pomocy, zaangażowany na 200-300 procent. Miał to coś, zarażał chęcią działania. Także, jako nauczyciel. Młodzież do niego lgnęła. Swoją pracą dawał przykład, ale przede wszystkim doceniał uczniów. I to nie tylko tych najzdolniejszych – podkreślał pan Tomasz.
Mirosław Mularczyk działał także w Olsensium, a z nimi współpracuje stowarzyszenie ułanów jazłowieckicj. – Cieszę się, że kilka lat temu poznałem Mirka i całą ekipę Olsensium – mówił Janusz Gałązka, jeden z ułanów, którzy jeździli w pociągu repatriantów. Pan Janusz wspominał słynne grochówki, które Mirek serwował pasażerom pociągu. – Był zwykłym, normalnym człowiekiem, z którym można było porozmawiać o wszystkim – mówił.