Wyruszyli w piątek ze Smolnej. W sobotę będą w Grzybowie niedaleko Kołobrzegu. Robert Karbowniczak i Michal Dardziński pokonują tę trasę konno dla małego Antosia, który cierpi na rzadką chorobę.
– Dzisiaj szósty dzień naszej wyprawy – mówi w rozmowie z OlesnicaInfo.pl Robert Karbowniczak. – Pogodę ma my super, idzie się nam świetnie. Jesteśmy w dobrej formie. I my, i zwierzęta.
Jeźdźcy pokonali już 340 kilometrów. W planie było, że dotrą nad Bałtyk po przejechaniu 450 kilometrów. – Niestety, trasa nam się wydłużyła o co najmniej 100-150 kilometrów – przyznaje pan Robert. – Już w drodze okazało się, że GPS nie sprawdza się w naszej podróży. Sygnał się przerywa, więc zdarza się, że zmieniamy trasę i nadrabiamy kilometrów. Dodatkowo podczas trzech pierwszych dni deszcz zalał nam wszystkie mapy.
Teraz każdy kolejny dzień podróży panowie planują wieczorem. – Już wtedy, gdy mamy dach nad głową – mówi pan Robert, który przyznaje, że czasem decyzja o tym, gdzie spędzą noc zapada w ostatniej chwili. – Bywa, że ktoś się zgłasza lub wsparcia w poszukiwaniu noclegu udzielają nam nasze rodziny – mówi. – My nie jesteśmy w stanie w drodze sami sobie znaleźć noclegi.
Nasz rozmówca mówi też o sympatycznych spotkaniach. – Większość osób, które spotykamy na naszej drodze podchodzi do nas bardzo serdecznie. Zdarza się, że dojeżdżają do nas na trasę, częstując jedzeniem – uśmiecha się.
Jeźdźcy są w trasie od około 8 rano. – Wstajemy o 6, ale te pierwsze godziny to czas na przygotowanie się, na śniadanie nasze i koni – opowiada. – Pierwsze kilometry pokonujemy pieszo. Potem kłusem przemierzamy kolejne kilometry. Na przerwę zatrzymujemy się około 13 lub 14. Przez około półtorej godziny mamy czas na odpoczynek, na obiad, na owies dla zwierząt. Z trasy schodzimy około 19 lub 20.
Czego życzyć im na ostatniej prostej? – Wytrwałości i ładnej pogody – odpowiada na nasze pytanie Robert Karbowniczak.