Ligota Wielka lepi pierogi i zbiera dary dla powodzian z Żelazna
Pierwszy, spontaniczny wyjazd, miał miejsce już w niedzielę. Grupka mieszkańców z Markiem Drozdem na czele ruszyła z pomocą w okolice Kłodzka. Dziś, gdy wiedzą, czego mieszkańcom Żelazna najbardziej brakuje, mobilizują się i wyruszają ponownie.
– Podczas poprzedniej powodzi nie było mnie stać, żeby pomóc innym – mówi szczerze Marek Drozd z Ligoty Wielkiej. – Teraz, gdy dzieci są już dorosłe, pomagam, jak potrafię najlepiej.

W minioną niedzielę pan Marek i kilka innych osób pojechało do Żelazna. – Chcieliśmy udać się do mniejszej miejscowości, bo wiedzieliśmy, że większa pomoc w pierwszej kolejności pójdzie do miasta – opowiada. – Udało mi się skontaktować z jedną z tamtejszych pań radnych. Ona dała mi namiar do sołtysa i tak dotarliśmy do Żelazna. Do czwartku ta wieś była odcięta od świata. Dopiero pod koniec tygodnia zaczęło tam docierać wojsko, a potem wolontariusze.
W powodzi ucierpiała dolna część tej miejscowości. – Tym ludziom potrzeba wszystkiego – mówi Marek Drozd. – Teraz, gdy widzieliśmy, jak to wygląda, rozmawialiśmy z nimi, wiemy, co zawieźć.

Do Żelazna pojadą w sobotę środki czystości, latarki, wkłady do zniczy (we wsi nadal nie ma prądu), gumowe rękawice, karma dla zwierząt, długie zapalniczki. Do jutra (piątek) trwa zbiórka tych przedmiotów w świetlicy. Można je dostarczać od godziny 15 do wieczora, bo i dziś, i jutro w świetlicy mieszkańcy przygotowują pierogi dla mieszkańców Żelazna i wolontariuszy, którzy im pomagają.
– Ci ludzie nie mają, jak sobie ugotować, nie jedzą nic ciepłego – wyjaśnia Marek Drozd. – Trzeba też nakarmić wolontariuszy. Tylko w tamten weekend do Żelazna dotarło 1400 osób.

W czwartek od rana w ligockiej świetlicy trwa produkcja pierogów. Jest plan, by do Żelazna pojechało ich aż trzy tysiące. Mieszkańcy przygotowują je na zmiany. Są starsze panie, młode dziewczyny, chłopcy. Każda para rąk jest na wagę złota, bo czas goni. Jeszcze jutro do świetlicy można też dostarczać ciasto. – Jeśli ktoś ma ochotę upiec i przekazać je powodzianom chętnie przyjmiemy. Można też zrobić pierogi w domu a my je zawieziemy do Żelazna – mówi Justyna Batog, radna i sołtyska, która wraz z Markiem Drozdem koordynuje akcję pomocy.
