REKLAMA

Poseł Arkadiusz Sikora: Walczymy o silne państwo

Katarzyna Kijakowska | Katarzyna Kijakowska
Poseł Arkadiusz Sikora: Walczymy o silne państwo
REKLAMA

O pierwszych tygodniach pracy w Sejmie, planach Lewicy, ale też o wyborach samorządowych i oleśnickim zamku rozmawiamy z posłem Nowej Lewicy Arkadiuszem Sikorą

Jak 15 października zmieniło się życie Arkadiusza Sikory?

Do tej pory funkcjonowałem w polityce głównie na Dolnym Śląsku, tak więc mogę powiedzieć, że 15 października moje życie wywróciło się do góry nogami (śmiech). Mówiąc poważnie, od wyborów nie ma praktycznie tygodnia, żebym nie musiał jechać do Warszawy na 3 lub 4 dni. Czeka tam na mnie praca w Sejmie, ale są też prace w komisjach. Jestem wiceprzewodniczącym komisji gospodarki i rozwoju, pracuję w komisji ds. Unii Europejskiej oraz administracji i spraw wewnętrznych. Nasze działania są bardzo intensywne, bo przez dwa ostatnie miesiące przed wyborami Prawo i Sprawiedliwość praktycznie nie zajmowało się rządzeniem. Zaległości jest bardzo dużo. m.in. w relacjach z Unią Europejską. Z państwa, które w ostatnich latach walczyło z Unią chcemy uczynić Polskę jej najważniejszym partnerem politycznym. Nasze relacje muszą być oparte na zaufaniu i współpracy, a nie na rywalizacji i nieufności. Na szczęście premier Donald Tusk ma bardzo dobre relacje, jeszcze z czasów swojej aktywności w UE, więc mamy nadzieję, że nasze wzajemne stosunki będą się poprawiały. Chcemy, by Polska odgrywała w Unii jedną z kluczowych ról, a im silniejsza Unia Europejska, tym silniejsza Polska.

Od pierwszego dnia po wyborach sytuacja polityczna w Polsce jest bardzo napięta. Jak widzi Pan ją ze swojej perspektywy?

Bezsprzeczne jest, że ani prezydent, ani PiS nie chcieli oddać nam władzy. Procedury jej przejęcia zostały przez prezydenta Andrzeja Dudę wydłużone maksymalnie, a szansę na stworzenie rządu otrzymaliśmy w ostatnim możliwym momencie. Wszystkie te działania miały na celu to, byśmy nie złożyli na czas projektu budżetu państwa na 2024 rok, co umożliwiłoby prezydentowi rozpisanie kolejnych wyborów. Teraz mierzymy się z tym, co zastaliśmy w ministerstwach i jego agendach. Zatrważający jest nie tylko rozmiar zawłaszczenia Polski przez partyjnych aparatczyków, ale też mnóstwo zaniechań i decyzji podejmowanych wbrew prawu.

Opinia publiczna żyła ostatnio sprawami posła Brauna, czy też byłych posłów Wąsika i Kamińskiego – jak wpływają one na funkcjonowanie parlamentu?

To również były działania zmierzające do tego, by utrudnić nam prace nad budżetem. Tak samo, jak zapowiadana przez PiS manifestacja w Warszawie, która była wymierzona w paraliż prac Sejmu. Gdyby posiedzenie nie zostało przesunięte na inny termin, tłumy mogłyby wejść do parlamentu. Z podobnymi scenami mieliśmy do czynienia w USA po przegranej Donalda Trumpa. Uważam, że w stosunku do wszystkich, których celem jest destabilizacja państwa, należy wyciągnąć daleko idące konsekwencje. Odniosę się tu do słów prezesa Kaczyńskiego sprzed kilku dni. Powiedział on, że tak naprawdę nie ma w Polsce parlamentu i jedyną osobą uprawnioną do podejmowania decyzji w kraju jest prezydent. Ta wypowiedź to nic innego jak podjudzanie społeczeństwa do anarchii. Nie wiem, czym takie słowa są podyktowane? Czy jest to już demencja prezesa Kaczyńskiego, czy są to celowo rzucane słowa, które mają podpalić Polskę? Na pewno nie można być wobec nich obojętnym.

Wicemarszałek Czarzasty często podkreśla wsparcie dla marszałka Szymona Hołowni. Podoba się Panu „styl” prowadzenia obrad przez Hołownię?

Na pewno nie zazdroszczę marszałkowi Hołowni tego, jakie stanowisko piastuje. To bardzo trudna rola. Nieparlamentarne działania, które prezentuje dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość nigdy wcześniej nie miały miejsca, dlatego wszyscy stoimy murem za marszałkiem Hołownią, trzymamy za niego kciuki i będziemy chcieli mu pomóc w tym, by Sejm zachował swoją powagę i by PiS nie doprowadziło do paraliżu parlamentu.

Czy patrząc na to wszystko, co dziś dzieje się w Sejmie, jest jeszcze szansa, by wrócić do szacunku w polityce?

Cały czas do tego zmierzamy, dlatego musimy być bardzo kategoryczni w stosunku do osób, które podważają powagę Sejmu. Wrócę do bulwersującego incydentu z udziałem posła Brauna, który swoim zachowaniem spowodował, że świat spojrzał na Polskę, jako na kraj ksenofobów i rasistów. Kolejna sytuacja to wspomniana już przeze mnie sprawa Wąsika, Kamińskiego i zachowania prezydenta Dudy, który chyba zapomniał, że prawo trzeba szanować. Nie ma naszej zgody na stosowanie podwójnych standardów. Trzeba przywracać normalność na każdym poziomie funkcjonowania państwa.

Lewica weszła do rządu będzie więc realizować swój program. Na których jego zapisach zależy Panu najbardziej?

Zaczęliśmy od przywracania godności nauczycielom i pracownikom budżetówki, podwyższając im wynagrodzenia. Dla nas bardzo ważne jest, by przywrócić autorytet tych zawodów, bo słabe struktury państwa to słabe państwo. Cieszy mnie planowana na ten rok podwójna waloryzacja rent i emerytur w razie inflacji wyższej niż 5 proc., a także wprowadzenie tzw. renty wdowiej, która jest naszym sztandarowym lewicowym projektem. Mam zapewnienie od ministry rodziny, pracy i polityki społecznej Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, że ten projekt wejdzie w życie jesienią. Priorytetem jest dla nas także bezpieczeństwo kraju. Musimy powrócić do dobrych relacji z Ukrainą, bo to najbliższy sąsiad Polski, bufor między nami a Rosją. Ostatnie miesiące rządów PiS wykorzystało na dzielenie społeczeństwa sprawą ukraińską. To trzeba naprawić.

Ale mamy też zdestabilizowane finanse publiczne. Dzisiaj 40 procent środków publicznych zostało wypchnięte poza kontrolę Sejmu do różnego rodzaju fundacji czy agencji. Ciągle szukamy trupów w szafie i się na nie natykamy. Mamy jednak świadomość, że audyty na każdym poziomie to konieczność. Do Sejmu kandydowałem z okręgu jeleniogórsko-legnickiego, tak więc zajmuję się też problemami tej części naszego regionu. Jednym z nich jest spółka KGHM, która była w ostatnim czasie fatalnie zarządzana i upolityczniona. Prezesem KGHM jest obecnie człowiek, który wcześniej był prezesem Poczty Polskiej i to on organizował tzw. wybory kopertowe. Dziś ta sama osoba zarządza jedną z najbardziej strategicznych firm na Dolnym Śląsku. Zmiany są konieczne i wiem, że są zaplanowane na połowę lutego. Zajmuje mnie też problem śmieci zwożonych na Dolny Śląsk. Tajemnicą poliszynela jest, że politycy PiS odnosili się przychylnie do tych nielegalnych procederów. Musimy to powstrzymać.

Z kim Lewica pójdzie po władzę w wyborach samorządowych 7 kwietnia?

Lewica do wyborów idzie sama. W części gmin i powiatów będzie wystawiać samodzielnie swoich kandydatów, a w części będziemy współtworzyć lokalne komitety. Na lewicy jest duża autonomia, jeśli chodzi o wybory do powiatów czy rad gmin, bo wychodzimy z założenia, że chodnik w Oleśnicy lepiej widać właśnie z Oleśnicy, a nie z Warszawy. Właśnie o to chodzi w wyborach samorządowych.

Dodam, że mamy wiele sygnałów od samorządowców podpowiadających, w którą stronę powinna pójść w Polsce samorządność. Na pewno nie może być mowy o centralnym sterowaniu. Były samorządy, które dostawały pieniądze od władzy i takie, które środków nie otrzymywały, bo były „politycznie niepoprawne”. Chcemy przywrócić normalne relacje między rządem a samorządem. Muszą obowiązywać czytelne zasady oparte na merytoryce, a nie na politycznych układach.

Jednym z tematów rozgrzewających lokalnie opinię publiczną jest oleśnicki zamek. Jakie jest Pana spojrzenie na przyszłość tego obiektu?

Trudno mi jest ocenić samo zarządzanie zamkiem, ale słyszę z różnych stron, że wymagane są ruchy, które pozwolą na bardziej dynamiczne kierowanie obiektem. Chodzi o większe znaczenie zamku dla Oleśnicy i regionu. To, że ma on wielki potencjał turystyczny wszyscy wiemy. Pytanie, czy wiemy, w jaki sposób to wykorzystać. Warunki, jakie oferuje oleśnicki zamek podopiecznym Ochotniczych Hufców Pracy nie są najlepsze. Młodzież potrzebuje wygodniejszego, nowocześniejszego obiektu. Rozmawiałem na ten temat ostatnio w Ministerstwie Pracy, Rodziny i Polityki Społecznej, gdzie uzyskałem informację, że ministerstwo jest otwarte na wszelkie propozycje dotyczące rozwoju i funkcjonowania zamku oraz samego OHP. Być może trzeba się zastanowić, czy dalsza obecność Hufców Pracy w zamku ma sens, czy nie lepiej wyprowadzić ośrodek poza zamek, a jego samego dostosować pod turystów i na przykład pod instytucję kultury.

Wiem, że do tej pory nie było takich rozmów, nad czym ubolewam. Jeśli my o zamek nie zadbamy, nie wyjdziemy z konkretną inicjatywą, nikt inny tego za nas nie zrobi. Pytanie, czy mieszkańcy  tego chcą, czy nie. Kilka lat temu wspominałem, że moim pomysłem na Oleśnicę jest doprowadzenie do utworzenia w zamku centrum kulturalno-turystycznego. Moim zdaniem potencjał zamku jest ogromny, a ja zrobię wiele, by pomóc wyjść z tego marazmu, pozyskać środki na remonty i uczynić obiekt wizytówką miasta, w którym mieszkam. 

Czy zamierza Pan uruchomić biuro poselskie w Oleśnicy?

Na Dolnym Śląsku będę miał prawdopodobnie 21 biur poselskich. Kilka już otworzyłem. Będę miał też biuro w Oleśnicy. Uruchomię je w najbliższych tygodniach.

I już na koniec: Odnalazł się Pan już w meandrach polskiego parlamentu?

Ta dynamika Sejmu, która miała miejsce do tej pory spowodowała, że przeszedłem bardzo szybki kurs poznania Sejmu i czuję się już prawie, jak doświadczony polityk (uśmiech).

Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA