Kobiety, ruszajcie do lokalnej polityki
Choć kampania wyborcza jeszcze się nie rozpoczęła w powietrzu czuć już atmosferę wyścigu po władzę.
Pierwsi politycy prawicy, od Beaty Kempy po Annę Zalewską, pojawili się na styczniowym opłatku oleśnickiego PiS. Wizytę złożył w Oleśnicy także lider Lewicy Włodzimierz Czarzasty. Myślę, że najgoręcej zrobi się wiosną, a podczas sierpniowych dożynek będziemy mieć prawdziwy wysyp kandydatów, którzy będą przypominać o sobie wyborcom, przedstawiając im długą listę obietnic. Przy okazji politycznych wyborów, także z racji tego, że od lat obserwuję lokalną politykę, no i jestem kobietą, naszła mnie refleksja obecności przedstawicielek piękniejszej płci w życiu politycznym. O ile w tzw. dużej polityce kobiety coraz częściej piastują wysokie stanowiska, o tyle w polityce lokalnej nadal czuję niedosyt. Jest lepiej niż kilka lat temu, gdy kobiety w radach gmin można było policzyć na palcach jednej ręki, ale jeszcze nie tak dobrze, jakby mogło być.
Pomyślałam o tym, będąc na jednym czy drugim spotkaniu zorganizowanym z okazji oddania do użytku nowej drogi. Na wielu z nich byłam jedyną kobietą. Byli panowie burmistrzowie, starostwie, byli radni, a pań – albo jak na lekarstwo, albo wcale. Tak wiem, mamy w Oleśnicy panią wiceburmistrz, kobieta jest zastępczynią burmistrza Sycowa, wicewójtem Dziadowej Kłody też jest kobieta. Żadna z pań nie objęła jednak jeszcze w naszym powiecie tej najważniejszej funkcji. Nie piastowała stanowiska burmistrza, wójta, czy starosty. Czy to znaczy, że nie ma w naszym powiecie kobiet inteligentnych i wykształconych? Oczywiście, że są. Często brakuje im jednak determinacji, a czasem także odwagi i przebojowości. Jestem pewna, że rządy kobiet nie byłyby gorsze. Ba, w wielu kwestiach wyprzedziłyby panów swoim podejściem i talentem do zjednywania sobie ludzi.