REKLAMA

Żyje dzięki przeszczepowi. Teraz apeluje: Nie zabierajcie do grobu swoich narządów

KK | KK
Żyje dzięki przeszczepowi. Teraz apeluje: Nie zabierajcie do grobu swoich narządów
REKLAMA

Wraz z nowymi płucami Jacek Sadowski otrzymał też nowe życie

Jacek Sadowski choruje na tracheobronchomegalię, czyli patologiczne poszerzenie dróg oddechowych. Choroba zniszczyła mu płuca, ale z pomocą przyszli lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. W kwietniu 2023 roku przeprowadzili pomyślnie transplantację obu płuc u chorego, a w pionierskim zabiegu pomogła technika druku 3D. To był drugi taki zabieg na świecie. – Przed przeszczepem to była tragedia, mało chodziłem, mało funkcjonowałem. Siedziałem w domu pod tlenem 24 godziny, respirator na noc – opowiada pacjent.

Trudna diagnoza

Pierwsza informacja o chorobie pojawiła się w 2009 roku po tomografii klatki piersiowej, ale wtedy jeszcze Jacek Sadowski funkcjonował normalnie. – Lekarze nic nie mówili o chorobie, jak bardzo jest poważna i z czym się wiąże – opowiada mężczyzna. – W 2011 roku przeszedłem bezobjawowe zapalenie płuc, po których został dość męczący kaszel. Zgłosiłem się do szpitala w Kaliszu, a tam została potwierdzona choroba – tracheobrochomegalia. – Do 2014 roku funkcjonowałem normalnie, grałem w piłkę, pracowałem, byłem aktywny jak każdy mój rówieśnik – opowiada pan Jacek. – Jesień 2014 roku zaczęła się u mnie od zapalenia płuc i oskrzeli, na przemian. Kończyłem branie jednego antybiotyku, zaczynał się kolejny. Pan Jacek nie miał już odporności i zwykłe wyjście na zewnątrz i spędzenie trochę czasu na zimnym powietrzu kończyło się braniem antybiotyku.
Podczas kolejnego pobytu w szpitalu pan Jacek dowiedział się, na czym polega jego choroba.

– Usłyszałem, że mam poszerzoną tchawicę, że choroba jest niezwykle rzadka, niecałe 100 przypadków na świecie, prawdopodobnie jestem sam w Polsce – opowiada. – Bez przeszczepu płuc lekarze dawali mi maksymalnie 10 lat życia.

W kwietniu 2020 roku pan Jacek został zakwalifikowany na przeszczep. – Na telefon czekałem do marca ubiegłego roku, choć w międzyczasie miałem cztery informacje, że jest dawca, ale za każdym razem okazywało się że nie ma 100% zgodności. 1.03.2023 r. po godzinie 17 dostałem piąty telefon, który okazał się tym szczęśliwym dla mnie – mówi wzruszony.

Podpisujcie zgodę

Operacja była obciążona wysokim ryzykiem, ale powiodła się.
– Po zabiegu rehabilitanci stanęli na wysokości zadania – mówi. – Były codziennie ćwiczenia oddechowe, krótkie spacery po sali, później wyjście na korytarz, na schody, na podwórko Codzienne ćwiczenia, aby jak najszybciej uaktywnić pracę płuc i odbudować mięśnie, które miałem bardzo słabe gdyż byłem już pacjentem łóżkowym, mało chodziłem i one mi zanikały. Pan Jacek nie wie, komu zawdzięcza płuca.

– W Polsce nie ma możliwości dowiedzieć się tego, kto był dawcą. Czy był to mężczyzna, czy kobieta, z jakiej części kraju pochodził – mówi i apeluje: – Nie zabierajcie swoich narządów po śmierci – mówi. – Dzięki wam ktoś może żyć, możecie nawet uratować siedem ludzkich istnień. Podpiszcie zgody na pobranie, lub powiadomcie swoich bliskich, że wyrażacie zgodę. 

Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA