TYLKO U NAS. Wożą dary prosto do ukraińskich szpitali. Relacje z ostatniej wyprawy do okupowanej Ukrainy
Marek Bartosiewicz relacjonuje specjalnie dla nas swoją ostatnią wyprawę do Ukrainy. Bezpośrednio do tamtejszych szpitali trafiły między innymi potrzebne leki.
– Do Ukrainy jeździmy zwykle w weekend. W piątek wieczorem kolejny spakowaliśmy samochód – opowiada Marek Bartosiewicz z oleśnickiego koła Polski 2050. – Tym razem ładunek był bardzo duży, z trudem ułożyliśmy w busie ponad 70 dużych kartonów i lodówki, w których transportowane były preparaty wymagające specjalnych warunków przewożenia. W większości materiały medyczne podarowane nam były przez mieszkańców Oleśnicy i okolic. Od Polonii z hrabstwa Kerry w Irlandii dotarła ciężarówka w 1/3 wypakowana zaopatrzeniem medycznym.
– Innym naszym kanałem wszystko dostarczyliśmy do szpitala we Lwowie. Spore ilości medykamentów pochodziło z Belgii, tę część „ogarnia” nasz oleśnicki ROM. Oni zajmują się wszystkim. Od gromadzenia darów w Belgii po dostawę do Oleśnicy – opowiada nasz rozmówca. – Pracownicy firmy ROM z Belgii zebrali środki finansowe, a my ponownie zakupiliśmy w ich imieniu trudno dostępne preparaty dla ukraińskiego szpitala wojskowego. W zasadzie dostarczyliśmy bezpośrednio do trzech szpitali na zachodzie Ukrainy.
Jest coraz gorzej
– Do naszych ukraińskich przyjaciół należy bezpieczny transport we wcześniej wskazane miejsca i robią to dobrze – mówi pan Marek, przyznając, że warunki w Ukrainie pogorszyły się, wymagają jeszcze większego wsparcia, szpitale wojskowe zmieniły lokalizacje i są, że tak powiem „gdzieś” schowane. – Jedna z oleśnickich firm zakupiła sporą ilość sprzętu technicznego, sprzętu wsparcia pola walki dla żołnierzy – podkreśla Bartosiewicz. – Wieloosobowy oddział otrzymał wszystko, co zamówił. Moim zadaniem było dostarczenie we wskazane miejsce – i tak też zrobiliśmy. Wszystko działa idealnie.
Lwów ostrzelany
– Gdy na Lwów w sobotnie popołudnie spadły pociski byliśmy jeszcze po ukraińskiej stronie – mówi Marek Bartosiewicz, który, choć przyznaje, że jest to dla niego duże życiowe doświadczenie, nie zamierza rezygnować z pomocy Ukraińcom. – Kolejny ładunek z Belgii dotarł do Oleśnicy. 150 śpiworów spakowane dla wojska i chyba jutro przyjadą medykamenty – mówi. – Będziemy dostarczać bezpośrednio dla Ukraińców. Jest ryzyko, ale jest też pewność, że wszystko trafia dokładnie tam, gdzie życzy sobie darczyńca.