REKLAMA

Oleśniczanin, po ataku pana młodego, trafił z wesela na OIOM. „Interwencja” telewizji Polsat

Red | Red
Oleśniczanin, po ataku pana młodego, trafił z wesela na OIOM. „Interwencja” telewizji Polsat
Bierutów - Jan Śliwka z poprawin wesela w Bierutowie trafił na intensywną trapię. Pamięta tylko, że został celowo uderzony. Obrażenia były ogromne
REKLAMA

45-letni Jan Śliwka z poprawin wesela w Bierutowie trafił wprost na intensywną trapię. Pamięta tylko, że został celowo uderzony głową przez pana młodego, a upadając rozbił ją jeszcze o murek. Jednak rozległość jego obrażeń wskazuje, że później mogło stać się coś jeszcze. Według lekarzy pan Jan miał minimalne szanse na przeżycie. Pan młody nie został w tej sprawie przesłuchany. Reportaż o panu Janie wyemitowała telewizja Polsat w programie „Interwencja”.

Pan Jan Śliwka ma 45 lat. Mieszka w Oleśnicy. W lipcu ubiegłego roku wybrał się wraz z żoną na wesele. – Ja nie piłam, bo jestem osobą niepijącą. Mąż wódki nie ruszył, ale piwa na pewno – opowiada pani Grażyna, żona pana Jana.

– Tam były narkotyki. Pan młody, brat jego i tam kilka jeszcze innych osób zachowywały się w sposób bardzo agresywny, biegały, tak no… nienaturalnie. Nienaturalnie, jak na zachowanie po alkoholu – mówi Piotr Śliwka, brat pana Jana.

– Narkotyków nie było na pewno. Ja nigdy nie widziałem, żeby zięć takie rzeczy robił – zapewnia ojciec panny młodej.

Około dziewiętnastej pani Grażyna wraca do domu. Pan Jan zostaje dłużej. Zabawa powoli ma się już ku końcowi. Mimo to, pan Jan postanawia jednak wypić jeszcze kolejne piwo. Idzie więc na zaplecze. Potem wszystko dzieje się błyskawicznie. – Tam ktoś do góry sobie kładł szampany, winka jakieś, coś, tak jakby on sobie ten alkohol odkładał. Ja z tej kanciapki jeszcze nie wyszedłem, z tego zaplecza, z tego kantorka, jak to wszystko runęło na ziemię. I tylko słyszę, jak kelnerka krzyczy: o Boże, co tam się stało – wspomina w programie „Interwencja” Jan Śliwka. – Gdzieś jakieś butelki poleciały, kelnerka narobiła krzyku, że ktoś coś kradnie i panów poniosły emocje – komentuje, to co stało się chwilę później Piotr Śliwka, brat pana Jana.

Dostałem i upadłem na murek

– Poczułem tylko, że dostałem z główki i upadłem tyłem głowy na murek. To pan młody, tak do mnie wtedy podleciał i tak mnie z głowy pociągnął – dodaje w reportażu pan Jan, którego z poprawin zabiera karetka. Mężczyzna trafia na oddział intensywnej terapii. Ma rozległe obrażenia głowy. Przechodzi trepanację czaszki. Przez kilka następnych dni pozostaje w śpiączce farmakologicznej. – Lekarz nam powiedział, że 1 proc. życia mu tylko daje, żeby po prostu iść, pożegnać się, bo… nie przeżyje. Pogotowie nie zawiadomiło policji. To dla mnie niezrozumiałe jest. Bo przy każdym pobiciu policja jest. Dlaczego policji tu nie było? – dziwi się Aniela Śliwka, matka pana Jana.

– Pęknięcie czaszki, pęknięcie żuchwy i pęknięcie czaszki w innym miejscu – wylicza obrażania brata Piotr Śliwka i dodaje, że według niego nie mogły one powstać od jednego uderzenia.

– Wracając ze szpitala kontaktowałem się z mamą pani młodej, pierwsza wersja była taka, że brat upadł i się uderzył. Powiedziałem jej oficjalnie, że nie wierzę w to, bo ślady świadczą o pobiciu i to takim mocnym. Wycierali szmatą mokrą bratu twarz, żeby nic nie wskazywało na pobicie, bo tam krew była, z uszu leciała ta krew. Lekarka stwierdziła w rozmowie, że kiedy przyjechała, osoby na miejscu stwierdziły, że w ogóle nie znały brata, że to jest jakaś obca osoba, która pijana się przewróciła – wspomina Piotr Śliwka.

Powiadomiono policję

Dwa dni po zdarzeniu, brat pana Jana powiadomił o wszystkim policję. Śledczy pojawili się w szpitalu. Rozmawiali też z obsługą lokalu, w którym miały miejsce poprawiny. Mimo to nikogo nie zatrzymano. Nikomu nie przedstawiono żadnych zarzutów. – Mam dokument pokazujący, jakie były pierwsze działania podejmowane przez policję… Co ciekawe, na polecenie pani prokurator, policjanci odstąpili od czynności związanych z panem Mateuszem, czyli panem młodym. Jaki powód tego był, nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć, ale ta decyzja zaważyła na całym toku sprawy – mówi Piotr Śliwka.

– Są różne taktyki i techniki prowadzenia postępowań, tu już decyzję podjął referent sprawy, który określa, które czynności należy przeprowadzić na początku procesu, a które w jego dalszym toku – tłumaczy Maciej Zagożdżon z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Kilka dni po zdarzeniu państwo młodzi wyjechali na zagraniczne wakacje. Potem udali się do Niemiec, gdzie na stałe mieszkają. Pan młody do dziś nie został więc przesłuchany. W związku z tym w Sylwestra zeszłego roku śledztwo w sprawie pobicia… zostało zawieszone.

Pan Jan wybudził się ze śpiączki po prawie tygodniu. Miesiąc później wrócił do domu. Do dziś walczy jednak o powrót do zdrowia. Ma niedowład lewej strony ciała. Każdego dnia przechodzi żmudną rehabilitację. – Karą powinno być zadośćuczynienie finansowe dla brata, i zapewne jakiś wyrok więzienia -uważa Piotr Śliwka.

– Walczymy o godne życie, żebym nie musiała się zastanawiać, czy będzie stać nas na lekarza, na rehabilitację – tłumaczy Grażyna Śliwka.

– Nie jestem człowiekiem mściwym, nie o to chodzi. Ja nikomu źle nie życzę. Tylko chciałbym, żeby się na jeden dzień zamienili miejscami i siedli na tym wózku – mówi Jan Śliwka, ofiara pobicia.

„Interwencja”  telewizji Polsat

/źródło: Interwencja/Polsat/
Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA