Gorąca atmosfera i emocje na spotkaniu w przedszkolu Bajka w Międzyborzu. W tle konflikt w placówce
Dzisiaj w Przedszkolu Bajka w Międzyborzu odbyło się spotkanie władz gminy i dyrekcji placówki z rodzicami. Główny temat to sprawa, która w ostatnich dniach zbulwersowała opinię publiczną, czyli żywienie przedszkolaków.
Sanepid i wyniki poniedziałkowej kontroli w przedszkolu Bajka
– Rozpocznijmy od tematu, który i was, i mnie bardzo mocno zbulwersował, a więc od żywienia dzieci – rozpoczął burmistrz Międzyborza Jarosław Głowacki.
Zdjęcia przedstawiające posiłki międzyborskich przedszkolaków ukazały się w mediach społecznościowych w sobotę, a już w poniedziałek na miejscu pojawił się sanepid. – Poprosiliśmy o kontrolę i odbyła się ona niemal natychmiast – mówił burmistrz.
Co stwierdzili kontrolujący? M.in. fakt, że dzieci nie zawsze spożywały dwa posiłki mleczne w ciągu dnia, posiłki były przygotowywane w mało urozmaicony sposób, zbyt często trafiały do nich mrożonki, a jadłospisy układane chaotycznie, a w menu brakowało informacji o alergenach. – A estetyka przygotowywanych posiłków jest szczególnie ważna w przypadku dzieci, gdyż to właśnie w przedszkolu uczą się one nawyków żywieniowych – napisano w protokole.
– W żaden sposób nie stwierdzono, że istniało jakiekolwiek zagrożenie epidemiologiczne, czy też zagrożenie zatruciem zbiorowym – podkreślał Głowacki, który sam, dania zaprezentowane na zdjęciach w mediach społecznościowych, nazwał „niechlujnymi”. – Bez względu na to, kto i jak te zdjęcia zrobił trzeba przyznać, że te dania wyglądały paskudnie – podsumował burmistrz.
Kto jest winny? Rodzice mają pewność
Po wystąpieniu burmistrza rozpoczęto trwającą blisko dwie godziny dyskusję. Padło wiele gorzkich słów. Co ciekawe, rodzice nie kierowali ich ani do obsługi przedszkolnej kuchni, ani do pomocy nauczycieli, którzy odpowiadają za podawanie dań przedszkolakom. Największe pretensje mieli do obecnej na spotkaniu dyrektorki Małgorzaty Janickiej.
– Jak mogła pani nie wiedzieć wcześniej o tym, jakie posiłki jedzą nasze dzieci? Dlaczego pani nie reagowała? – dopytywali, podkreślając wielokrotnie, że to nie personel Bajki, ale sama szefowa ponosi całkowitą odpowiedzialność za tę sprawę.
– Już podczas wcześniejszego spotkania sugerowaliśmy, że jedno z dań było zbyt ostre, na co pani dyrektor odpowiedziała, że pani kucharce wysypał się do potrawy pieprz – mówiła jedna z mam, podkreślając: Do pani kucharki nie mam pretensji, bo nie wiadomo, jak z tym pieprzem było, ale to pani dyrektor nie powinna dopuścić do tego, by takie danie wyszło z kuchni.
– Ryba psuje się od głowy i o tym była mowa już nieraz – rzucił ktoś z sali.
– Tak to ja, jako dyrektor jestem odpowiedzialna za wszystko – przyznała Małgorzata Janicka. – Ale pięć, czy sześć potraw uwiecznionych na zdjęciu w taki, a nie inny sposób, nie może przesądzać o wszystkim.
Dyrektorka wielokrotnie podkreślała, że wciela program naprawczy, że teraz rodzice mogą codziennie oglądać zdjęcia dań na Facebooku. – Przepraszam, jeśli wcześniej tego nie zrobiłam – powiedziała.
„To ja zrobiłam te zdjęcia”
Także podczas dyskusji głos zabrała była nauczycielka przedszkola. – To ja jestem autorką zdjęć, które zostały opublikowane – oświadczyła nieoczekiwanie pani Aleksandra, która niedawno odeszła z międzyborskiego przedszkola. – Robiłam te zdjęcia, zastanawiając się, czy tak podane dzieciom dania to wypadek przy pracy, czy tak to zawsze wygląda – tłumaczyła była pracownica Bajki. – Dzisiaj cieszę się, że tak się stało, bo nie miałam pojęcia jak duża może być po ich upublicznieniu złość rodziców.
Bardzo emocjonujące wystąpienia miały także dwie inne pracownice Bajki. Główna szefowa przedszkolnej kuchni podkreślała, że od lat gotuje dla dzieci i zawsze robi to najlepiej, jak potrafi. – Nigdy nie zrobiłabym waszym dzieciom krzywdy – mówiła pani Agnieszka, podkreślając, że hejt, który na nią spadł postrzega, jako dużą niesprawiedliwość. – Gotujemy dzieciom świeże, urozmaicone posiłki, mamy dobre produkty – zapewniała, podkreślając, że nigdy nie zdarzyło się jej podać dzieciom zupę bez warzyw.
W podobnym tonie wypowiedziała się Dorota Konieczna, pomoc nauczyciela w jednej z grup. – Obiady przyjeżdżają do nas w termosach, a estetyczność posiłków zależy od tego, w jakim stanie dotrą one do nas z kuchni. Uważam, że wykonuję swoją pracę najlepiej jak umiem – mówiła, a jej wystąpienie rodzice nagrodzili oklaskami.
– Jesteście zbyt obciążeni obowiązkami. Mycie naczyń, sprzątanie, odprowadzanie dzieci na autobus, a przede wszystkim opieka nad dziećmi. To naprawdę dużo – mówili do pomocy nauczycieli rodzice.
Konflikt w placówce
Długa i gorąca dyskusja, która oscylowała głównie wokół żywienia dzieci, z pewnością tylko w pewnym stopniu uspokoiła rodziców. Uwydatniła natomiast narastający konflikt w placówce. Zarówno na linii rodzice-dyrektorka, jak i dyrektorka – część personelu. Dowodem na to może być fakt, że nie wszyscy obecni na spotkaniu pracownicy zdecydowali się publicznie zabrać głos. – Nikomu włos z głowy nie spadnie – zapewniał burmistrz i to właśnie na jego barkach spoczywa teraz ostateczne rozstrzygnięcie sporu. Jakie decyzje i czy w ogóle zapadną?