Galeria bardzo wskazana. Oleśniczanie chcą sieciowych sklepów w mieście
Temat galerii handlowej zawsze rozgrzewa oleśniczan do czerwoności. Z jednej strony mamy tych, którzy chcieliby sieciowych sklepów i dużej galerii. Z drugiej stoją lokalni kupcy, którzy obawiają się konkurencji. Takiej, która z czasem doprowadzi do ich plajty.
Kilka dni temu zapytaliśmy oleśniczan, jakich sklepów brakuje im w mieście. I rozpętaliśmy prawdziwą burzę. Nasi Czytelnicy, jeden przez drugiego, rzucali nazwami znanych odzieżowych marek, które chętnie widzieliby w Oleśnicy. – Deichmann, Smyk, Netto, Orsay, C&A, H&M. W sumie wielu sklepów u nas brak, bo są tylko Biedronki. Miała powstać galeria z prawdziwego zdarzenia, ale oczywiście miejscowym handlowcom to przeszkadzało. Teraz po zakupy ubraniowe jeżdżę do Wrocławia – napisała pani Edyta.
– Ochnik,Wojas, Home&You, Super-Pharm, Venezia, 4F, Calzedonia, Intimissimi, Vistula, Wólczanka, Zara, Apart, Kruk i dobra kawiarnia Lulu Cafe, Costa Cafe lub cukiernia Sowa – to lista oczekiwań pani Izabeli. Podobnych komentarzy było jeszcze kilkadziesiąt, bo okazuje się, że mieszkańcy chcieliby mieć w zasięgi ręki wszystkie swoje ulubione sklepy.
Oleśniczanom nie można wierzyć?
Ale pojawiły się też krytyczne opinie. – W Oleśnicy nie brak sklepów. Oleśniczanom nie można wierzyć – napisała pani Karolina. – Chcą usług, marzą o poziomie wrocławskim, znajdzie się odważny, włoży serce, zorganizuje i … padnie po roku. Bo oleśniczanin i tak woli do Wrocławia. Taka nasza natura.
Tę opinię podzieliła pani Agnieszka. – Tak naprawdę mamy wiele. Jest sala widowiskowa ze spektaklami, kino bardziej komercyjne i bardziej niszowe. Są i bary dla rockowych maniaków i dyskoteki. Restauracje, kebaby, pizzerie. Sushi też. Są super pracownie florystyczne. Świetne cukiernie, kawiarnie, mydlarnie, warzywniaki, księgarnie (co prawda tylko jedna, ale cóż, Empik pokonał „konkurencję”), salony fryzjerskie, kosmetyczne, sklepy budowlane, salony tatuażu, sklepy z dywanami, firanami, rowerami, optyków, nawet sklep z artykułami fryzjerskimi. Nie wspomnę o marketach – napisała, podkreślając, że powinniśmy zadbać o to, co mamy. – Nie jestem przedsiębiorcą, ale coś jest nie halo, jeśli tak wiele małych firm i sklepików zamyka się, wynosi, przenosi. Wysokie czynsze, opłaty itp. powodują też, że nierzadko ceny w takich miejscach są wyższe, niż by mogły być. A właściciel za coś żyć musi, nie tylko misją, że zapewnia miastu fajne miejsce. I ktoś, kto otwiera sklep też musi mieć rynek zbytu większy, niż ułamek procenta mieszkańców – podkreśliła.