Czy oleśnicka gastronomia się obroni? Jest bardzo ciężko – słyszymy

W Oleśnicy działa obecnie kilkadziesiąt lokali gastronomicznych. Zjemy w nich obiad, pizzę, sushi, wypijemy kawę i ciasto. To właśnie ta branża przeżywa teraz najtrudniejsze chwile. Mimo możliwości zamawiania na wynos sytuacja oleśnickiej gastronomii jest bardzo trudna.
Z prośbą o podzielenie się swoimi doświadczeniami w trudnym czasie pandemii koronawirusa zwróciliśmy się do kilku przedsiębiorców. Wszystkim daliśmy możliwość wypowiedzenia się anonimowo. Co usłyszeliśmy? Że – tak jak można było się domyślać – sytuacja jest tragiczna.
– Zwłaszcza, gdy się wynajmuje lokal, a czynsz to nie kilkaset złotych a kilka tysięcy – słyszymy od jednego z naszych rozmówców. – Podczas pierwszej fali koronawirusa najemca nieco zszedł z czynszu, teraz milczy. I pewnie nie będzie żadnej obniżki, bo przecież dla niego wynajem to też biznes, też musi z czegoś żyć, za coś płacić rachunki. Wsparciem byłaby dla nas konkretna pomoc rządu. Możliwość pokrycia z takich pieniędzy choćby części czynszu. Na razie się jednak na to nie zanosi.
Przyjęcia. Z tego żyjemy
Czy dania na wynos rekompensują straty związane z zamknięciem lokalu? – Jesteśmy bardzo wdzięczni naszym klientom, że pamiętają, że zamawiają nasze dania, ale prawda jest taka, że żyjemy głównie z imprez – mówi jeden z naszych rozmówców.
– Żyliśmy z gości, żyliśmy z przyjęć. Teraz tego nie ma – słyszymy od kolejnego gastronoma. – Teoretycznie są dowozy, ale ludzie martwią się o pracę, o przyszłość i szału z tymi dowozami nie ma. Nie chcesz zwalniać ludzi, to wymyślasz im zadania, promocje w wywozach czy vouchery. Nowe restauracje niestety nie dostały pomocy od rządu, bo trzeba działać minimum rok na rynku – relacjonuje szczerze rozmówca portalu. – A to właśnie te młode restauracje, dokonały dużych inwestycji i nie zdążyły zarobić. Po pierwszym zamrożeniu, tak naprawdę dopiero po wakacjach, goście zaczęli pomału wracać. Zalegle komunie, chrzty… i znów cięcie. Teraz zwracamy zaliczki osobom, które miały mieć przyjęcia do końca roku. Wigilie, andrzejki, sylwester to są najlepsze przyjęcia i dni dla gastronomii Tarcza nr 6 być może ruszy w styczniu, a od października trzeba płacić pensje, czynsze, zus.
Ale ciężko jest także tym, którzy karmią oleśniczan na co dzień, bez organizacji przyjęć. – Jest bardzo słabo. Utargi są z dnia na dzień coraz mniejsze – słyszymy. – Liczyliśmy jeszcze na świąteczny catering, ale po informacji, że na czas świąt może zostać wprowadzony zakaz przemieszczania się i ludzie pozostaną w domach, nikt nic nie zamawia. Rok temu o tej porze mieliśmy długą listę. Dzisiaj zeszyt jest pusty.
– Walczymy z depresjami swoimi i pracowników, nie da się pracować, gdy dowiadujemy się na dzień, dwa, że jesteśmy zamykani mając magazyn zatowarowany na 20 tys. zł i połowa to towar z krótkim terminem, którego nie da się sprzedać – mówi otwarci kolejny oleśnicki przedsiębiorca. – Nie wiem kogo winić, ale mając opłaconą koncesję na alkohol i nie móc go sprzedać na wynos bo koncesja mówi, że można to robić tylko w lokalu, to także cios poniżej pasa. Piwa w otwartych kegach nie da się zwrócić, z butelkami w większości też nie zawsze się da – opowiada i podkreśla, że sprzedaż na wynos nie wszędzie się sprawdza. – Zamknięta gastronomia to historia, za którą stoją dramaty właścicieli, pracownicy ich rodziny, to nie tylko same restauracje, ale ich dostawcy, często ci lokalni, którym rząd nawet nie próbuje pomóc, bo ta obiecana np. 5000 zł na firmę to nie wiem na co ma wystarczyć.
W rozmowach z przedsiębiorcami pojawiają się też sugestie o wsparciu ze strony władz samorządowych. – Wiadomo, że jak wynajmujemy od osób prywatnych to nam miasto na czynsz nie da, ale to właśnie miastu płacimy za koncesję – przypomina jeden z przedsiębiorców. – Z tej, którą opłaciliśmy na ten kwartał praktycznie nie skorzystamy, bo przecież nikt z nas alkoholu teraz nie sprzedaje. A styczeń za pasem i znów trzeba będzie podjąć decyzję, co dalej z tą opłatą.
Nasi rozmówcy dziękują klientom, którzy w tym trudnym czasie o nich pamiętają. Proszą też, by nie zapomnieć o nich w grudniu, przed świętami. – Dla nas to czas, w którym decyduje się los o dalszym być albo nie być – podkreślają zgodnie.