Takiego Cię zawsze Mireczku chcemy pamiętać….
Przyjaciele, koledzy z boisku żegnają nieodżałowanego Mirosława Mularczyka, a klub z Brzozowej podejmuje decyzję, że w Pogoni Oleśnica numer 8 już zawsze będzie należał do Mira.
TADEUSZ SALIK, wieloletni prezes Pogoni Oleśnica: Będę pamiętał go do końca życia. To był prawy człowiek, wspaniały chłopak. Niezwykle ambitny, zadziorny, nieustępliwy. Na boisku jak plaster. Gdy już dopadł rywala to nie odpuszczał. Pamiętajmy, że Mirek miał 16 lat i już grał w drugiej lidze. Ryszard Wojno, ówczesny trener I-ligowego Zagłębia Lubin, chciał go ściągnąć do siebie, jeździł za nim, a Mirek mówił do mnie: prezesie, ale ja nie chcę odchodzić, mi tu dobrze, ja tutaj mam przyjaciół.
Innym razem pamiętam, gdy studiował i jechałem po niego na zajęcia aż do Zieleńca, bo czekał nas ważny mecz, a on koniecznie chciał wystąpić. Bardzo mu zależało, kochał sport, rywalizację. Miał dwie bardzo poważne kontuzje, ale zawsze potrafił się podnieść. To był naprawdę radosny chłopak, szczery, oddany, miał swoje zasady. Piłka była dla niego najważniejsza. Nigdy nie odpuszczał, a zarazem był bardzo serdeczny i koleżeński. Wiadomość o tym, że nie ma go wśród nas jeszcze do mnie nie dotarła.
MICHAŁ HAŁAPACZ, piłkarz Pogoni Oleśnica, Olimpii Oleśnica: Charakter, wola walki, sumienność to najważniejsze cechy Mirka. Był duchem szatni, tworzył niesamowitą atmosferę, no i miał niesamowite poczucie humoru. Zarówno w szatni, jak i życiu codziennym. Takim go zapamiętamy.
ZENON OLEWIŃSKI, kierownik Pogoni Oleśnica: Skromność i ciężka praca to były jego cechy charakterystyczne. Pamiętam go od dzieciaka, gdy pojawił się w Pogoni. Nie chciał odchodzić z klubu, nawet gdy interesowały się nim wyżej notowane zespoły. Na boisku zawsze zostawiał całego siebie i swoje zdrowie.
GRZEGORZ GRAF, piłkarz Pogoni, Olimpii Oleśnica: Niesamowity walczak na boisku, jak i poza nim, człowiek honoru i zasad. Znakomity ojciec, trener i nauczyciel. To m.in. u jego boku stawiałem pierwsze kroki w dorosłej piłce, bardzo ceniłem jego wskazówki. Do końca życia w mojej pamięci pozostaną jego słynne powiedzonka. Miro jeszcze razem zagramy!
BARTŁOMIEJ KOWALCZYK, dziennikarz sportowy: „Jest 89. minuta meczu, prowadzimy 1:0, mecz niezwykle trudny, szarpany. Rywal szalenie wymagający i niewygodny. I kiedy wydaje się, że to jest ta akcja, kiedy przeciwnik wyrówna i zabierze szanse na mistrzostwo… Mirosław Mularczyk swoim ofiarnym wślizgiem wybija piłkę z samej linii! Co za poświęcenie, jakie zaangażowanie, ale nie ma czasu na radość, bo już szybka wymiana zdań z Idziorkiem i trzeba ustawiać defensywę. Goście znowu w natarciu… Jest! W końcu sędzia gwiżdże po raz ostatni! Pogoń znowu zwycięska! Ten sezon należał do nich”
„Cały Miro! Piłka może przejść, ale zawodnik nigdy!” – tak grzmiały nagłówki w mediach po tym meczu.
Takiego Cię zawsze Mireczku chcemy zapamiętać…
Jeszcze w wigilię się widzieliśmy, składaliśmy sobie życzenia, wspominałeś, że chcesz się wybrać w góry. Ostatni czas nie był dla Ciebie łatwy. Miałeś trudne chwile w życiu. Zawirowania, tak jak i Twój ukochany Manchester United. Lecz kapitalnie nie dawałeś poznać po sobie, że coś Cię trapi. Z charyzmą Twojego ulubionego, wiecznie walecznego Roya Keana.
Życie jest takie nieprzewidywalne. Najpierw byłem Twoim uczniem, potem miałem przyjemność poznać Ciebie bliżej, jako zawodnika, trenera, ale przede wszystkim niesamowicie entuzjastycznego człowieka. Uśmiechniętego, którego krótkie zdanie rzucone w szatni, potrafiło wszystkich rozbawić.
Pamiętam zwłaszcza sezon 2011/2012, kiedy często jeździłem z wami na wyjazdy, spikerowałem mecze w Oleśnicy. Potem miałem zaszczyt świętować zwycięskie spotkania na boisku wraz z Tobą i resztą zawodników Pogoni. To był niesamowity okres. Zawsze wszystko robiłeś na maksimum. Kiedy widziałeś , że ktoś interesuje się sportem, rozwijałeś jego pasje i zainteresowania. W ostatniej klasie gimnazjum nagrywałeś na kasety mecze NBA moich Lakers. Razem jeździliśmy na mecze ligowe koszykówki, razem trenowałeś nas na zawodach piłkarskich. Pamiętam, jak razem mocno przeżywaliśmy to, jak nas potraktowano na zawodach międzyszkolnych w kosza zimą 2003 – to nas zawsze łączyło – zaangażowanie i pasja. – Człowiek by nieraz chciał pomóc, na boisko wejść, ale nie może – mawiałeś.
Na boisku, tak jak w życiu, nigdy nie odstawiałeś nogi. Jeśli można powiedzieć o kimś, że zostawił serce na boisku, to Twoje na pewno nadal jest na Brzozowej, bo tam, nie bacząc na najbardziej bolesne kontuzje, urazy, dopóki arbiter zezwalał, nie było możliwości, abyś dobrowolnie opuścił murawę.
– Panowie dziś mecz z cyklu całowanie lwa pod ogon. Ryzyko duże, a przyjemność żadna – to była twoja kolejna znakomita sentencja. Wypowiadałeś ją przy okazji gier z rywalami, którzy za wiele z piłką nożną wspólnego nie mieli.
Wychowałeś wielu fanów i sympatyków futbolu. W Pogoni bywało różnie, ale kibice, gdy wiedzieli, że jesteś w drużynie, to przychodzili dla Ciebie. Wiedzieli, że zawsze dasz z siebie więcej niż można, a i dodatkowo zmobilizujesz resztę. Zawsze miałeś swoje sztywne zasady!
Kiedy było trzeba wspomogłeś swoją wiedzą i doświadczeniem Olimpię Oleśnica, co wielu niezwykle serdecznie wspomina.
– Grzesiu szedłem do Ciebie i Mira spotkałem.
– I co Miro ?
– No co, jak zawsze uśmiechnięty, zapytał jak tam Inter.
Zawsze, gdy tylko pojawiał się temat naszych ulubionych piłkarskich zespołów, nie mogliśmy się nagadać. Czy to przez telefon, czy na żywo. A dyskusja zawsze była najbarwniejsza, kiedy zarówno ci z Manchesteru, jak i z Mediolanu dołowali.
– Panowie wy nie wiecie co to ostra gra. Jakby Ci Mireczek zrobił „saneczki” to byście dopiero poczuli – tak z uśmiechem zadziorność Mularczyka podkreślał Adam Maciejewski, wieloletni kolega z boiska.
Myślę, że nie tylko ja, ale my wszyscy, nadal nie wierzymy w to co się stało, bo nie chcemy dopuszczać tej myśli. Wciąż wierzę, że niebawem zobaczę cię, jak będziesz wracał samochodem ze szkoły. Miniemy się na Reymonta, pomachamy sobie z uśmiechem.
Właśnie taką ludzką serdecznością, takim zwyczajnym ludzkim dobrem, potrafiłeś nas wszystkich zarażać.
Byłeś szanowany i jeśli ktoś dziś myśli piłce nożnej w naszym mieście to od razu przychodzi mu do głowy nazwisko Mularczyk.
Przykro mi ogromnie, bo mieszkaliśmy tak blisko, a w ostatnich latach nie zdążyliśmy się spotkać. Bo wiadomo, jeszcze będzie okazja, jeszcze będzie czas, sposobność…a tragedia wszystko zamknęła.
Wiem, że byłeś wielkim fanem Metalliki i tak jak słynna ballada „Nothing Else Matters”, czyli „Nie ma nic ważniejszego” dodałbym, … nie ma nic ważniejszego niż pamięć o drugim człowieku.
I kiedy już wiem, że patrzysz na nas tam z góry, zastanawiam się, kto teraz zrobi ostatni wślizg, kto wsadzi głowę, tam gdzie innym strach wsadzić nogę, kto w ferworze bólu i heroicznej walki tak się poświęci… kto zaszczepi taką determinacją…
21 marca skończyłbyś dopiero 43 lata.
Pamiętaj jednak o meczach swojej ukochanej drużyny. W Teatrze Marzeń, nie może Cię zabraknąć.
Widok będziesz miał najpiękniejszy…