Pisaliśmy niedawno o emocjach, jakie budzi armatka do rozbijania chmur gradowych zainstalowana przez sadownika z Jenkowic. Okazuje się, że podobny spór toczy się w Siechnicach, gdzie znajdują się duże plantacje pomidorów.
– Za każdym razem, kiedy prognozy pogody przewidują grad w Siechnicach, z miejscowego Przedsiębiorstwa Produkcji Ogrodniczej słychać serie wystrzałów. To działko przeciwgradowe, które ma uchronić szklarnie przez zniszczeniami. Dzięki wystrzałom udaje się rozgonić gradowe chmury. Temat mocno elektryzuje mieszkańców. Część z nich boi się szkodliwego wpływu armatek na zdrowie i okoliczne uprawy, a także zakłócania ciszy nocnej- sprawę opisuje „Gazeta Wrocławska”.
Zdania siechniczan na temat działka są podzielone. Część osób nie widzi w nim żadnego zagrożenia, wręcz cieszą się, że dzięki wystrzałom ich okna i samochody są bezpieczne. Pozostali natomiast obawiają się o swoje zdrowie i okoliczne uprawy, ponieważ ich zdaniem armata może mieć wpływ na obniżenie ilości deszczów na terenie gminy. Przeszkadza im także hałas generowany przez wybuchy.
– Takie metody ochrony upraw są powszechnie stosowane na świecie, między innymi w USA, ale na dużych przestrzeniach. Wyliczono, że aby wybuchy nie były uciążliwe dla mieszkańców, urządzenie powinno znajdować się po środku działki o powierzchni 100 hektarów. Jak pokazuje praktyka, działko faktycznie działa w taki sposób, jak opisuje teoria i nie ma wpływu na poziom deszczu, jaki pada na okolicznym terenie. W Polsce użytkowanie armat jest utrudnione ze względu na wielkość działek. Jest to jedna z najtańszych i najbardziej skutecznych metod ochrony roślin – mówi dr Marta Czaplicka-Pędzich z katedry ogrodnictwa Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.
Siechnickie szklarnie zajmują obszar 40 hektarów. Andrzej Kornafel z firmy Polskie Pomidory S.A. zapewnia jednak, że spółka stosuje się do wszystkich przepisów, jakie obowiązują na terenie kraju, a ich działko montowane było przez profesjonalną firmę, która działa w tym obszarze.
Sadownik z Jenkowic kupił armatkę siedem lat temu. W 2015 roku do Urzędu Gminy Oleśnica trafiła pierwsza petycja w tej sprawie. Grupa mieszkańców twierdziła w niej, że sadownik sprowadza na ich plony suszę. – Mieszkańcy we wszystkich tych wnioskach zwracali się do gminy o interwencję związaną z działalnością sadownika i dotyczyło to zmniejszonej ilości opadów – informowali urzędnicy. Później sprawa trafiła do sądu. Pozew złożył jeden z rolników. Sąd Rejonowy w Oleśnicy przyznał mu rację, ale w apelacji Wiesław Podczaszyński wygrał i może korzystać z działka, które rozbija chmury. Dziś armatka znów działa i rozbija chmury nad Jenkowicami.
Skąd taki pomysł na walkę z gradobiciem? – Długo myślałem, jak uchronić moje jabłonie przed zgubnym skutkiem gradu – mówił sadownik z Jenkowic. – Kiedy dotarły do mnie informacje o specjalnej armatce, która walczy z chmurami gradowymi pomyślałem, że byłoby to dobre rozwiązanie. – Generator, bo taka jest jego oficjalna nazwa, miesza upalne powietrze pojawiające się zawsze przed burzą – wyjaśnia mieszkaniec Jenkowic. – Fale uderzeniowe z armaty docierają do chmur na wysokość 15 tysięcy metrów. Tam rozbijają bryły lodu. I po gradzie nie powinno być śladu. Przed nadciągającą burzą urządzenie musi pracować co najmniej przez pół godziny. Armata jest odpalana co siedem sekund, a działo może być uruchamiane za pośrednictwem smsa.
– Tak naprawdę, mając informację o zbliżającej się burzy mogę być w każdym miejscu na świecie i stamtąd uruchomić urządzenie – mówił Wiesław Podczaszyński, przyznając, że pilnie śledzi prognozy pogody i wspiera się radarem, który pomaga określić nadchodzące zmiany pogodowe.
/źródło: Gazeta Wrocławska/