Oleśnickie Bidy znalazły swoje miejsce na ziemi
W ciągu kilku lat w przytulisku prowadzonym przez Oleśnickie Bidy przebywało sześćset zwierząt. Dzisiaj fundacja może się cieszyć własnym terenem oraz profesjonalnymi kojcami i wybiegami dla swoich podopiecznych.
– Własne miejsce daje nam poczucie bezpieczeństwa – przyznaje Mirela Batóg z zarządu fundacji. – Teren jest ogrodzony, czekamy jeszcze wprawdzie na podłączenie mediów, ale mamy pewność, że nikt nas stąd już nie wyrzuci. Jednorazowo w ośrodku może przebywać kilkanaście psów. Wszystkie mają wygodne miejsca do spania, a ostatnio także wybiegi, które zawdzięczamy pracownikom GKN. Przystąpiliśmy do realizowanego przez tę firmę programu i udało nam się wygrać.
Chętni do pracy mile widziani
Największą bolączką fundacji są środki na leczenie zwierząt. – Chodzi o naprawdę trudne przypadki, bardzo często o zwierzęta odebrane z interwencji – mówi nasza rozmówczyni. – Bywa, że po ich leczeniu otrzymujemy faktury na kilka tysięcy złotych. To dla nas duże obciążenie, ale staramy się radzić sobie z takimi sytuacjami, czasem po prostu prosząc o pomoc.
Mirela Batog przyznaje, że w Oleśnicy nie brakuje chętnych, by nieść pomoc zwierzętom. – Nie brakuje też chętnych do pracy. Także tych najmłodszych – uśmiecha się. – A wsparcie potrzebne jest nam codziennie. Każdego ranka co najmniej trzy osoby muszą zwierzęta nakarmić, wyprowadzić na spacer, posprzątać ich kojce. Kolejni wolontariusze przyjeżdżają po południu, bo psy znów trzeba wypuścić, żeby sobie pobiegały, załatwiły swoje potrzeby fizjologiczne. Każda para rąk jest na wagę złota. Nawet jeśli ktoś chciałby nas wesprzeć na przykład wychodzeniem z psami na spacer to też się dla nas liczy.
Wolontariusze proszą jednak, by nie kupować zwierzętom pozostającym w przytulisku, karmy. – Niektórzy się oburzają, gdy to mówimy, ale przecież nam chodzi o dobro tych zwierzaków – mówi pani Mirela. – Dostajemy od sponsorów i kupujemy tylko pełnowartościowe jedzenie. Dzięki temu nasze zwierzaki są zdrowe. Byle jaka karma to dla nas dodatkowe problemy i dolegliwości psów, z którymi musimy sobie radzić.
600 zwierząt fundacji
Przez kilka lat działalności Oleśnickich Bid przewinęło się około sześciuset zwierząt. – Wiele z nich pochodziło z interwencji – mówi przedstawicielka fundacji, podkreślając, że każdy przypadek znęcania się nad zwierzętami był przez Bidy zgłaszany do prokuratury. – Nie było ani jednego przypadku, by sąd przeszedł obok naszego zgłoszenia obojętnie – mówi. – Najlżejsza kara, jaką przysądzono była karą grzywny. Najczęściej jednak właściciele zaniedbanych psów dostają kary więzienia w zawieszeniu.
Pani Mirela dodaje także, że fundacja zawsze odpowiada na zgłoszenia o zaniedbanych zwierzętach. – Czasem są one prawdziwe, czasem zdarza się np., że właściciel zwierzęcia sam ma kłopoty zdrowotne i nie jest w stanie zająć się psem. Staramy się pomagać w takich sytuacjach. Czasem zabieramy psa na określony czas, niedawno pomogliśmy jednej z rodzin w ogrodzeniu wybiegu, żeby pies nie musiał być przywiązany do budy – dodaje.










