Lalki reborn w MOKiS-ie. Wystawa Barbary Smolińskiej „Reborn Sugar Babies”
Miejski Ośrodek Kultury i Sztuki zaprasza do obejrzenia wystawy Barbary Smolińskiej Reborn Sugar Babies, którą od 6 marca można oglądać w gablotach w holu MOKiS.
Barbara Smolińska, lalkami reborn zainteresowała się 9 lat temu, kiedy to szukała prezentu urodzinowego dla swojej córki.
Zafascynował mnie ich realizm i ogólny kunszt wykonania. Po roku kolekcjonowania zdecydowałam się zacząć robić je sama. Lalki reborn tworzy się na potrzeby filmów i reklam, fotografii noworodkowej, dla kolekcjonerek, placówek medycznych (położnictwo i ratownictwo medyczne), a także jako wspomaganie terapeutyczne dla kobiet cierpiących na depresje, nerwice, bezpłodność, a także po utracie dziecka lub poronieniu – mówi Barbara Smolińska.
Lalki reborn nie tylko wyglądają jak prawdziwe dzieci, ale również ważą tyle samo i układają się jak żywe. To wszystko sprawia, że wzięcie w ramiona takiej lalki uspokaja i czyni szczęśliwszymi, odwraca uwagę od codziennych problemów. Ich działanie terapeutyczne jest udowodnione medycznie oraz poprzez świadectwa setek kobiet, z którymi Barbara Smolińska współpracuje od wielu lat i które są żywym dowodem na niesamowity wpływ lalek reborn na psychikę człowieka.
Proces tworzenia zaczyna się od rzeźbienia modelu lalki ze specjalnej glinki, następnie wykonywane są odlewy winylowe na wzór rzeźby. Artystka reborningu maluje każdą kończynę za pomocą farb olejnych Genesis, które utrwala się w wysokiej temperaturze. Każdą warstwę farb nakłada się osobno i wypieka.
Liczą się detale zbliżające do realizmu – takie jak żyłki, drobne naczynka krwionośne, zadrapania, potówki, znamiona, znaki po szczepionkach i zastrzykach, marmurek na skórze… takich warstw jest nanoszone od kilkunastu do kilkudziesięciu. Na koniec nakłada się strukturę skóry i również utrwala w wysokiej temperaturze. Potem, przy pomocy cieniutkiej igiełki wszczepia się włoski z żywego moheru, obciąża ciałko szklanym mikrogranulatem i watką oraz składa lalę w całość.
Reborning jest znany na całym świecie od lat, lecz w Polsce nadal jeszcze mało mówi się o tej nietuzinkowej formie sztuki. Dla mnie moja praca jest misją. Każdą lalą koloruję czyjeś życie. Uśmiech posiadacza napędza mnie do dalszej pracy i motywuje do kolejnych wyzwań, a także utwierdza w przekonaniu, że robię coś dobrego dla innych.
/źródło: MOKiS/
