W Oleśnicy potrzeba 230 osób do pracy w komisjach wyborczych. Zgłosiło się tylko 85
Osoby, które wcześniej wyrażały chęć pracy w komisjach wyborczych podczas majowych wyborów prezydenckich, teraz składają rezygnację.
Oleśniczanie, którzy wcześniej chcieli pracować w komisjach wyborczych, masowo wycofują swoje zgody. Wielu z nich do oleśnickiego ratusza przysyła oświadczenia na piśmie, wyjaśniając, że nie chcą odpowiadać za organizację wyborów prezydenckich. To zupełnie nowa sytuacja, bo zazwyczaj chętnych było wielokrotnie więcej niż miejsc do obsadzenia. Za dzień pracy można było zarobić 350 złotych (przewodniczący takiej komisji dostawał 500 zł). Jak to wygląda w Oleśnicy?
Pełnomocnik komitetu wyborczego Andrzeja Dudy złożył w Urzędzie Miasta Oleśnicy akces do pracy w komisjach od 26 osób, od KW Leszka Samborskiego są cztery zgłoszenia, od KW Stanisława Żółtek – 3 zgłoszenia, a KW Roberta Biedronia – 12 zgłoszeń. Pozostałe komitety zrezygnowały z rekomendowania chętnych do pracy w komisjach, tłumacząc to ich bezpieczeństwem. W sumie, dodając do tych liczb osoby, które bez pośrednictwa komitetów zgłaszały się do pracy w komisjach, oleśnicki magistrat ma obecnie 85 osób chętnych do pracy podczas wyborów prezydenckich. – A potrzeba 230 – mówi wiceburmistrz Edyta Małys-Niczypor. – Oczywiście, jeśli weźmiemy stare przepisy prawa, bo żadne nowe wytyczne do nas nie trafiły.