REKLAMA

Zapadł wyrok w sprawie byłego policjanta z oleśnickiej komendy

Red | Red
Zapadł wyrok w sprawie byłego policjanta z oleśnickiej komendy
W 2019 r. sąd w Oleśnicy uznał Tomasza P. (wtedy już policjanta na emeryturze) winnego przekroczenia uprawnień.
REKLAMA

Tomasz P. był oskarżony o przemoc względem zatrzymanych w 2015 roku mężczyzn oraz przekroczenie uprawnień służbowych. Dzisiaj przed oleśnickim sądem zapadł wyrok w jego sprawie.

Sprawa ma związek z głośnym zatrzymaniem dwóch mieszkańców Bartkowa w lutym 2015 roku. Mężczyźni zostali wskazani przez syna policjanta Tomasza P., jako sprawców jego pobicia. Już po wyjściu na wolność obaj skarżyli się na brutalne potraktowanie ich na komendzie. Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany tylko wobec Tomasza P., dziś przebywającego już na policyjnej emeryturze.

Sędzia wydająca dzisiaj wyrok w tej sprawie stwierdziła, że Tomasz P. stosował przemoc wobec zatrzymanych i przekroczył służbowe uprawnienia. Tomasz P. został skazany na rok bezwzględnego pozbawienia wolności i zakaz wykonywania zawodu związanych z ochroną ludzi przez dwa lata. – Ten kto z demonami walczy musi uważać, żeby sam się nim nie stał  – mówiła sędzina. – Dwóch niewinnych mężczyzn zmuszonych siłą przyznało się do niepopełnionych czynów – podkreślała. – Funkcjonariusz o nienagannej służbie, chwalony przez kolegów dokonał takich rzeczy.

Skandaliczne było także to, że – jak stwierdził sąd – Tomasz P. był zaangażowany w sprawę, która dotyczyła jego osobiście (chodziło o syna Tomasza P., Patryka). Sąd uznał ponadto, że nienaganna służba oskarżonego, do czasu zdarzenia z lutego 2015 roku, nie może go usprawiedliwiać. Niemniej jednak miała ona wpływ na to, że zasądzono najniższy z możliwych wyroków. Taka kara, zdaniem sądu, uchroni społeczeństwo, przed agresywnym zachowaniem P.

Wyrok nie jest prawomocny.

Jak wyglądało feralne wydarzenie z lutego 2015 roku?

Mundurowi pojawili się w domach Sebastiana i Pawła w niedzielę wczesnym rankiem. – Do nas zapukali około 7 – opowiadał wówczas Tadeusz Kubów, ojciec Sebastiana. -Powiedzieli, że mają zakaz zatrzymania syna. Udali się od razu do pokoju syna, zaczęli przeszukiwanie. Kiedy pani Małgorzata zobaczyła Sebastiana ten był już zakuty w kajdankach. – A oni dalej szukali. Chyba chodziło im o ubrania poplamione krwią- mówi. Kiedy policja pojawiła się w domu Pawła mężczyzny nie było. – Został u swojej dziewczyny na noc, ale szybko skontaktowałam się z synem, powiedziałam, że jest u nas policja i on niedługo potem przyjechał. Tak jak każdy normalny człowiek, który nie ma sobie nic do zarzucenia i nie boi się policji – relacjonowała Renata Struś. Przez całą niedzielę obie rodziny nie miały kontaktu z zatrzymanymi. Tego samego dnia na komendę została ściągnięta dziewczyna Pawła. To jej zeznania oraz fakt, że jeden z dzielnicowych ustalił jak faktycznie doszło do zdarzenia z udziałem syna policjanta sprawiły, że mężczyźni opuścili areszt. Do domu wrócili z licznymi obrażeniami. O pobicie oskarżyli przesłuchujących ich policjantów.

Jak sytuację przedstawiał wtedy Patryk P., syn byłego policjanta Tomasza P.? 21 lutego 2015 roku Patryk P. zeznał, że przy rondzie w Dobroszycach został zaatakowany przez nieznanego mu mężczyznę.Napastnik miał go popchnąć tak, że upadł na barierkę, uderzając o nią głową. Gdy leżał mężczyzna miał go uderzyć pięścią w twarz oraz kopać w żebra. W wersję Patryka uwierzyli policjanci, a z notatki sporządzonej przez sierż. Roberta S. wynikało, że pobicia dokonali Sebastian i Paweł z Bartkowa. To na tej podstawie doszło do ich zatrzymania. Dodatkowo 22 lutego Patrykowi P. okazano tablice poglądami ze zdjęciami m.in. Sebastiana i Pawła. Nastolatek rozpoznał w nich swoich oprawców. Podczas kolejnego przesłuchania zmienił już nieco wersję zdarzenia. Tym razem utrzymywał, że gdy jechał rowerem drogę zajechał mu samochód. Miał z niego wysiąść Sebastian, który zaczął krzyczeć i bić go.

Inną wersję tamtego wieczoru przedstawili koledzy Patryka. Zeznali oni,że spotkali się z Patrykiem w Kolonii Strzelce, gdzie pili piwo. Około 22 wracali do Dobroszyc. Chłopak jadący motorowerem ciągnął poruszającego się na rowerze Patryka, który nagle stracił panowanie nad rowerem, przewrócił się, odnosząc liczne obrażenie, w tym wybijając sobie zęby. – Później koledzy chłopaka dowiedzieli się, że w domu ich kolega powiedział, iż odniósł obrażenia w wyniku pobicia, a nie po upadku na rowerze – napisał prokurator Piotr Jaworski, dodając że wyjaśnienia tych świadków są spójne, jednoznaczne i konsekwentne oraz zostały podtrzymane podczas konfrontacji z Patrykiem P. , którego zeznania – zdaniem prokuratora – muszą być oceniane dużą ostrożnością. – Różnice widać w kwestiach fundamentalnych dla opisu domniemanego przestępstwa – czytamy. – Pomysł zrzucenia odpowiedzialności na osoby trzecie za odniesienie obrażeń wydaje się mieć genezę w obawie przed rodzicami i konsekwencjami takich a nie innych nieodpowiedzialnych zachowań.

Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA