W szpitalu jak w piekarniku! Pacjenci przeżywają prawdziwe katusze
Otwieranie okien sprzyja przeciągom, a te w przypadku osób chorych nie są wskazane. Z kolei okna zamknięte na cztery spusty to też mordęga dla pacjentów. Taka jest rzeczywistość w oleśnickim szpitalu, gdy na zewnątrz panują afrykańskie upały.
– Duchota i potworny skwar. Na takim oddziale jak wewnętrzny, gdzie leżą ludzie głównie starsi i ciężko chorzy, klimatyzatory powinny być obowiązkowo – mówi nasz Czytelnik, który od tygodnia odwiedza w szpitalu swojego ojca. – Żaluzje są wprawdzie zasłaniane, ale i tak to nic nie daje. Powinna być w szpitalu klimatyzacja.
Wchodząc do apteki, czy sklepu czujemy przyjemny chłód. Klimatyzacja w wielu miejscach jest już dzisiaj standardem. Niestety, pacjenci oleśnickiego szpitala mogą o niej jedynie pomarzyć. Czy jest na nią szansa? Dzisiaj kilka razy próbowaliśmy zapytać o tę kwestię pełniącego obowiązki dyrektora szpitala Tomasza Uhera, ale bez skutku. Dyrektor był nieuchwytny.
– Sale chorych, pomieszczenia dla białego personelu i administracji nie mają klimatyzacji. Tak jest zresztą w większości szpitali. Nie tylko u nas – to usłyszeliśmy od jednego z lekarzy, który też nie chciał wypowiedzieć się oficjalnie.
Szpital z wysokimi temperaturami radzi sobie jak może, instalując rolety w oknach, ale przy blisko 40-stopniowych temperaturach za oknem jest to mało skuteczny półśrodek. -Można otwierać okna, ale to z kolei sprzyja przeciągom. Jednym pacjentom to przeszkadza,innym nie – mówi rozmawiający z nami lekarz.
Szpital w Oleśnicy budowano w latach 70., kiedy nikt nie myślał o centralnej klimatyzacji. Dzisiaj taka instalacja wymaga przebudowy, co nawet logistycznie byłoby trudne do przeprowadzenia. O pieniądzach nie wspominając.