Armatka rozbija chmury gradowe, bo sadownik wygrał batalię w sądzie
Armatkę sadownik z Jenkowic kupił siedem lat temu. W 2015 roku do Urzędu Gminy Oleśnica trafiła pierwsza petycja w tej sprawie.
Grupa mieszkańców twierdziła w niej, że sadownik sprowadza na ich plony suszę. – Mieszkańcy we wszystkich tych wnioskach zwracali się do gminy o interwencję związaną z działalnością sadownika i dotyczyło to zmniejszonej ilości opadów – informowali urzędnicy. Później sprawa trafiła do sądu. Pozew złożył jeden z rolników. Sąd Rejonowy w Oleśnicy przyznał mu rację, ale w apelacji Wiesław Podczaszyński wygrał i może korzystać z działka, które rozbija chmury. Dziś armatka znów działa i rozbija chmury nad Jenkowicami.
Skąd taki pomysł na walkę z gradobiciem?
– Długo myślałem, jak uchronić moje jabłonie przed zgubnym skutkiem gradu – mówił sadownik z Jenkowic. – Kiedy dotarły do mnie informacje o specjalnej armatce, która walczy z chmurami gradowymi pomyślałem, że byłoby to dobre rozwiązanie. – Generator, bo taka jest jego oficjalna nazwa, miesza upalne powietrze pojawiające się zawsze przed burzą – wyjaśnia mieszkaniec Jenkowic. – Fale uderzeniowe z armaty docierają do chmur na wysokość 15 tysięcy metrów. Tam rozbijają bryły lodu. I po gradzie nie powinno być śladu.
Przed nadciągającą burzą urządzenie musi pracować co najmniej przez pół godziny. Armata jest odpalana co siedem sekund, a działo może być uruchamiane za pośrednictwem smsa.
– Tak naprawdę, mając informację o zbliżającej się burzy mogę być w każdym miejscu na świecie i stamtąd uruchomić urządzenie – mówił Wiesław Podczaszyński, przyznając, że pilnie śledzi prognozy pogody i wspiera się radarem, który pomaga określić nadchodzące zmiany pogodowe.
Było warto
Zainwestowane w działo 42 tys. euro to i tak mniej niż straty, które może wywołać grad. – Po jednej takiej burzy ilość owoców, które nie nadawały się już do niczego można liczyć w dziesiątkach ton – opowiada sadownik. – Czasem bywa i tak, że uszkodzone drzewa nie rodzą owoców także w kolejnym roku. Tak więc nasze straty są ogromne.
Generator prądu działa w około trzydziestu miejscach w Polsce. Na jego zakup od belgijskiej firmy decydują się przede wszystkim właściciele plantacji.

