REKLAMA

Nocna prohibicja w Oleśnicy. Ograniczenie swobód obywatelskich czy troska o bezpieczeństwo w mieście?

Red | Red
Nocna prohibicja w Oleśnicy. Ograniczenie swobód obywatelskich czy troska o bezpieczeństwo w mieście?
Choć zakaz nie dotyczy barów czy restauracji, ogranicza dostęp do alkoholu w sklepach – zwłaszcza tzw. „monopolowych” / ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE
Na fanpage OlesnicaInfo.pl trwa od wczoraj ciekawa dyskusja na temat ewentualnego wprowadzenia w Oleśnicy tzw. nocnej prohibicji. Z taką propozycją wyszli radni klubu Oleśnica dla Was - Dawid Galik, Mirosław Płaczkowski i Rafał Zahorski, a od kilku dni miasto prowadzi konsultacje społeczne w tej sprawie. Przeczytajcie argumenty "za" i "przeciw" uczestników dyskusji.
REKLAMA

Marcin Karczewicz: Jak dla mnie wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu w godzinach nocnych to zwykle ograniczenie swobód obywatelskich. Co zmieni zakaz sprzedaży alkoholu? Uważam, że temat jest nośny a Wy jako Polska 2050 macie gdzieś czy alkohol będzie sprzedawany czy nie, robicie to pod publikę i tyle.

Dawid Galik: Nie, to nie jest żaden populistyczny postulat. Populizm to mówienie tego, co ludzie chcą usłyszeć, a ograniczenie sprzedaży alkoholu raczej nie jest czymś, za co bije się brawo. To nie zabieg pod publikę, tylko świadome działanie oparte na faktach i danych naukowych. Nie może być populizmem coś, co wynika z badań WHO, raportów OECD i publikacji naukowych, które jasno pokazują, że alkohol to legalny, silnie uzależniający narkotyk, rakotwórczy, neurotoksyczny i społecznie destrukcyjny. Powoduje przemoc, wypadki, uzależnienia i ogromne koszty dla służby zdrowia. Jeśli mamy możliwość choć częściowego ograniczenia tych skutków przez wstrzymanie nocnej sprzedaży, to mamy moralny obowiązek to zrobić. Statystyki nie są opinią. W miastach, które wprowadziły zakaz nocnej sprzedaży alkoholu, liczba interwencji policyjnych spadła jak i przyjęcia na SOR. To nie są hasła a fakty, potwierdzone przez dane. Więc jeśli ktoś nazywa to „populizmem”, to chyba nie rozumie znaczenia tego słowa. Populizm to granie na emocjach, a ja pokazuje liczby, badania i logikę. Warto sięgnąć do definicji, zanim się jej użyje. A dla jasności, nie jestem z PL2050, jestem mieszkańcem Oleśnicy i mam odwagę publicznie mówić, że alkohol to problem społeczny, który trzeba ograniczać, a nie udawać, że go nie ma.

Maciej Sycianko: …że się wtrącę;) Państwo ciągle powołujecie się na jakieś dane, statystki etc. Wypadałoby podać źródła jakieś. Chociaż raz. To nie jest kwestia postawienia kubła na śmieci czy odmalowania ławki. Chcecie sporą część małych oleśnickich przedsiębiorców pozbawić części dochodu z tej sprzedaży, więc dobrze by było potraktować temat poważnie. Opieranie się na tym co się wam wydaje to trochę mało jednak.

Michał Pawelec (do Dawida Galika):  o to ciekawe. W jaki sposób prohibicja po 22:00 wpływa pozytywnie na walkę z alkoholizmem? Bo w sumie taki jest wydźwięk tej informacji. Jestem ciekaw, bo logika głosi inaczej. Całkowita prohibicja w historii pokazała, że jest wręcz przeciwnie (w kulturze, gdzie alkohol jest normą). Odnośnie spadku interwencji. Chętnie zobaczyłbym porównanie 1:1. Duże miasta gdzie jest prohibicja vs. Duże miasta gdzie nie ma prohibicji, w tym samym okresie, od momentu wprowadzenia prohibicji i powiedzmy 10 lat wstecz. Wykres liniowy pozwoli zobaczyć, czy jest to ogólny trend, czy też rzeczywiście to działa. Pamiętajmy, że ogólnie Polacy piją coraz mniej, a jak już, to przerzucamy się na wino i piwo, a rezygnujemy z picia destylatów. Coraz rzadziej się po prostu upijamy i dobrze. Znacząco w Polsce spadła liczba przemocy domowej po alkoholu i to pomimo braku prohibicji. Po prostu jest moda na bycie fit, na bycie abstynentem. Reasumując. Podtrzymuję tezę, że prohibicja nocna może mieć korzyści, ale w dużych miastach, gdzie prowadzi się imprezowy tryb życia, jest mnóstwo studentów, etc. U nas będzie miało znaczenie marginalne, praktycznie zerowe. Sam przyznałeś, że nie znasz statystyk w naszym mieście, a pomysł zapodałeś. No to moim zdaniem odwrotna powinna być kolejność. Dlatego nazywam to populizmem. Lecicie na fali wprowadzania tego w innych miastach, bez poparcia w liczbach w naszym mieście. Już pomijam kwestie obserwacji. Żule pijące alkohol to są, ale od południa na Rynku, czy ogólnie w parkach, centrum, etc. Populizm jest wtedy, kiedy głosi się tezy takie, jakie ludzie chcą usłyszeć, a które mają średnie przełożenie na rzeczywistość.

No i u nas tak będzie. Poprą ten postulat ci, którym wadzi to, że ktoś sobie kupuje alkohol, bo albo sami nie piją, albo nie lubią gdy ktoś pije, albo po prostu, bo lubią urządzać innym życie. Znamienne jest jednak to, że postulat jest o ograniczeniu możliwości zakupu alkoholu, a nie ma postulatu (niekoniecznie pod głosowanie) np. o to, by oleśnicki Rynek, lub szerzej – centrum – zrobić miejscem właśnie wieczornych spotkań Oleśniczan. Nie ma ogródków piwnych, nie ma kompletnie kultury jakichś wieczornych występów artystycznych, etc. Godzina 19-20 i wszystko powolutku się zamyka i do spania. Od czasu do czasu jest festiwal jakiś (i SUPER!)

Powtórzę. Będą statystyki z naszego miasta, które wprost pokażą, że od godziny 22 do 6 rano (kiedy ma obowiązywać prohibicja) jest X interwencji policyjnych związanych z zakłócaniem ciszy nocnej w miejscu publicznym (parki, skwerki, rynek, plac zwycięstwa, etc), a także z SOR, że ktoś został pobity w związku z nocną libacją, to jak się pojawią – wtedy możemy rozmawiać. No, chyba że chcecie bez cyferek w excelu przeforsować ten pomysł? Chyba na tym nie zależy Wam chyba, prawda?

Kuba G. (do Marcina Karczewicza): to zadam pytanie, czy wolność jest wtedy kiedy ktoś o 1 w nocy pijany robi tulipana z butelki i grozi mi oraz ludziom dookoła? Doświadczyłem takiej sytuacji na klombach w Oleśnicy Ograniczenie w sprzedaży miałoby dotyczyć okresu gdy spożycie jest akurat w peaku i ludzie nie podejmują zazwyczaj racjonalnych decyzji. Zresztą, chcesz się napić, to wciąż możesz iść do baru. Przy barze ktoś przynajmniej ewentualnie powie, że Ci już wystarczy albo ochroniarz wyprowadzi.

Michał Karaś (do Marcina Karczewicza): A co jeśli ktoś chciałby chodzić bez majtek po mieście w nocy? A może w każdym sklepie legalnie sprzedawać heroinę? Przecież to ograniczenie swobód obywatelskich, że nie można w zgodzie z naturą robić, co się chce i gdzie chce!

Bartosz Jurkowski: Szczerze mówiąc – fakt, że w ogóle dyskutujemy o zakazie sprzedaży alkoholu nocą, jest już pewnym paradoksem. Mówimy przecież o substancji, która truje, uzależnia, rozbija rodziny, generuje przemoc i obciąża służbę zdrowia, a nie o czymś niezbędnym do życia. Jeśli komuś naprawdę przeszkadza, że nie kupi wódki o 22:30, to nie jest kwestia wolności, tylko braku refleksji i kontroli nad sobą. Argument, że mali przedsiębiorcy na tym stracą, to po prostu wygodna wymówka. Sklepy nocne żyją głównie z alkoholu, który napędza patologię pod ich drzwiami – hałas, agresję, śmieci, nocne awantury.

Sprzedawcy nie stracą klientów na wodę czy chleb – alkohol nie jest produktem pierwszej potrzeby. W krajach, gdzie taki zakaz już wprowadzono (np. w Skandynawii czy w wielu polskich miastach), wcale nie doszło do upadku małego handlu – za to spadła liczba interwencji policji, wypadków i aktów przemocy. Nie mówmy więc o „ograniczaniu wolności”. Wolność to odpowiedzialność – a nie przywilej do robienia sobie krzywdy i szkody innym. Jeśli ktoś naprawdę czuje się zniewolony tym, że nie może kupić piwa po 22:00, to najwyższy czas zadać sobie pytanie: kto tu naprawdę jest niewolnikiem? Ten zakaz nie uderza w ludzi – on chroni ich przed skutkami uzależnienia, głupoty i braku umiaru. Każdy krok w stronę ograniczenia dostępności alkoholu to krok w stronę zdrowszego, bezpieczniejszego społeczeństwa.

Łukasz Kociński: Zakazać słodyczy, bo są niezdrowe, zakazać jazdy samochodem, bo może to doprowadzić do wypadków… Ogólnie życie, grozi śmiercią.

Paweł Bielański (do Dawida Galika): argumentację Waszą znam (czytałem wniosek) i ją rozumiem, ale mnie nie przekonuje do zagłosowania „za” zakazem sprzedaży. Logika prowadzi do wniosku, że statystyki, o których piszesz poprawiłyby się znaczenie bardziej gdyby zakaz wprowadzono też w pubach. A tego Wasz wniosek nie obejmuje. To brak konsekwencji, czy może zakaz w sklepach i stacjach paliw to tylko etap? By późnej poszerzyć go o zakaz sprzedaży w pubach. Przecież jak sam napisałeś „zakaz przynosi skutki.” I myślę, że znacznie więcej osób pije w godzinach nocnych w pubach niż w plenerze na ławkach. Rozumiem, że pijący w pubach to klienci w krawatach, mniej awanturujący się i lepiej znoszący skutki upojenia alkoholem , a SOR im nie grozi. Jak ktoś myśli, że zniknie plenerowe spożywanie alko na ławkach np. w Parku nad stawami czy innych tego typu zakątkach, to w mojej ocenie jest w błędzie. Plenerowe ekipy zaplanują sobie zakupy, zresztą sam napisałeś, że to kwestia odpowiedzialność.

Zakup dużej ilości alkoholu o 21.45 może wystarczyć na długą upojną noc. Dla mnie osobiście ten zakaz nie będzie uciążliwy, ale nie poprę jego wprowadzenia, bo droga zakazów w mojej ocenie prowadzi do wprowadzenia kolejnych. Oczekiwałbym, aby przestrzegano obecnie już obowiązującego prawa np. zakaz sprzedaży alko osobom w stanie upojenia. Czy miasto, które przyznaje koncesję prowadzi w ogóle takie kontrole? Co mówią statystyki? Ile koncesji odebrano z tego tytułu. Przecież wszyscy wiemy, że bez żadnych problemów osoby w stanie wskazującym kupią w alkohol.

Cały zapis tej interesującej dyskusji znajdziecie na naszym fanpage

Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA