Damian Siedlecki: tu nie chodzi o dobro oleśniczan, a o sianie burzy i działania na pokaz
Damian Siedlecki w rozmowie z OleśnicaInfo.pl m.in. o tym, co obiecał mu burmistrz Jan Bronś, na kogo obraził się radny Michał Kołaciński i o krótkiej pamięci radnego Pawła Bielańskiego.
W poprzedniej kadencji był Pan jednym z najaktywniejszych radnych, od 2017 roku w opozycji. Tym razem jest Pan poza oleśnickim samorządem, ale nie wierzę, że nie obserwuje Pan tego, co się w nim dzieje. Jakie wnioski nasuwają się Panu po pierwszych miesiącach?
Chociaż sam bezpośrednio nie uczestniczę w życiu politycznym naszego miasta, to faktycznie, pomimo natłoku obowiązków służbowych na uczelni, staram się je obserwować. Gdy wyborcza wygrana Jana Bronsia była już przesądzona, wysłałem mu sms-a: „Gratulacje! Nie zmarnuj tego!” Chodziło mi przede wszystkim o ogromny kredyt zaufania, którego udzielili mu oleśniczanie. Odpowiedź brzmiała: „Możesz być pewien!” A ja trzymam pana burmistrza za słowo.
Wydaje mi się, że zmiana w zarządzaniu miastem jest bardzo konkretna, choć być może niezbyt oczywista dla kogoś, kto nie interesuje się tematem. Przede wszystkim na fotelu burmistrza zasiada obecnie człowiek, który wie, czego chce, a nie ktoś, kto został burmistrzem dla samego bycia burmistrzem i dla pozowania do oficjalnych zdjęć, a w sytuacjach kryzysowych naiwnie stwierdzał „Jakoś to będzie…”
Burmistrz Jan Bronś mógłby jeszcze poprawić komunikację z mieszkańcami Oleśnicy, by mieli oni większe poczucie uczestniczenia w życiu miasta oraz lepszą świadomość podejmowanych w ratuszu decyzji. To główne czynniki, które zdecydowały o jego porażce w 2014 roku i on musi o nich pamiętać.
Natomiast trochę niepokoi mnie sytuacja w Radzie Miasta, gdyż duża większość radnych zdaje się nie przejawiać nadmiernego zaangażowania w sprawy miasta. I to nie tylko radni, którzy są zostali radnymi po raz pierwszy, ale również ci nieco bardziej doświadczeni. Wszyscy radni muszą mieć świadomość swojego mandatu i odpowiedzialności związanej z jego pełnieniem.
Był Pan oponentem byłego już burmistrza Michała Kołacińskiego, którego próba reelekcji zakończyła się porażką. Uważa Pan, że Kołaciński pogodził się z przegraną?
Daje się zauważyć ogromny kontrast pomiędzy niektórymi działaniami pana Kołacińskiego, jako radnego i jego wypowiedziami m.in. pod adresem strajkujących nauczycieli. Z jednej strony mamy pana radnego, który walczy o większe bonifikaty z tytułu przekształcenia użytkowania wieczystego w prawo własności, a z drugiej strony mamy pogardliwe komentarze pana Kołacińskiego o utracie „resztek szacunku” do walczących o własną godność i godne wynagrodzenie nauczycieli pokazały. To przykład, który dobitnie pokazuje, że pan radny wcale nie kieruje się względami społecznymi, a tylko i wyłącznie politycznym wyrachowaniem i partyjnymi przekazami płynącymi z Nowogrodzkiej. A przypomnę tylko, że pan Kołaciński wciąż jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Tu wcale nie chodzi o dobro oleśniczan, ale wyłącznie o sianie burzy i o typowe działania na pokaz.
Na lokalnych forach internetowych od czasu do czasu pojawiają się komentarze, najczęściej anonimowe, które wychwalają pana Kołacińskiego jako byłego burmistrza, przedstawiając go wręcz jako najlepszego burmistrza Oleśnicy w jej powojennej historii. Autorzy tych i podobnych komentarzy nawet nie zdają sobie sprawy, jak dużą krzywdę wyrządzają panu Kołacińskiemu, wypisując takie głupoty. Zapewniany o własnej ponadprzeciętności pan Kołaciński, coraz bardziej traci kontakt z lokalną rzeczywistością i coraz trudniej jest mu pogodzić się z przegraną. Do tego dochodzą m.in. informacje o podejmowanych w ostatnich dniach urzędowania zmianach w strukturze organizacyjnej urzędu miasta, mających swoje głębsze konsekwencje. Tak, to wszystko sprawia wrażenie, że pan Kołaciński obraził się na tych, którzy na niego nie zagłosowali.
Co ciekawe, zauważają to nawet lokalni działacze PiSu, partyjni koledzy pana Kołacińskiego, którzy coraz głośniej mówią o bezrefleksyjnym negowaniu przez pana Kołacińskiego wszystkich decyzji jego następcy, nieuzasadnionym przypisywaniu sobie i podnoszeniu do rangi niebios rzekomo trafnych i rzekomo długofalowych decyzji. „Porażka bardzo boli, a życie toczy się dalej”, panie Michale.
Na co – Pana zdaniem – nastawiona jest opozycja w radzie miasta? Czemu mają służyć te histeryczne działania? Czy organizacji referendum, o czym mówi się w kuluarach?
Te działania mają bezpośredni związek z tym, o czym już mówiłem: urażona duma pana Kołacińskiego, jego oderwane od rzeczywistości, przekonanie o własnych długofalowych decyzjach, utrwalane przez anonimowych potakiwaczy, itd.
W mojej ocenie te wszystkie akcje opozycji, kontrole, protesty i skargi mają bezpośredni związek z tym, o czym już mówiłem: urażona duma pana Kołacińskiego, jego oderwane od rzeczywistości przekonanie o własnych długofalowych decyzjach, utrwalane przez anonimowych potakiwaczy, itd. Lider opozycji przegrał, więc opozycja musi pokazać, że od samego dnia wyborów bardzo źle się dzieje w Oleśnicy: łamie się prawo, szarga się publicznymi pieniędzmi, a wyborcze obietnice nie są spełniane. A już o kabaret zakrawa argument działaczy PiS-u, że w Oleśnicy łamie się Konstytucję. Szkoda, że pan Kołaciński z kolegami takiego nadmiernego wzmożenia nie przejawiali, gdy Konstytucję łamali Prezydent RP i ministrowie prawicowego rządu, a ich koleżanka, Beata Kempa, nie chciała opublikować niekorzystnego dla PiS wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Warto zauważyć, że w tworzeniu tej atmosfery zagrożenia biorą udział również redaktorzy pewnego lokalnego medium, któremu po wyborach skończyły się zlecenia i umowy z urzędem miasta, i podległymi jednostkami.
Czy to jest granie na referendum? No cóż… Bardziej zainteresowani tematem pamiętają, że w 2015 roku pan Kołaciński też obawiał się swojego odwołania, bowiem w kuluarach również mówiło się o referendum.
Atak skierowany jest m.in. na szefa komisji rewizyjnej. Czy Pana zdaniem słusznie?
Jeśli celem opozycji jest zrobienie szumu samo w sobie, to każdy pretekst jest dobry. To był całkiem sprawny ruch radnych opozycyjnych, którego celem było taktyczne „przykrycie” tematu kontroli Komisji Rewizyjnej. Tematem było sprawdzenie zasadności wydatków na marketing i promocję miasta za lata 2015-2018. Kontrola miała zatem dotyczyć 4 ostatnich lat (!!!), a tymczasem opozycji, razem z „zaprzyjaźnioną” redakcją, udało się medialnie spłycić temat do ostatnich dwóch miesięcy 2018 roku. Dlaczego? To tylko sami zainteresowani wiedzą. Może warto byłoby zadać pytanie, co takiego działo się w temacie promocji Oleśnicy przez ostatnie 4 lata, skoro opozycja zadziałała z taką desperacją? Nie mniej jednak akcja opozycji okazała się udana. Tutaj upatruję dużego błędu radnych (i nie tylko) ugrupowania rządzącego, którzy dali opozycji narzucić wygodną dla niej narrację.
A wracając do ataku opozycji na przewodniczącego Komisji Rewizyjnej, jest takie powiedzenie: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Otóż radny Bielański, gdy był przewodniczącym Komisji Rewizyjnej, też wypraszał przedstawicieli mediów z sali. Doskonale pamiętam, jak podczas wypraszania przepraszał ich po stokroć, niemalże kajał się przed nimi, żeby tylko złego słowa o nim nie napisali na tę okoliczność.
Być może odpowiednie przepisy Statutu Miasta są nieprecyzyjne. Być może powinny pojawić się jednoznacznie rozróżniające posiedzenia kontrolne Komisji Rewizyjnej od posiedzeń zwykłych, typowych dla każdej innej komisji Rady Miasta. Ale wtedy opozycja nie miałaby już pretekstu do ataku.