REKLAMA

W ciągu ostatniego roku po raz drugi zdobył Koronę Gór Polski i przebiegł 18 górskich półmaratonów

KK | KK
W ciągu ostatniego roku po raz drugi zdobył Koronę Gór Polski i przebiegł 18 górskich półmaratonów
REKLAMA

Ten niesamowity wyczyn ma na swoim koncie Mariusz Słowik, prezes oleśnickiej firmy ROM.

– W ubiegłym roku spotkałem trenujących biegaczy górskich i oni biegnąc, a ja idąc swoim szybkim tempem, w podobnym czasie zdobyliśmy Babią Górę. Pomyślałem wtedy, że to nie może być takie trudne – mówi o swoich biegowych początkach na górskich szlakach.

– Drugi weekend września miał być zwieńczeniem tej przygody i rozpoczęciem trzeciej Korony poprzez zaliczenie po raz pierwszy 46 km Maratonu Trzech Jezior, którego trasa prowadzi przez najwyższy szczyt Beskidu Małego Czupel, ale Boris i pogoda, którą przyniósł sprawiły, że bieg został skrócony do 25 km – uśmiecha się pan Mariusz. – Brodząc po kostki w rwących strumieniach spływających z gór udało mi się dobiec do mety bez upadku i kontuzji.

Jak zaczęła się historia pana prezesa z tak intensywnym bieganiem po górach? – Wszystko zaczęło się w ubiegłym roku, kiedy ja kończyłem moją Koronę ostatnim wejściem na Łysicę, a swoją pierwszą Koronę zaczynała moja szwagierka – mówi Mariusz Słowik. – W ten sposób pojawiła się motywacja do zdobycia po raz kolejny 28 najwyższych szczytów polskich pasm górskich. W międzyczasie wpadłem na pomysł, aby połączyć Koronę z kolejnym wyzwaniem i realizować je równolegle. Mowa o Diademie Polskich Gór, czyli 80 najwyższych szczytów pasm i masywów górskich wybranych mikroregionów.

– A dodatkowo, w głowie zakiełkowała mi myśl związana z doświadczeniem podczas ubiegłorocznego zdobywania Skrzycznego i Babiej Góry – opowiada. – Spotkałem wówczas trenujących biegaczy górskich i oni biegnąc, a ja idąc swoim szybkim tempem, w podobnym czasie zdobyliśmy Babią Górę. Pomyślałem wtedy: to nie może być takie trudne. I tak wymyśliłem sobie, że jeśli znajdę bieg górski biegnący przez szczyty Korony czy Diademu to wezmę w nim udział . I zamiast wchodzić, wbiegnę na górę.

Najpierw był Bieg Zbója

Na pierwszy ogień poszedł sierpniowy 26-kilometrowy Bieg Zbója w Bielsku-Białej i Klimczok – pierwszy ze szczytów Diademu. – Zawsze z sentymentem będę go wspominał, dlatego, że był pierwszy, ale też dlatego, że takiej atmosfery przed startem nie doświadczyłem w żadnym innym miejscu. Ten falujący, ruszający w trasę tłum ludzi, potrafi ponieść i wzruszyć. – opowiada pan Mariusz.

Nasz rozmówca przyznaje, że na trasie często dopadały go myśli: Co ja sobie robię? Po co mi to? – Ale gdy dasz radę, dobiegniesz do mety, dostaniesz medal, odpoczniesz dwie minuty, już zaczynasz myśleć: nie było tak źle, jestem górskim biegaczem, to co, jaki i kiedy kolejny? – śmieje się, przyznając, że właśnie na tej fali wpisał się na listę kolejnego wydarzenia: Biegu Niedźwiedzia Jaskiniowego w Kletnie, którego 25-kilometrowa trasa prowadzi przez Śnieżnik.

– Ten bieg nauczył mnie pokory. Po pierwszym biegu myślisz sobie: teraz to już będę biegał po górach. Myślisz: jestem przygotowany, bo swoje wybiegałem po moich lasach. A tu przychodzi kryzys, bo nowo zakupiony pas odcina przeponę i nagle polegujesz po drodze, dopada Cię totalna niemoc, brakuje picia i myślisz, że zaraz zejdziesz na podejściu pod Śnieżnik – relacjonuje, przyznając, że wprawdzie zmieścił się w limicie, ale była to dla niego lekcja od życia.

Czy się poddał i porzucił biegi?

Nic podobnego. Kolejny na liście był wrześniowy Maraton Trzech Jezior w Międzybrodziu Bialskim, w ramach którego pan Mariusz przebiegł 25-kilometrowy Rollercoster. A potem kolejne i jeszcze następne.

Pan Mariusz biega w ukochanych Bieszczadach, w Beskidach, w Gorcach, w Górach Opawskich, Górach Kamiennych, Górach Świętokrzyskich, ale też po lasach w okolicy Miodar, gdzie wziął udział w biegu zorganizowanym przez stowarzyszenie Cała Oleśnica Biega. Biega latem, biega jesienią i zimą. Podsumowując ostatni rok wylicza:

– Dwie Korony i 28 szczytów mam w kieszeni. Diadem za połówką (43/80), sporo doświadczeń nazbieranych podczas 18 górskich półmaratonów, przebiegnięte ponad 1500 km czy to w zawodach, czy przygotowaniach, kilkanaście wizyt u mojej fizjoterapeutki i wielka satysfakcja przed 51 urodzinami, że jednak jeszcze daje się radę.

A jakie ma plany na kolejny sezon? – Na pewno listopadowe zamknięcie sezonu Półmaratonem Górskim Orzeł biegnącym przez Wielką Sowę – mówi szef oleśnickiej firmy. – Być może odwiedzę zimą Ślężę i obowiązkowo Bieszczady, kusi zimowy Bojko i Tarnica. W tym roku nie udało się w lipcu zawitać do Lądka na Dolnośląski Festiwal Biegowy to może w 2025. Planuję też udział w Łemkowyna Trail – Biegu Podkarpacia i wreszcie chciałbym jeszcze zrealizować to czego nie udało się w tym roku: przebiec górski maraton. 

fot. archiwum prywatne Mariusza Słowika

Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA