Rewolucje udane. Jedziecie na kaczkę do dawnej Hacjendy?
Kiedyś Hacjenda, teraz Karczma Żółtodzioby przeżywa prawdziwe oblężenie. Wszystko za sprawą udanych Kuchennych Rewolucji Magdy Gessler. Odcinek ze zmianami, jakie zaszły w lokalu za Sycowem, mogliśmy obejrzeć wczoraj.
W niewielkiej Słupi, tuż przy dawnej trasie Warszawa–Wrocław mieści się restauracja Hacjenda. Jej właściciel, człowiek bywały w świecie, uczył się jeździć konno w Hiszpanii i to w stylu western. Sporo czasu spędził też w Niemczech, ale w końcu wrócił do Polski, aby zrealizować marzenie o własnej restauracji.
Była Hacjenda, będzie…
Tym samym na pięknej działce ze stawem powstała okazała Hacjenda, jeden z pierwszych w Polsce prawdziwych steak house’ów. Pomysł Mirka okazał się strzałem w dziesiątkę – jego lokal cieszył się niebywałym powodzeniem. Jedną ze stałych klientek była Kalina, którą właściciel wypatrzył wśród swoich gości. Długo zabiegał o jej względy, aż wreszcie została ona jego żoną.
Dobra passa skończyła się wraz z wybudowaniem nowej autostrady. Mężczyzna starał się wprowadzać zmiany w menu, wykorzystując swoje doświadczenie zdobyte za granicą. Serwował bez powodzenia owoce morza, homary, a nawet steki z aligatora, wracając finalnie do kuchni polskiej. Niestety wysiłek Mirka ciągle nie jest doceniany. -Pracowałem w Niemczech w restauracji greckiej, włoskiej. Myślałem, że może inna kuchnia się klientom spodoba – mówił pan Mirek, który długo walczył o klienta.
Emocjonalny, ale udany finał
Jak te zabiegi oceniła Magda Gessler podczas swojej pierwszej wizyty w Hacjendzie? Jedna dania skrytykowała, inne pochwaliła. Bardzo krytycznie oceniła wygląd lokalu, a szyby w oknach, których nie dało się otworzyć, potraktowała młotkiem.
Restauratorka zaproponowała zmianę Hacjendy w restaurację Żółtodzioby. W karcie znajdą się głównie dania z kaczki, m.in. kaczka faszerowana chałką czy wątróbką. Emocji nie brakowało, ale ostatecznie rewolucja się udała. I ta podczas pierwszej kolacji dla gości, i ta po czterech tygodniach, podczas powtórnej wizyty Magdy Gessler. Sami właściciele przyznali, że mają duże obroty, o których nawet nie śnili. – Jednego dnia jesteśmy w stanie sprzedać 70 piersi z kaczki – przyznaje pani Kalina, żona właściciela.

