REKLAMA

Tomasz Lewicki z Oleśnicy ma na koncie nie lada wyczyn. Wjechał rowerem na Śnieżkę

KK | KK
Tomasz Lewicki z Oleśnicy ma na koncie nie lada wyczyn. Wjechał rowerem na Śnieżkę
REKLAMA

Tomasz Lewicki postawił na rower. – Bieganie mnie nudzi. Wybrałem rower i pozostanę mu wierny – uśmiecha się oleśniczanin.

Pierwszy rower dostał, jako dziecko. Potem była krótka przerwa, bo jako nastolatka fascynowały go inne rzeczy. – Na przykład muzyka – wspomina pan Tomasz, który do systematycznej jazdy rowerem powrócił dopiero przed trzydziestką. – Wymusił to na mnie siedzący tryb życia, który wtedy prowadziłem – mówi. – Wtedy postawiłem na rower trekkingowy, ale typowo pod kątem wycieczek niż jazdy wyczynowej. To były rodzinne wycieczki w okolicach Oleśnicy. Pokonywanie kolejnych kilometrów pomagało mi resetować głowę. Na rowerze odpoczywałem.

Nudna jazda po asfalcie

Kolejnym etapem rowerowej przygody oleśniczanina była jazda po traktach leśnych. – Śmieję się, że asfalt zaczął mnie nudzić i trzeba było sobie troszkę utrudnić te wycieczki – mówi pan Tomasz, który na pierwsze zawody MTB, za namową kolegi, pojechał w 2018 do Wieruszowa. – Wtedy nie dałem rady, przewyższenia, które przygotowano na trasie okazały się dla mnie za trudne i chyba to mnie zmobilizowało, by zmienić rower i zacząć prawdziwą jazdę – opowiada.

Dzisiaj pan Tomasz działa w Klubie Kolarskim HRMax. Jeździ na zawody i na co dzień trenuje wraz z innymi członkami. – Mamy 12,5-kilometrowy tor w lesie z przewyższeniami, który umożliwia nam regularne treningi i ze względu na to, że jest stosunkowo blisko i jest profesjonalny – mówi Tomasz Lewicki, który wielu startach w zawodach postanowił podnieść sobie poprzeczkę. – Zdecydowałem, że wjadę rowerem na Śnieżkę – mówi. – W 2019 roku nie byłem jeszcze na to gotowy, w tym roku już tak. Zapisy odbywały się jeszcze w marcu, przed pandemią. A żeby było śmieszniej numery startowe rozchodzą się w 2-3 sekundy. Więc kiedy kliknąłem punktualnie o 19 w zapisy wszystkie 350 miejsc były już zajęte. Po tygodniu okazało się jednak, że kolega Damian z HRMax Oleśnica, któremu udało się zapisać, nie może pojechać. Zapytał, czy chcę zająć jego miejsce. Oczywiście, że chciałem. Tak więc mój udział w tym wydarzeniu był przypadkiem.

Kilkumiesięczne treningi

Pan Tomasz trenował przed wjazdem na Śnieżkę przez kilka miesięcy. Do pokonania miał 13-kilometrowy odcinek trasy, która wiedzie w górę. – Koledzy z klubu podpowiadali, jak wjechać, jak rozłożyć siły na całą trasę – opowiada. – Trenowałem kilka razy w tygodniu, dodatkowo były też wjazdy m.in. na Ślężę czy trasami w Jeleniej Górze. Były też spotkania z trenerką personalną Alicją Blaszkiewicz. To wszystko dawało rezultaty.

Czego Tomasz Lewicki obawiał się najbardziej? – Tak zwanego odcięcia, czyli tego, że nogi odmówią mi posłuszeństwa – przyznaje. – Na szczęście wszystko zagrało. Generalnie mój cel był taki, by wjechać. Nie muszę nikogo wyprzedzać, nie muszę być w czołówce. Mam wjechać na górę. Myślę, że takie myślenie w dużej mierze mi pomogło.

Pan Tomasz wjechał na Śnieżkę 23 sierpnia. Zajęło mu to 1 godzinę i 41 minut. Wszystko poszło zgodnie z jego planem. – Na pewno zrobię to jeszcze raz i wtedy wyznaczę sobie przedział czasowy. Godzina i 20 lub 30 minut będą mnie zadowalały – uśmiecha się.

 zdjęcia: archiwum Tomasza Lewickiego 
Udostępnij:
REKLAMA
REKLAMA