Coraz głośniej jest o sprawie wezwań na przesłuchanie, które otrzymały oleśniczanki organizujące protesty w sprawie zaostrzenia ustawy aborcyjnej.
Napisał o tym portal OKO.press.pl – Policja dzwoniła już do inicjatorki pierwszego protestu. Mówili, że nas wspierają i będą ochraniać. Nie było mowy o żadnych problemach. Podczas demonstracji nie było żadnych mandatów, żadnych zatrzymań. Kiedy zostałam zaatakowana przez jednego mężczyznę, to policja go od nas odciągnęła – opowiada OKO.press Rienka Kasperowicz, jedna z aktywistek.
– Po dwóch tygodniach sytuacja jednak się zmieniła. Aktywistki planowały przeprowadzić kolejną demonstrację 6 listopada. 3 listopada dostały telefon z policji, poproszono je o spotkanie – relacjonuje portal. – Usłyszały, że za poprzednie manifestacje nie będzie żadnych konsekwencji, ale kolejne nie będą już ochraniane, bo zbyt wielu funkcjonariuszy poszło na zwolnienie z powodu koronawirusa. Ostrzeżono je również, że może dojść do zatrzymań, mandatów, bo takie są odgórne polecenia.
– To nie pierwsza taka sprawa w Polsce. W czwartek 26 listopada portal wpolityce.pl poinformował, że przed Prokuraturą Okręgową w Warszawie również toczy się postępowanie w sprawie naruszania art. 165 kk przez organizatorki protestów. Podobnie jak w sprawie oleśnickiej postępowanie na razie toczy się „w sprawie”, nikomu nie przedstawiono zarzutów, przesłuchiwani są pierwsi świadkowie – pisze OKO.press.pl