Poza służbami mundurowymi, pracownikami służby zdrowia, administracją i niewielkim procentem innych branż, reszta praktycznie nie funkcjonuje. To samo spotkało sport. Zapytaliśmy prezesów dwóch klubów Team-Plastu KK Oleśnica i SPR-u Oleśnica, jaka przyszłość czeka ich zespoły.
Ta hibernacja dotyczy lokalnych klubów i organizacji sportowych na terenie naszego miasta, gminy i powiatu. Jak radzą sobie prezesi, trenerzy, zawodnicy, kiedy nie można normalnie trenować, kiedy wiadomo, że… nie wiemy prawie nic. Nie znamy dat, nie mamy podstaw, aby stwierdzić, czy ci, którzy sezonu nie dokończyli, będą mieli w ogóle taką możliwość. Postanowiliśmy zebrać opinie na temat panującej rzeczywistości, oraz możliwych konsekwencji, a także prób wyjścia z tej fatalnej sytuacji.
Swoimi spostrzeżeniami podzielił się z nami Marcin Stach, prezes i zawodnik Team-Plastu KK Oleśnica. Przypominamy, że naszym koszykarzom udało się dosłownie w ostatniej chwili zakończyć rozgrywki. Oleśniczanie zajęli dopiero 5. miejsce w tabeli rozgrywek III ligi koszykarzy, zdecydowanie poniżej oczekiwań.
– Sezon mógłby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby nie kontuzje w drugiej fazie rozgrywek. Zaliczyliśmy kilka wpadek np. porażka na starcie rozgrywek w Oleśnicy ze Szczawnem-Zdrój. To wszystko spowodowało, że pomimo niezłego składu nie załapaliśmy się do pierwszej trójki. Z powodu absencji i zawieszeń ratowaliśmy się transferami last minute, które w moim odczuciu bardzo dobrze wpłynęły na zespół – przyznaje Stach.
Po raz kolejny prezes KKO chwalił znakomitych kibiców. – Frekwencja na naszych meczach może wzbudzać zazdrość u innych klubów z III ligi i nie tylko. Kolejny sezon pokazujemy jako organizacja, że koszykówka w Oleśnicy jest bardzo popularna, a nasze stowarzyszenie podejmuje odpowiednie decyzje – dodaje prezes.
Zapytaliśmy także jakie konsekwencje dla sportu w naszym regionie może mieć pandemia. Co z kluczową kwestią – dofinansowaniami z samorządów?
– Jesteśmy bardzo uzależnieni od dotacji samorządów i nie musimy tego ukrywać. Staramy się jednak pozyskiwać sponsorów prywatnych, którzy w ramach reklamy uiszczają opłaty na rzecz klubu. W tym roku od sponsorów pozyskaliśmy bardzo pokaźna sumę 68 tysięcy złotych, które pozwalają nam funkcjonować na różnych płaszczyznach – uzupełnia Marcin Stach.
A jak obecna sytuacja może się odbić na potencjalnej pomocy od sponsorów w przyszłości?
– Pandemia koronawirusa zmieni oblicze sportu tego jestem pewien. Zarówno tego profesjonalnego, jak i amatorskiego. Obawiam się, że wiele klubów będzie miało problem z uzbieranie budżetów na sezon 2020/21 a liga nie będzie tak liczna – dodaje prezes KKO.
– Wiele firm przestanie istnieć, a inne będę próbowały się odbić co z pewnością spowoduje brak sponsoringu. Liczę, że nasi partnerzy wyjdą z kryzysu obronną ręka, ale wiem że najważniejsze będzie dla nich ich własne funkcjonowanie, a nie wspieranie klubu. Musimy się przygotować na wszystko łącznie z brakiem drużyny w rozgrywkach III ligi. Przez lata dbaliśmy o nasz budżet i każdy rok kończyliśmy na plusie, co jest bardzo ważne – podkreśla Stach.
– Wszystkim naszym sponsorom chciałbym przekazać życzenia wytrwałości w tej ciężkiej sytuacji. Mam nadzieję, że w październiku znów spotkamy się na parkietach III ligi – optymistycznym akcentem kończy Stach.
Jak na tym tle wygląda sytuacja szczypiornistów SPR-u Oleśnica, którzy mają za sobą premierowy sezon na parkietach II ligi? W porównaniu do koszykarzy, zawodnikom stowarzyszenia Jacka Bolibrzucha, sezonu nie udało się dokończyć. W momencie zatrzymania rozgrywek SPR zajmował 11. pozycję w 13-osobowej stawce. Ze względu na koronawirusa nie wyłoniono mistrza, a także spadkowiczów.
– Trzeba mieć świadomość, że poza kilkoma doświadczonymi zawodnikami, dla wszystkich pozostałych był to pierwszy kontakt z naprawdę poważnym poziomem ligowym i sezonem, w którym trzeba rozegrać 26 meczów – podkreślał Bolibrzuch.
Prezes jasno przyznaje, że zawodnicy „uczyli” się tej ligi od od pierwszego meczu z faworytem rozgrywek – SPR Szczypiorniak Gorzyce. Nauka była bolesna, bo długo nie udawało się zdobyć punktów, mimo że gra nie była wcale taka zła. Niestety drużyna płaciła frycowe. Brakowało doświadczenia, chłodnej głowy, cwaniactwa, gdzieś też podjęcia fizycznej walki z przeciwnikiem, czasami nawet kosztem kary 2 minut.
– W drugiej rundzie ten zespół naprawdę złapał formę – poza słabym meczem ze Świebodzinem, grał naprawdę dobrą piłkę ręczną i co najważniejsze skuteczną. Ostatnie trzy mecze: z Nową Solą, Brzegiem i Świdnicą to był naprawdę mocny poziom II-ligowy. Śmiem twierdzić, że gdyby nie przerwanie rozgrywek, to oleśniccy szczypiorniści poszliby mocno w górę w ligowej tabeli – dodaje Bolibrzuch. Trudno nie zgodzić się ze słowami prezesa. Kto oglądał spotkania z Orlikiem Brzeg i ŚKPR Świdnica widział jaką formę prezentowała ekipa Grzegorza Wosia. Naprawdę przyjemnie się to oglądało.
Jak Bolibrzuch odnosi się do sytuacji o niedokończonym sezonie?
– W tej chwili jest to zupełnie nieistotne, czy ktoś spaść powinien czy nie. Będą, mam nadzieję, kolejne sezony, kolejne zwycięstwa i porażki, ktoś spadnie, ktoś awansuje. To naprawdę w tej trudnej sytuacji nie ma żadnego znaczenia, nawet dla takich maniaków sportu jak my – stanowczo komentuje.
Jednoznacznie założyciel SPR-u nie jest w stanie przewidzieć, jaka przyszłość czeka jego organizację, jak i sam sport na „naszym podwórku”.
– To samo dotyczy sponsorów, darczyńców i innych osób prawnych i fizycznych wspierających naszą działalność. Ani oni, ani my nie znamy odpowiedzi dotyczącej przyszłości. Wiem, że każdy z nich stara się przetrwać ten trudny czas i jest zbyt wiele niewiadomych aby snuć jakieś scenariusze na przyszłość. Jedno jest pewne – nie będzie łatwiej – dla każdego.
– Pozytywne jest jedno. Pamiętam, jak zaczynaliśmy prawie 20 lat temu z piłką ręczną w Oleśnicy od zera i bez pieniędzy. Jesteśmy takimi pozytywnymi „wariatami” zafiksowanymi na piłkę ręczną, więc jak trzeba będzie zacząć od nowa to zaczniemy – puentuje prezes. A jeśli ktoś przeoczył, to przypominany – Krystian Kulak z SPR-u został czwartym strzelcem II ligi, do momentu zatrzymania rozgrywek.