Osiem milionów jest już na koncie Tosi Wiśniewskiej. Jeszcze tylko milion i mała oleśniczanka pojedzie na terapię genową do USA.
Tosię wsparło do tej pory 150 tys. osób. Aby dziewczynka wyjechała z rodzicami do USA potrzeba 9 milionów złotych. Inicjatorzy trwającej od 30 grudnia akcji są więc na ostatniej prostej.
Nadzieją dla Tosi jest kuracja genowa, która jest obecnie prowadzona tylko w USA. W Polsce jest obecnie ośmioro dzieci, których rodzice prowadzą zbiórki mające umożliwić leczenie ich pociech. Tosia jest najmłodszym z nich. – To dobra informacja, bo im szybciej lek będzie podany, tym lepiej – mówią rodzice dziewczynki. – W tym wieku czas ma ogromne znaczenie.
Młodych rodziców wspiera cała rodzina. To najbliżsi prowadzą licytacje. Rozpoczynają i zamykają sprzedaż kolejnych fantów, które na nią trafiają. – Siedzą przy komputerach lub z telefonami po kilkanaście godzin dziennie – mówi Mateusz Wiśniewski, a pani Karolina dodaje, że Armia Tosi to jej rodzina, ale też dziesiątki obcych ludzi. – Dzwonią do nas, piszą, przekonując, że są z nami, że są wojownikami Tosi, że nie spoczną dopóki zbiórka nie zostanie zakończona – mówi.
Lek, który przyjmuje Tosia wstrzymuje rozwój SMA, ale nie leczy choroby. Szansą na wyzdrowienie jest terapia genowa, której dziewczyna może być poddana. To ona kosztuje 9 mln zł. Choć pieniądze nie są jeszcze zebrane rodzice dziewczynki już przygotowują się do wyjazdu do USA. – Nawiązaliśmy kontakt z panią doktor pochodzącą z Wrocławia, a mieszkającą w Houston w Stanach Zjednoczonych – opowiada pani Karolina. – To ona wsparła nas w tłumaczeniu wszystkich dokumentów, które są wymagane przez Amerykanów. To ona, wraz z mężem, który również jest lekarzem, ustaliła, że w USA terapia genowa jest podawana nie w jednym, ale w piętnastu szpitalach. Jeden z nich znajduje się 15 minut drogi od ich domu. Właśnie w Houston. Więc wszystko wskazuje na to, że po szczęśliwym zakończeniu zbiórki właśnie tam pojedziemy z Tosią. Jej dokumenty już zostały przeanalizowane i Tosia została zakwalifikowana do leczenia.
Na razie rodzice dbają o jak najlepszą kondycję córeczki. W ich domu pojawił się m.in. respirator. Tosia jest przyzwyczajana do maseczki, a docelowo będzie musiała korzystać z respiratora, który ułatwia jej oddychanie i wspiera jej płuca. – Raz w tygodniu przyjeżdża do nas pani doktor, dwa razy pielęgniarka i rehabilitant – mówi pani Karolina. – My uczymy się dopiero, jak działa respirator, jak z niego korzystać. W nocy już teraz podłączamy Tosi pulsoksymetr.